Chwalińska raz uporała się z depresją, teraz znów ma kłopoty. "Jest ciężko"

Agnieszka Niedziałek
- Mam marzenia, ale teraz myślenie o nich bardziej by mnie zdołowało - mówi Sport.pl Maja Chwalińska. 21-letnia tenisistka rok temu przeżywała najlepszy czas w karierze i radziła sobie z depresją, ale teraz kibice znów się o nią martwią. Obecne kłopoty utwierdziły ją jednak w przekonaniu, że dalej chce grać. Choć wychodzi na kort bez wiary, że może wygrać.

Gdy rozmawia się z Mają Chwalińską, trudno uwierzyć, że ma niespełna 22 lata, bo nieraz zadziwia dojrzałością. Ale obecnie do zestawu jej cech - niestety - trzeba dołączyć też brak wiary w swoje możliwości i bardzo niskie poczucie własnej wartości. Sama Chwalińska dziwi się, dlaczego otrzymuje od kibiców duże wsparcie. A jest jej ono teraz szczególnie potrzebne. Odkąd wiosną wróciła do gry po półrocznej przerwie, nie umie się odnaleźć na korcie. Jesienią była na najwyższym w karierze 149. miejscu, teraz - pierwszy raz od czterech lat - wypadła z top 500 i szybko żegna się z kolejnymi turniejami. I znów - tak jak w najtrudniejszym okresie w przeszłości - opinię o sobie opiera o wyniki sportowe. Wie, że to błąd, ale tłumaczy, że trudno go uniknąć.

Zobacz wideo Iga Świątek rozbawiona pytaniem od dziewczynki trenującej tenis. "Mój Boże, też bym chciała się dowiedzieć"

Agnieszka Niedziałek: W twoim życiu znów nastał trudny czas. O tym, jak trudny, wiele osób dowiedziało się za sprawą konferencji prasowej podczas turnieju WTA w Warszawie. Czy brak wiary w wygranie meczu ma podłoże w dłuższej, niż zakładał pierwotny plan przerwie po operacji kolana?

Maja Chwalińska: Szczerze mówiąc, to nie wiem. Chyba wszystko się tu troszeczkę na siebie nałożyło. Myślę, że dużym problemem jest to, że bardzo utożsamiam się z wynikami. Wiem, że to nie jest dobre ani zdrowe, ale trudno tego uniknąć, kiedy robi się coś tak naprawdę całe życie i wkłada się w to całą siebie.

O zgubnym wpływie budowania poczucia własnej wartości wyłącznie przez pryzmat wyników wspomina wielu sportowców, i to na różnym etapie kariery. Gdy rozmawiałyśmy nieco ponad rok temu, wydawało się, że udało ci się od tego odciąć.

Obecnie jest pod tym względem lepiej niż wcześniej w najgorszym momencie. Wiem, że są też inne rzeczy, które są istotne. Ale jednak cały czas tenis to moje życie i nie wyobrażam sobie, by nie grać. Na pewno o wiele ciężej poradzić sobie z gorszym samopoczuciem w takim wypadku.

Problemy z kolanem były na tyle duże, że nie miałaś innej opcji niż poddać się operacji w połowie września?

Była opcja, bym jej nie miała, ale to kolano cały czas się odzywało. Prawdopodobnie więc miałabym coraz więcej przerw. Uznaliśmy, że lepiej będzie zrobić operację, wrócić po rehabilitacji i mieć spokój.

Mówiłaś ostatnio, że z samym kolanem już wszystko okej. Ale nie masz wrażenia, że podświadomie jeszcze je oszczędzasz? Często tak jest po dłuższej przerwie związanej z interwencją chirurgiczną.

Miałam tak na pewno w pierwszych miesiącach. Drugi mecz po przerwie to były trzy sety na korcie twardym - kolano mocno to odczuło. Ale to normalne. Myślę, że w pierwszych turniejach podświadomie rzeczywiście chroniłam kolano, biegałam troszkę wolniej. Teraz już tak nie czuję. Mam wrażenie, że pod tym względem wszystko wróciło do normy.

Wróćmy do wspomnianej konferencji po meczu pierwszej rundy w Warszawie. Powiedziałaś wtedy m.in. że psychicznie w ogóle nie jesteś sobą na korcie. Takie szczere wyznanie przyniosło ci wtedy w pewnym stopniu ulgę?

Jestem bardzo otwartą osobą i czasem jest mi strasznie głupio, bo mam wrażenie, że nikomu tym nie pomogę.

Ale tu nie chodzi o to, byś komuś tym pomagała. Czy pomogło to tobie? Poczułaś, że coś się zmieniło?

