Przypomnijmy: na początku czerwca Karolina Muchova (16. WTA) dotarła do finału Roland Garros, ale tam przegrała 2:6, 7:5, 4:6 z Igą Świątek (1. WTA). Czeszka liczyła, że na Wimbledonie uda się jej znowu osiągnąć sukces, ale przytrafiła się jej seria niefortunnych zdarzeń. Zmagania turniejowe miała rozpocząć we wtorek, ale na korcie pojawiła się dopiero w czwartek.
- Nigdy jeszcze nie miałam takiej sytuacji. To dziwne uczucie grać pierwszą rundę czwartego dnia Wielkiego Szlema. We wtorek i środę czekałam na sygnał od rana do nocy. Dwukrotnie odwołano mój mecz dopiero po godzinie 18:00 - przyznała Muchova.
- W dodatku nie bardzo można było trenować w deszczowe dni. Nie dostałam w środę kortu, tylko dzień wcześniej trenowałam w hali na twardej nawierzchni. Można więc powiedzieć, że takie przygotowania były niewiele warte - skarżyła się Czeszka, którą cytuje portal idnes.cz.
I dodała: - To dziwna sytuacja. Myślałam, że zaraz rozpocznie się drugi tydzień Wimbledonu, a ja nadal nie poznałam piłki. Iga Świątek jest numerem jeden na świecie i jakoś umieszczono ją na dużych kortach z dachem. Dziwnie gra się w pierwszej rundzie, gdy inne zawodniczki są już w trzeciej. Nie da się upchnąć sześciu meczów dziennie na korcie centralnym, a przede mną zawsze są jakieś większe nazwiska.
Jej pierwszą rywalką na Wimbledonie była Jule Niemeier (103. WTA). Niemka sensacyjnie wygrała z Muchovą 6:4, 5:7, 6:1. Na grę Czeszki w decydującej partii mógł mieć wpływ niebezpieczny upadek. Muchova w pewnym momencie poślizgnęła się, a na jej twarzy pojawił się grymas. Choć szybko udało jej się wstać, to poprosiła o przerwę medyczną. Po tym zdarzeniu grała jednak znacznie słabiej. Niemeier w drugiej rundzie zmierzy się z Węgierką Dalmą Galfi (126. WTA).