Anett Kontaveit (81. WTA) niedawno zaskoczyła tenisowy świat decyzją o zakończeniu sportowej kariery. Estonka, która w ubiegłym roku była wiceliderką światowego rankingu, zdecydowała się na tak drastyczną decyzję z powodu problemów z kręgosłupem. Zapowiedziała, że ostatnim turniejem w jej wykonaniu będzie właśnie Wimbledon.
Kontaveit udanie rozpoczęła rywalizację na londyńskich kortach. W pierwszym meczu pokonała 6:4, 6:4 Włoszkę Lucrezię Stefanini (111. WTA), chociaż starcie to budziło oburzenie kibiców, ze względu na usytuowanie go na mało znaczącym korcie. W drugiej rundzie 27-latka zmierzyła się z Czeszką Marie Bouzkovą (33. WTA), ale spotkanie to miało zupełnie inny przebieg. Estonka zdołała wygrać jedynie trzy gemy i po nieco ponad godzinie gry przegrała 6:1, 6:2. To oznaczało, że oficjalnie zakończyła ona singlową karierę.
Po ostatniej akcji na korcie numer 18 miały miejsce szczególne chwile dla Kontaveit. Była wiceliderka rankingu podziękowała Czeszce za grę i otrzymała burzę braw od zgromadzonych kibiców. Sama nie kryła ogromnego wzruszenia, podobnie jak jej matka Ulle Milk, która była obecna na trybunach.
Estonka w trakcie kariery wygrała sześć turniejów WTA. Po raz pierwszy triumfowała na nawierzchni trawiastej w 's-Hertogenbosch w 2017 roku. Ostatni tytuł wywalczyła z kolei w ubiegłym sezonie, wygrywając zmagania na kortach twardych w Petersburgu. Najlepszy wynik w turnieju wielkoszlemowym zanotowała z kolei podczas Australian Open w 2020 roku, kiedy dotarła do ćwierćfinału.
Równie wzruszający moment miał miejsce również podczas ubiegłorocznego Wimbledonu, który był ostatnim występem w karierze Kirsten Flipkens. Półfinalistka londyńskiej imprezy z 2013 roku przegrała w drugiej rundzie z Simoną Halep.