Tradycyjnie w Newport dobiega końca sezon na kortach trawiastych. W finale tej imprezy zagra Adrian Mannarino (38. ATP), który od lat jest jednym z nielicznych specjalistów od tej nawierzchni. Francuz był rozstawiony z dwójką, więc on wywiązał się ze swojego zadania i pokonał wszystkich niżej notowanych rywali. Tego nie zdołała zrobić turniejowa jedynka Tommy Paul (14. ATP), który odpadł na etapie ćwierćfinału z Johnem Isnerem.
38-letni rosły Amerykanin jest czterokrotnym triumfatorem tej imprezy, lecz w ostatnim czasie gra mało i słabo. Paula jednak zdołał ograć w półfinale czekał na niego dwadzieścia lat młodszy Alex Michelsen (190. ATP). 18-letni tenisista z Kalifornii wygrał to spotkanie 7:6(6), 6:4 i stał się sensacyjnym finalistą turnieju ATP 250 w Newport jako gracz z końcówki drugiej setki. - Nie czuję się, jakbym był w finale. Ale to chyba dobrze. Dlatego gram tak luźno - mówił po spotkaniu nastolatek. - Dorastałem, obserwując go. Całkiem fajne - dodał.
To dopiero drugi występ Michelsena w drabince głównej imprezy ATP Tour. Pierwszy miał miejsce całkiem niedawno, pod koniec czerwca na Majorce, gdzie okazała się "szczęśliwym przegranym" z kwalifikacji i w pierwszej rundzie przegrał w trzech setach z późniejszym triumfatorem Chrisem Eubanksem, który jest największą rewelacją okresu gry na trawie.
18-latek prawo gry w Newport w turnieju ATP 250 zagwarantował sobie triumfem w Challengerze rozgrywanym w Chicago. Pokonał tam m.in. wracającego do formy Keia Nishikoriego czy utalentowanego Junchenga Shanga. Obu w trzech setach. Dobra wyniki w ostatnim okresie pozwoliły mu na spory awans rankingowy - z 250. na 190. miejsce w rankingu ATP.
Choć Alex Michelsen mierzy aż 193 centymetry wzrostu to nie gra jak stereotypowy Amerykanin, który może pochwalić się bardzo dobrymi warunkami fizycznymi. Tenisista dobrze porusza się po korcie, a jako ulubione uderzenie wskazuje bekhend, choć oczywiście w dużej mierze korzysta z mocnego serwisu.
U wielu tenisistów kluczową rolę w rozwoju odgrywali rodzice i w tym przypadku było podobnie. Ojcem Michelsena był prawnik, a matka nauczycielem i pisarką, która prawie codziennie odbijała piłkę z synem. Na studiach otrzymywała jednak wyróżnienia sportowe. Jak wskazuje sam tenisista, jego rodzicielka dawała mu dwie istotne lekcje: cierpliwość i spokój w grze. Amerykanin nie zawsze się ich trzyma. Z powodu zirytowania zdarza mu się opuszczać kort w połowie treningu. - [Moja mama] jest bardzo opanowana na korcie. Nie zbliżam się nawet do tego poziomu. Chciałbym być. To jest coś, do czego zdecydowanie chcę dążyć, patrząc w przyszłość - powiedział zawodnik.
Jest w dodatku przesądny i na każdym turnieju stara się jeść to samo, a sam podkreśla, że jego ulubionym posiłkiem jest hamburgiem. - Kiedy jadę na turniej i wygrywam, staram się jeść te same rzeczy, używać tego samego kapelusza, tych samych rakiet, tego samego prysznica w szatni. Może jednak jestem trochę przesądny, ale nie sądzę, żeby to było przesadą. Czasami, kiedy podróżuję z ludźmi, mówią: "Musimy tu znowu zjeść?" - wyznał w rozmowie z ATP.
Przed 18-latkiem teraz bardzo trudny wybór - uniwersytet czy zawodowstwo? Zeszłej jesieni Michelsen zobowiązał się grać dla college'u w Georgii, lecz wtedy był w szóstej setce rankingu. Ale teraz, po przebiciu się do połowy drugiej setki i dotarciu do finału w Newport, Michelsen stoi przed dylematem. - US Open to moment, w którym może pokazać perspektywy i zobaczyć, co będzie dalej - powiedział jego szkoleniowiec. - Muszę wrócić do domu, porozmawiać z rodziną i zobaczyć, co będziemy robić - mówił sam Michelsen.
Aktualnie 18-letni Amerykanin z Kalifornii jest 140. zawodnikiem rankingu mężczyzn, a jeśli pokona w niedzielnym finale w Newport Adriana Mannarino może wykonać skok o kolejne dwadzieścia pozycji. Alex Michelsen ma także spore szanse zagrać na koniec sezonu w ATP Next Gen Finals dla graczy poniżej 21. roku życia.