Przez lata światowy tenis zdominowany był przez Amerykanów i Australijczyków. Najlepiej widać to na przykładzie Wimbledonu 1973. Ówczesną edycję zbojkotowali tenisiści z Ameryki i Australii solidaryzujący się z Nikolą Piliciem. Reprezentujący Jugosławię Chorwat popadł wtedy w konflikt z władzami tenisa. Nie mógł zagrać na Wimbledonie, a po jego stronie stanęło aż 81 tenisistów, w tym 13 z 16 rozstawionych.
Efekt? W finale londyńskiej imprezy zagrało dwóch graczy ze Wschodu: Jan Kodes z Czechosłowacji i Aleksander Metreweli, Gruzin reprezentujący ZSRR. To było wydarzenie bez precedensu. Dzisiaj jesteśmy przyzwyczajeni, że sukcesy na światowych kortach odnosi Serb Novak Djoković, a w czołówce kobiecego tenisa znajdziemy wiele Słowianek. Przez lata wyglądało to jednak inaczej.
Wróćmy do wspomnianego sezonu 1973. Tak prezentował się wtedy top 10 rankingu ATP:
Rok 1973 jest także szczególny dla kobiecych rozgrywek - w tamtym czasie założona została Organizacja Kobiecego Tenisa (WTA). W gronie dziewięciu założycielek, czołowych wówczas tenisistek, znalazło się aż siedem Amerykanek: najsłynniejsza Billie Jean King, a ponadto Peaches Bartkowicz, Rosemary Casals, Julie Heldman, Kristy Pigeon, Nancy Richey, Valerie Bradshaw oraz dwie Australijki: Judy Tegart-Dalton oraz Kerry Melville. O ich historii opowiada m.in. film "Wojna płci" z 2017 roku. W rolach głównych m.in. Emma Stone oraz Steve Carell.
Pierwszy ranking WTA opublikowano trzy lata później. Na koniec roku wyglądał tak:
Przez lata wiele się zmieniło w tenisie, a do głosu doszli m.in. przedstawiciele państw słowiańskich. W czołówce męskiego tenisa są obecnie m.in. Serb Novak Djoković czy Rosjanie Danił Miedwiediew, Andrej Rublow oraz Karen Chaczanow. Rosnącą siłę słowiańskiego tenisa widać jednak przede wszystkim w kobiecych rozgrywkach.
Tak wyglądał ranking WTA na koniec 1990 roku:
Tak na koniec 2000 roku:
A tak już na koniec 2010 roku:
Do 2000 roku Słowianki nie stanowiły aż tak bardzo o sile damskich rozgrywek. To się zmieniło w ostatnich kilkunastu latach, co można zaobserwować w rankingu WTA. Na koniec sezonu 2010 w top 10 było aż pięć tenisistek mających słowiańskie korzenie: Caroline Wozniacki (Dunka posiadająca polskich rodziców), Rosjanki Wiera Zwonariewa i Jelena Dementiewa, Serbka Jelena Janković oraz Białorusinka Wiktoria Azarenka.
Kolejne sezony stanowią potwierdzenie nowej fali. Ranking na koniec 2015 roku:
Ponownie aż pięć tenisistek w top 10 o słowiańskim pochodzeniu: Rosjanka Maria Szarapowa, Polka Agnieszka Radwańska, Czeszki Petra Kvitowa i Lucie Safarowa oraz Angelique Kerber (Niemka od polskich rodziców).
A jak to wygląda dziś?
Obecnie znów połowa top 10 rankingu WTA to Słowianki. Ich znaczenie jest jeszcze większe niż wcześniej. Trzy pierwsze tenisistki świata to Polka, Białorusinka i Rosjanka reprezentująca Kazachstan. W finale tegorocznego Roland Garros zmierzyły się Iga Świątek z Czeszką Karoliną Muchową, a Wimbledon wygrała reprezentująca Czechy Marketa Vondrousova. W finale styczniowego Australian Open rywalizowały Sabalenka z Rybakiną, a do półfinałów w Melbourne dotarły również Białorusinka Wiktoria Azarenka i nasza Magda Linette.
Łącznie w top 20 aktualnego rankingu WTA jest aż 12 Słowianek - w drugiej "10" m.in. Rosjanki Daria Kasatkina, Ludmiła Samsonowa i Weronika Kudermietowa. W top 30? 19 tenisistek mających słowiańskie korzenie. Imponujące liczby. Jak to wytłumaczyć?
Większość naszych rozmówców nie wierzy w przypadek i wskazuje na szereg możliwych przyczyn, które tłumaczą dominację Słowianek w kobiecym tenisie. Zacznijmy od kwestii finansowych. Diego Barbiani z portalu Oktennis.it. wierzy, że dla niektórych tenisistek z Europy Środkowo-Wschodniej to brak wsparcia stanowi dodatkową motywację do rozwoju.