Chyba nic. Po mnie widać to, jak się czuję na korcie. Mam wrażenie, że nie potrafię tego kamuflować. Te wszystkie emocje spoza kortu przenoszą się na kort. Nie potrafię takich rzeczy ukrywać. Nie mam zamiaru się żalić. Mówię po prostu szczerze, jak jest, co czuję.

Jesteś w stanie porównać obecne samopoczucie z tym, o którym wspominałaś poprzednio? Wtedy zdarzał się płacz na treningach, a podczas meczów zastanawianie się, po co w ogóle wychodzisz na kort.

Nie wiem, jak to dokładnie porównać. Teraz na pewno wiem, że chcę grać w tenisa. Na pewno chcę zrobić wszystko, by grać w niego jak najlepiej. Ale jest ciężko.

Wcześniej był taki okres, kiedy tenis cię nie cieszył...

... nie cieszył, to na pewno. Próbowałam wtedy przerwy. Kompletnie sobie z tym nie radziłam.

A teraz rozważałaś kolejną przerwę?

Myślę, że nie byłaby ona dla mnie w tym momencie dobra i nie chciałabym jej robić. Tak jak trochę żartem powiedziałam na konferencji w Warszawie, że może ktoś mógłby mi podpowiedzieć... Bo wszyscy pytają, co trzeba zrobić, a ja sama już nie wiem. Tyle tego już próbowałam, sprawdzałam różne pomysły, i na razie nie dało to przełomu.

Jakie to były przykładowo pomysły? Chodzi bardziej o rozwiązania dotyczące sfery mentalnej czy czysto tenisowe sprawy?

Ogólnie o wszystko. Sama już nie wiem, jak się za to zabrać. Nie wiem, dlaczego mam takie ogromne fale - z jednej strony jestem bardzo świadoma i czuję się bardzo dobrze, a później nagle jest tak jak teraz. Nie wiem, z czego to wynika. Próbuję znaleźć jakieś rozwiązanie.

Mówiłaś na początku, że wszystko się po trochę złożyło na obecną sytuację. Czyli nie chodziło wyłącznie o powrót do formy po operacji?

Tak, ale każdy ma jakieś swoje problemy.

Niektórzy tenisiści w trudnym momencie szukają nowych bodźców np. poprzez dołączenie nowej osoby do sztabu lub krótkoterminowe konsultacje.

Ja od kilku tygodni współpracuję z trenerką przygotowania fizycznego Jolantą Rusin (ta w przeszłości była w sztabie szkoleniowym Igi Świątek - red.).

A jak długo już trenujesz pod okiem Jaroslava Machovskiego?

Trzy lata. Traktuję go już jak członka rodziny, bo był ze mną we wszystkich najgorszych dotychczas momentach. Zawsze mogłam na niego liczyć i bardzo mu ufam. To jedna z dwóch, trzech osób, które wiedzą o mnie niemal wszystko. Bardzo dobrze się rozumiemy.

Daje ci teraz więcej przestrzeni, czy bardziej namawia cały czas na rozmowy?

Pomaga mi najlepiej, jak potrafi. Razem się zastanawiamy, co jeszcze możemy zrobić, by było troszeczkę lepiej.

Chwilę temu powiedziałaś "Na pewno wiem, że chcę grać w tenisa". Był ostatnio moment, gdy pomyślałaś, że może to nie być dłużej realne?

Miałam takie myśli, że może mi nie wyjść. A zawsze marzyłam, by być tenisistką. To specyficzne życie, ale mi się ono bardzo podoba. I miałam takie myśli, że może mi to nie wyjść i, szczerze mówiąc, to trochę się przeraziłam. Miałam tysiąc myśli w głowie. Zastanawiałam się, czy mogę prowadzić bardziej normalne życie. Opcja przymusowej rezygnacji z tenisa wywołała we mnie przerażenie. Jestem świadoma, że nie jest to dobre. To wszystko mnie jednak utwierdziło w przekonaniu, że na pewno chcę dalej grać. Dlatego też nie chcę mieć tej przerwy.

Co jest teraz niezbędnym warunkiem do tego, byś mogła dalej grać? Odpowiedni stan zdrowia? Możliwości finansowe? Konkretny poziom sportowy?

Mam marzenia, ale teraz myślenie o nich by mnie bardziej dołowało. Wolę metodę "krok po kroku". Ważne też oczywiście, bym mogła z tego żyć.

Może to być niedługo problemem?

