Hubert Hurkacz (17. ATP) został rozstawiony w turnieju ATP 500 w Waszyngtonie z "czwórką". Z tego względu w pierwszej rundzie miał wolny los, a w meczu otwarcia zmierzył się z Amerykaninem Michaelem Mmohem (112. ATP). Mimo ambitnej walki Polak musiał uznać wyższość rywala, przegrywając 3:6, 7:6(7-4), 6:7(4-7) i odpadł już po pierwszym spotkaniu.
Na pocieszenie Hurkaczowi pozostał występ w deblu, w którym partnerował mu Frances Tiafoe. W meczu otwarcia Polak i Amerykanin pokonali 2:6, 7:6(11-9), 10-7 amerykańską parę Christopher Eubanks/Sebastian Korda. W ćwierćfinale zmierzyli się z kolei z brytyjsko-fińskim duetem Lloyd Glasspool/Harri Heliovaara.
Spotkanie o półfinał od początku nie układało się po myśli Hurkacza i Tiafoe, którzy szybko stracili podanie i pozwolili rywalom wyjść na 3:0. Polak i Amerykanin byli blisko drugiego przełamania w czwartym gemie, ale zdołali obronić dwa breakpointy. W późniejszych fragmentach oba duety nie miały problemów z wygrywaniem gemów przy własnym serwisie, co dało zwycięstwo 6:3 parze Glasspool/Heliovaara.
Druga partia była już zdecydowanie bardziej wyrównana. Obie pary pewnie utrzymywały podania, nie dając rywalom szans na wypracowanie breakpointów. Taka gra zwiastowała tie-break, który stał się faktem po utrzymaniu podania przez Brytyjczyka i Fina w dwunastym gemie. Przez większość decydującej rozgrywki na prowadzeniu utrzymywali się Hurkacz i Tiafoe. Końcówka należała jednak do rywali, którzy wygrali trzy ostatnie akcje meczu, triumfując 6:3, 7:6(7-5). Mecz zakończył się szybko, bo w 1 godzinę i 13 minut.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Hurkacz nie może więc zaliczyć występu w Waszyngtonie do udanych. Teraz najlepszy polski tenisista uda się do Toronto, gdzie już w poniedziałek rozpocznie się turniej rangi Master 1000. 26-latek ponownie planuje połączyć występy w singlu, gdzie będzie bronił punktów za ubiegłoroczny półfinał, oraz w deblu.