- Gdy musisz polegać na własnych możliwościach, nie masz zbytniej pomocy z zewnątrz - jak to miało miejsce w przypadku Igi Świątek - od początku dajesz z siebie 120 procent, twoja motywacja jest większa niż u innych. Podobnie było z Weroniką Kudermietową (12. WTA), której w Rosji długo nie doceniano - wskazuje Włoch.
Wyjątkowy jest na tym tle przypadek Jeleny Rybakiny, jeden z największych dziś rywalek Igi Świątek. Rosjanie nie poznali się na jej talencie, ale z pomocą przyszedł Kazachstan.
- Skończyłam szkołę i musiałam zdecydować, czy pójdę na studia. Mój tata chciał, żebym uczęszczała do amerykańskiego college’u. Widział moje wyniki juniorskie w tenisie, ale było to dla nas trudne finansowo - opowiadała Rybakina, która urodziła się w Moskwie. I dodała: - Wtedy pojawiła się oferta od Federacji Kazachstanu. Zmieniłam obywatelstwo również dlatego, że Kazachowie we mnie uwierzyli.
Od wielu lat prezesem związku tenisa w Kazachstanie jest Bułat Utemuratow - pasjonat sportu, a przede wszystkim miliarder z sektora bankowego. Bez jego zaangażowania Jelena Rybakina nie byłaby dziś tak wysoko.
Pieniędzy nie brakuje za to w czeskim tenisie. Nasi sąsiedzi imponują organizacją szkolenia. Trzeba docenić czeski system, który "wypuszcza" jedną mistrzynię po drugiej. Tylko w ostatnich latach do czołówki WTA weszły Petra Kvitova, Karolina Muchowa, Karolina Pliskova, Marketa Vondrousova czy Barbora Krejcikova.
Skąd ten czeski fenomen? Karel Knap z portalu idnes.cz również wskazuje na finanse, ale z innej strony: - Myślę, że wielu rodziców w krajach Europy Wschodniej nadal widzi w tenisie szansę zarobienia dużych pieniędzy, mają przy tym dużą determinację - tłumaczy. Podobnie uważa Barbiani: - W rozwoju tenisa w Europie Wschodniej duży wpływ mają rodzice poszczególnych zawodników. Dla nich tenis to nadzieja na lepsze życie dla ich dzieci.
Sukces Czechów to nie tylko kwestia pieniędzy, ale i przemyślanej strategii. Na uwagę zasługuje udział byłych zawodników w procesie treningowym czy turniejach juniorskich. - W ostatnich mistrzostwach świata do lat 14, które odbyły się w Prościejowie, do czeskiej drużyny dołączyła była tenisistka z pierwszej "30" rankingu, Petra Cetkovska (25. WTA w 2012 roku), która potrafiła przekazać młodszym zawodniczkom wiele cennych uwag - opowiada Mario Sergio Cruz z Tenis Brasil, który był obecny w Prościejowie.
Dlaczego w czołówce męskiego tenisa nie ma tylu czeskich tenisistów?. - Dziewczynki są zwykle bardziej zdyscyplinowane niż chłopcy, którzy częściej się buntują. Poza tym w Czechach chłopcy mają szansę zrobić karierę i zarobić duże pieniądze w piłce nożnej, koszykówce czy hokeju na lodzie, a na dziewczyny nie czekają takie możliwości. Tak więc tenis jest w naszym kraju wyborem numer jeden dla dziewczynek i numerem trzy-cztery dla chłopców - tłumaczy Knap.
W pierwszej "100" rankingu ATP jest tylko jeden reprezentant Czech - Jiri Lehecka (33. ATP). Z kolei w top 100 WTA znajdziemy dziś aż dziewięć Czeszek. Część z nich wystąpi w tym tygodniu w turniej BNP Paribas Warsaw Open.
Tony Fairbairn z ubitennis.net wskazuje na przykłady Czech, Rosji i Ukrainy (przed wojną). - W krajach tych widziałem zawsze dużą chęć do stałego inwestowania w talenty i programy młodzieżowe. Istnieje tam jasna struktura dochodzenia do sukcesu - uważa.
Rosjanie popełnili błąd w przypadku Rybakiny, długo nie doceniali Kudermietowej, ale to wyjątki. Ich rodzimy tenis może liczyć na silne wsparcie, a na czele tamtejszego związku stoi charyzmatyczny Szamil Tarpiszczew, były radziecki tenisista i trener.
Fairbairn: - Nikt tam nie popada w euforię, gdy dana zawodniczka radzi sobie dobrze, a wszyscy skupiają się na tym, by dalej rozwijać dyscyplinę, budować zaplecze do kolejnych sukcesów." Brytyjczyk widzi w tym podobieństwo do sytuacji, jaka panuje dziś we Włoszech, ale w odniesieniu do męskiego tenisa.