Na razie nie, ale jeśli wyniki nie będą dalej po mojej myśli, co będzie miało przełożenie na pozycję w rankingu, to jest to też jakaś możliwość. Na razie jest pod tym względem ok. Mam dużą pomoc.

Nie pojawia się podczas meczów obawa o bezpieczeństwo finansowe?

Na razie o tym nie myślałam. Przede wszystkim pojawiła mi się w głowie ta mała dziewczynka, która zawsze marzyła o byciu tenisistką i obawa, że może to nie wyjść. I było mi przykro. Wiem, że to normalne, że takie rzeczy się dzieją, ale to po prostu smutne.

Czy ta dziewczynka marzyła o wygraniu jakiegoś konkretnego turnieju?

Nie było takiego jednego. To były czasy rywalizacji Sereny Williams, Marii Szarapowej i Wiktorii Azarenki. Uwielbiałam oglądać je i potem, jak wychodziłam na kort, robiłam sobie warkocz i machałam nim przy serwisie jak Azarenka (uśmiech).

Mecz marzenie z nią jeszcze realny. Jako jedyna z wymienionych wciąż gra.

Nie była moją idolką. Poziom i styl tej trójki mnie po prostu inspirował. Z tego grona bardziej kibicowałam Szarapowej.

A w męskiej stawce?

Rogerowi Federerowi.

Rok temu zadebiutowałaś w głównej drabince Wielkiego Szlema i pięłaś się w rankingu. W ostatnich miesiącach twoje notowania pogorszyły się dość mocno i wracasz do turniejów niższej rangi. To powszechna droga przy odbudowie, ale pewnie i tak może być trudna do przyjęcia.

Tak, ale z drugiej strony - mam się okłamywać? Trzeba zejść na ten niższy poziom i robić to, co może pomóc. Tak czy inaczej trzeba to zaakceptować.

Już to zrobiłaś?

Myślę, że jest coraz lepiej. Jeszcze nie super, ale jestem na dobrej drodze.

Przy okazji turnieju w Warszawie widziałam w mediach społecznościowych sporo słów wsparcia pod twoim adresem.

Widziałam różne wiadomości i trochę odpisywałam na nie. Dostałam ogromne wsparcie i zastanawiałam się, co takiego robię, że zawsze takie otrzymuję.

Może chodzi o szczerość i otwartość? Nie wszyscy tacy są.

Jest mi bardzo miło. I naprawdę bardzo to doceniam. Dostałam kilka takich wiadomości od osób, które czuły się nieco samotnie i trochę się otworzyły.

A czy był jakiś sportowiec lub inna osoba, która podzieleniem się publicznie własną historią zmagań z trudnościami pomogła ci w radzeniu sobie ze swoimi?

Słyszałam o różnych historiach, ale mam wrażenie, że do takich kwestii każdy trochę inaczej podchodzi, inaczej to przeżywa i każdy ma swoją drogę, jak sobie poradzić.

Nie da się tu czerpać z cudzego doświadczenia?

Może się da. Nie wiem. Ale w moim przypadku, kiedy byłam w takim głębokim dołku, to nic by mi nie pomogło. Tak naprawdę bardziej by mnie to jeszcze wkurzało, gdyby mi ktoś opowiadał takie historie. Jak mówiłam, każdy inaczej reaguje.

Mówiłaś niedawno, że przykro ci, że masz aż takie wsparcie od innych, a mimo to nie ma efektu w postaci zwycięstw. Czy nie jest trochę tak, że uznałaś, iż musisz się za to wsparcie odwdzięczyć i paradoksalnie jeszcze bardziej utrudnia ci to teraz grę?

Utrudniać raczej nie utrudnia. Oczywiście, jest mi jeszcze bardziej przykro z tego powodu, że przegrałam, bo np. ostatnio o wiele więcej osób mi kibicowało niż zwykle. Zawsze dostaję ogromne wsparcie i zawsze jestem zdziwiona czemu.

Od jakiegoś czasu współpracujesz z psychologiem. Konsultacje w tym zakresie zapewniają też organizatorzy niektórych turniejów WTA.

Z tego, co zrozumiałam, to chodzi o to, że jak zawodniczka nie ma możliwości skontaktować się ze swoim psychologiem, to może skontaktować się z taką osobą. O coś zapytać, a ta może coś doradzić doraźnie. Myślę, że to fajne rozwiązanie.

W szatni podczas zawodów też widać zadowolenie z tego pomysłu?

Nie rozmawiamy o tym w szatni, ale myślę, że to teraz już naturalna sprawa. Mam wrażenie, że wszyscy już z takiej pomocy korzystają. Wymagające czasy, wymagający sport.

Więcej o: