Aryna Sabalenka mogła przerwać ponad roczne panowanie Igi Świątek w kobiecym tenisie. Gdyby Białorusinka awansowała do finału wielkoszlemowego Wimbledonu, zostałaby liderką rankingu WTA. Tak się jednak nie stało. Sabalenka po zaciętym pojedynku, przegrała w półfinale z Tunezyjką Ons Jabeur 7:6, 4:6, 3:6.
Jak informuje portal UDF.by, porażka Aryny Sabalenki wcale nie zmartwiła kibiców na Białorusi. Mało tego, białoruski portal wskazuje także trzy powody, dlaczego Białorusini "gardzą" wiceliderką rankingu.
- Aryna Sabalenka straciła szansę na zostanie pierwszą rakietą świata, przegrywając w półfinale Wimbledonu. Po przeczytaniu komentarzy białoruskich fanów w sieci łatwo można się przekonać, że nie stało się to dla nich zmartwieniem - napisano.
Portal zaznacza, że nawet propagandysta Grigorij Azarenok miał zauważyć, że białoruscy kibice nie cieszyli się z triumfu Aryny Sabalenki w wielkoszlemowym Australian Open na początku roku. - Życzą jej klęski - napisał. Jak się okazuje, jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy.
Po pierwsze, Aryna Sabalenka jest wykorzystywana przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę do tworzenia sobie pozytywnego wizerunku.
"W 2018 roku w Pałacu Niepodległości miało miejsce bardzo dziwne spotkanie: Sabalenka przyszła porozmawiać sam na sam z Aleksandrem Łukaszenką. Służba prasowa prezydenta Białorusi podkreśliła, że spotkanie odbyło się na prośbę Sabalenki. (...) Dopiero niedawno tło zostało wyjaśnione na kanale YouTube ChestnOK. Okazuje się, że w młodości Sabalenka podpisała nieopłacalny kontrakt z rosyjskim agentem sportowym. Aby obejść normy prawne, zwróciła się do Łukaszenki, którego podwładni "wyjaśnili" agentowi, jakich negatywnych konsekwencji może się spodziewać, jeśli nie zwolni białoruskiej tenisistki" - napisano.
Po drugie, Aryna Sabalenka miała wg Białorusinów przymknąć oko na przemoc na Białorusi i stanąć po stronie Łukaszenki w pamiętnych protestach.
Gdy na Białorusi rozpoczęły się protesty brutalnie tłumione przez państwowe władze, Sabalenka w mediach społecznościowych napisała tak: "Nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się na mojej spokojnej, rodzinnej Białorusi. Już czwartą noc nie mogę spać, nie mogę patrzeć na okrucieństwo wobec bezbronnych ludzi. Po co? Proszę zaprzestać przemocy!!! Dbajcie o siebie i swoich bliskich, drodzy Białorusini".
Białorusini wskazują jednak, że Sabalenka nie wymieniła jednak bezpośrednio strony odpowiedzialnej za przemoc wobec ludności cywilnej. A potem całkowicie zamilkła na temat strasznych wydarzeń, które miały miejsce na Białorusi. Tenisistka zaczęła też agresywnie reagować w komentarzach.
Co więcej, pod koniec 2020 roku tenisistka miała "podpisać prorządowy list białoruskich sportowców, w którym napisano, że ich „obowiązkiem nie są apele polityczne, ale wygrywanie na arenach sportowych". List ten pojawił się wbrew apelowi sportowców, którzy nie bali się głośno mówić o przemocy w kraju"
"Miesiąc później Sabalenka ostatecznie opowiedziała się po stronie dyktatora - pojawiła się na przyjęciu noworocznym z Łukaszenką, który stłumił powszechne protesty przeciwko jego władzy" - dodano.
Ale to nie wszystko. Na Białorusi nie zapominają, że Aryna Sabalenka długo odmawiała potępienia rosyjskiej agresji na Ukrainę.
"Biorąc pod uwagę, że mieszka w Stanach Zjednoczonych, wydawało się, że Sabalenka nie będzie miała problemu z potępieniem agresorów i współagresorów. Ale nie. Białoruska tenisistka, mimo codziennych ofiar śmiertelnych na Ukrainie, udawała, że nie chce "wchodzić do polityki". Dopiero w styczniu 2023 roku stwierdziła, że "nikt nie popiera wojny". Dodając do tego słowa budzące wątpliwości w dźwięcznym stanowisku" - napisano.
Chodzi o ten cytat tenisistki: "Dlaczego musimy o tym krzyczeć na każdym kroku? To w niczym nie pomoże".
Dopiero kilka tygodni Sabalenka powiedziała nieco więcej na konferencji prasowej w Paryżu: "Nie popieram wojny, co oznacza, że w tej chwili nie popieram Łukaszenki". Białorusini podchodzą jednak nieufnie do tych słów. Uważają, że tenisistka powiedziała to nieszczerze, pod presją, o czym świadczy m.in. użyte sformułowanie "w tej chwili".
Co więcej, białoruskich kibiców w ogóle nie poruszył poświęcony Sabalence odcinek serialu Netflixa "Break point", w którym "białoruska tenisistka ze łzami w oczach opowiadała, z jaką nienawiścią spotkała się za to, że nie potępiła wojny na Ukrainie".
Białorusini przypominają cytat byłego reprezentanta w piłce nożnej Aleksandra Chackiewicza, który miałby być popierany przez większość z nich.
"Teraz te zwycięstwa (Sabalenki i Azarenki) mnie tam mniej cieszą, bo przecież dziewczyny to niezależne, bogate dziewczyny, ale bez stanowiska. Trzeba powiedzieć z całą pewnością, że "jestem przeciwko wojnie". A nie tak: "Jestem przeciwna jakiejkolwiek wojnie". Przeciwko jakiejkolwiek wojnie? Teraz w Europie toczy się jedna wojna, 500 kilometrów od twojego domu. A ty mówisz, że jesteś przeciwna jakiejkolwiek wojnie. Żyj w Ameryce, trenuj w Ameryce. Nie rozumiem tego, że wszystko to odbywa się za pomocą ogólnych zwrotów" - powiedział Chackiewicz.
Aryna Sabalenka nie będzie miała szans na dogonienie Igi Świątek w rankingu WTA przynajmniej do US Open w Nowym Jorku, które rozpocznie się 28 sierpnia i w którym Świątek będzie broniła wywalczonego przed rokiem tytułu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!