- Włoscy działacze stale szukają nowych dróg rozwoju - przede wszystkim za pomocą inwestowania w lokalne turnieje - by wychować kolejne pokolenia zdolne rywalizować na poziomie rozgrywek ATP - mówi Brytyjczyk. Dzięki temu w top 100 ATP jest obecnie aż sześciu Włochów. O tajemnicach sukcesu włoskiego męskiego tenisa pisaliśmy dwa lata temu na Sport.pl.
Marco Mazzoni z portalu livetennis.it zwraca uwagę na gęstą sieć turniejów juniorskich w Europie i silniejszy przez to duch współzawodnictwa. - To bardzo pomaga najbardziej utalentowanym dzieciakom "wydostać się" z kraju i zdobywać doświadczenie przydatne później w zawodowym tenisie - mówi Włoch.
Wskazuje także na geografię. - Koszty podróży po Europie są niskie w porównaniu z innymi kontynentami, gdzie odległości są często dużo większe - np. w Ameryce Południowej. Młody europejski tenisista wydaje mniej na wyjazdy niż południowoamerykański, dla którego wypad na Stary Kontynent to zawsze duży wydatek, szczególnie na wstępnym etapie kariery - mówi.
Mazzoni wskazuje również na mentalną stronę fenomenu słowiańskich tenisistek. - Mam wrażenie, że sukcesy napędzają kolejne. Wiele dziewczynek z Czech, Polski czy Rosji uwierzyło, że dzięki tenisowi mogą wskoczyć na wyższy poziom życia, jest to świetny sposób zarabiania pieniędzy, a przy okazji podróżowania po świecie - podkreśla.
Potwierdza to także ostatni wpis Igi Świątek na Instagramie. "Muszę przyznać, że mam najlepszą pracę na świecie, skoro pozwala mi podróżować do takich miejsc. Poważnie rozważam zostanie tu do końca miesiąca… Tylko nie mówcie nic mojemu teamowi" - napisała z uśmiechem Polka, chwaląc się zdjęciami z krótkich wakacji na Krecie.
W przypadku naszej liderki rankingu Chris Oddo z Tennis Majors przyznał: - Myślę, że dzięki Idze może rozwinąć się nowa kultura tenisa w Polsce. Trzeba też oddać Agnieszce Radwańskiej, że to ona przełamywała bariery i utorowała Idze Świątek drogę do sukcesów.
Na geografię tenisistki nie mają wpływu. Podobnie jak na warunki fizyczne, a to jedna z cech, która zdaniem Hugo Durana decyduje o dzisiejszych sukcesach Słowianek. - Moim zdaniem tenisistki z Europy Środkowo-Wschodniej mają o wiele lepsze warunki fizyczne niż ich rywalki z Europy Zachodniej. To jest szczególnie istotne w ostatnich latach, gdy tenis stał się dużo bardziej "fizyczny". Te wyższe i silniejsze mogą liczyć na większe sukcesy - mówi hiszpański dziennikarz.
W przeszłości warunki fizyczne czy przygotowanie na tej płaszczyźnie nie odgrywały w kobiecym tenisie aż tak wielkiej roli. Wszystko zmieniło się wraz z wejściem do rozgrywek sióstr Williams na przełomie wieków. W szczytowej formie Serena i Venus uderzały piłkę znacznie mocniej od przeciwniczek i m.in. na tym polegała ich przewaga.
Z Amerykankami rywalizowały czasem z powodzeniem atletycznie zbudowane Wiktoria Azarenka (183 cm wzrostu) czy Maria Szarapowa (188). Dziś ich miejsce zajęły Aryna Sabalenka (182) czy Jelena Rybakina (184).
- Uważam, że w przypadku mężczyzn jest to bardziej zrównoważone. Carlos Alcaraz mierzy 185 cm wzrostu, Alexander Zverev 198, ale to nie ma większego znaczenia, bo Hiszpan i tak jest w stanie generować bardzo mocne uderzenia. Z drugiej strony moja rodaczka Sara Sorribes-Tormo, która ma 176 cm - zaledwie osiem mniej niż Jelena Rybakina - sprawia wrażenie, jakby uprawiała zupełnie inną dyscyplinę sportu niż Rybakina. Różnica siły uderzeń między nimi jest ogromna - podkreśla Duran.
Brakuje jednej dobrej odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak wiele tenisistek o słowiańskich korzeniach należy dziś do czołówki kobiecego tenisa. Trudno jednak uznać, że jest to kwestia przypadku. Analizując ranking WTA na przestrzeni ostatnich lat widać stały trend w tym zakresie. Gdyby dziś zakładano Organizację Kobiecego Tenisa, wśród założycielek znalazłyby się zapewne Polka, Czeszki czy Rosjanki, a nie Amerykanki i Australijki.