Iga Świątek zapewniła sobie czwartą rundę wielkoszlemowego Wimbledonu, pokonując 6:2, 7:5 Petrę Martić (29. WTA). Polka nie miała łatwego zadania, o czym świadczy wynik drugiego seta, w którym prowadziła już 5:3, lecz najpierw nie wykorzystała piłki meczowej przy podaniu rywalki, a następnie została przełamana do zera.
Kluczowy dla losów meczu był następny gem, w którym Chorwatka prowadziła już 40:0, lecz nie potrafiła zdobyć decydującego punktu, który zapewnić sobie co najmniej tie-breaka. Przegrała jednak pięć następnych punktów z rzędu i została przełamana. Tego Polka już nie wypuściła, zamykając spotkanie.
- Odebrałam jej serwis do zera i czułam, że impet obraca się w moją stronę. Bardzo szybko osiągnęłam 40:0 i już myślałam, że 6:5 jest dla mnie w tym secie. Wyrzuciłam dziś tyle piłek o 2-3 centymetry. Wszystkie challenge były błędne. To boli, ale taki jest tenis - powiedziała po spotkaniu Petra Martić w rozmowie z krajowymi mediami.
Chorwatka to niewygodna rywalka, która często operuje slajsem oraz zmusza przeciwniczki do ciągłej czujności, gdyż lubi zaskoczyć skrótem. W dodatku często biega do siatki, co jest sporą bronią w grze na trawie. - Próbowałam wszystkiego, co uzgodniłam z trenerem i jestem z tego dumny. Żałuję tego drugiego seta - dodała.
Natomiast Iga Świątek była zadowolona po awansie do czwartej rundy, co jest wyrównaniem jej najlepszego wyniku na Wimbledonie. - Czy to był mój najlepszy mecz na trawie? Ciężko to ocenić. Cieszę się, że gram dość równo i że mam już na koncie kilka wygranych meczów na korcie centralnym, bo jest tu nieco inaczej. Można dzięki temu poczuć klimat tej areny - oceniła na konferencji prasowej Polka. O ćwierćfinał liderka światowego rankingu zagra z Belindą Bencic, która wyeliminowała Magdę Linette.