W minionym tygodniu tenisiści rywalizowali w chorwackim Umag w ramach turnieju rangi ATP 250, gdzie triumfował Alexei Popyrin, dzięki czemu awansował o ponad trzydzieści lokat w rankingu. Spory skok zanotował również Stan Wawrinka, który przegrał w finale z Australijczykiem 7:6(5), 3:6, 4:6.
Dla 38-latka niegdyś trzeciej rakiety świata, była to bardzo sentymentalna podróż, gdyż właśnie w Umag wygrał swój pierwszy zawodowy tytuł w cyklu ATP. Było to w 2006 roku. Między innymi z tego powodu nie mogą dziwić łzy Wawrinki, które pojawiły się w jego oczach podczas dekoracji finalistów po spotkaniu.
- Dziękuję wam bardzo. Ja wiem, że to głupie, że płaczę, ale ja kocham ten sport tak bardzo, a wy jesteście naprawdę wyjątkowi. To był świetny tydzień i mam nadzieję, że będę mógł tu wrócić. Dziękuję wam za wsparcie jeszcze raz. Dziękuję, że tu jesteście - powiedział wzruszony Szwajcar, który na następny finał turnieju ATP czekał aż cztery lata. Notabene to dla niego czwarty przegrany decydujący mecz o tytuł z rzędu.
Stan Wawrinka nieubłaganie zbliża się do zakończenia kariery, która była pełna sukcesów, ale również licznych kontuzji. Szwajcar, mimo rywalizacji z Nadalem, Djokoviciem czy Federerem, wygrał trzy turnieje wielkoszlemowe - rok po roku, zaczynając od Australian Open w 2014. Następnie w Roland Garros oraz US Open. Dwukrotnie pokonywał w nich Djokovicia, a raz Nadala. Na wimbledońskiej trawie maksymalnie docierał do ćwierćfinału. Ponadto ma złoty medal olimpijski z Pekinu za grę podwójną w parze z Rogerem Federerem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!