Hubert Hurkacz (18. ATP) rozbudził nasze oczekiwania pierwszym meczem na Wimbledonie, w którym pewnie - 6:1, 6:4, 6:4 - ograł Alberta Ramosa Vinolasa. Przed starciem z urodzonym w Niemczech Janem Choinskim (164. ATP) był murowanym faworytem do zwycięstwa - dla Brytyjczyka druga runda wielkoszlemowa to już był życiowy sukces. W pierwszej rundzie Choinski w czterech setach ograł Dusana Lajovicia, ale nikt nie spodziewał się, że powtórzy ten sukces przeciwko półfinaliście Wimbledonu z 2021 roku. Z drugiej strony niepewność mógł wzbudzać fakt, że Hurkacz zwykle właśnie w takich konfrontacjach miewa spore problemy. Dodatkowym smaczkiem przed tym spotkaniem był fakt, że Choinski ma polskie korzenie, mówi w naszym języku. Z Hurkaczem zna się jeszcze z czasów juniorskich.
Od początku czwartkowego meczu na korcie dominował Hurkacz, który lepiej radził sobie w wymianach. Szybko wypracował sobie dwa break pointy - już w drugim gemie serwisowym rywala, lecz wówczas nie udało mu się jeszcze przełamać przeciwnika. Natomiast przy podaniu Polaka Choinski w zasadzie nie mógł załapać się na grę. Brytyjczyk najlepszy moment miał przy stanie 4:3, gdy wykorzystał chwilową dekoncentrację Hurkacza i zaatakował drugi serwis Polaka. Jednak przy stanie 15:30 Wrocławianin wyciągnął swoją największą bronią, inkasując kolejne dwa asy.
Rozstawiony z nr. 17. Polak swoją przewagę potwierdził przy stanie 4:4 i serwisie Brytyjczyka. Za czwartym break pointem w meczu przełamał rywala. Odpowiedział dobrym returnem pod linię końcową, co dało mu przewagę sytuacyjną w wymianie. Wykorzystał ją dobrym forehandem po linii, a następnie wystarczyły cztery serwisy, aby rozstrzygnąć pierwszą partię na swoją korzyść. Zdecydowanie zasłużenie, gdyż Hurkacz był o klasę lepszym zawodnikiem.
Choinski miał spore problemy w środkowym sektorze kortu. Kilka razy, gdy dostał krótszą niską piłkę, nie potrafił jej odpowiednio przebić na stronę Polaka. W drugim secie sytuacja układała się identycznie. Już w drugim gemie serwisowym Brytyjczyka nasz reprezentant miał 40:15, lecz popełnił dwa błędy z forehandu - może żałować zwłaszcza tej drugiej szansy, gdyż w prosty sposób wpakował piłkę w siatkę. To pozwoliło rywalowi wyjść z opresji.
W problemy Choinski wpędził się sam przy stanie 4:4. Prowadził 40:15 przy swoim serwisie, ale przegrał dwa następne punkty i czuł, że może stracić podanie w tym samym momencie, co pół godziny wcześniej. I tak rzeczywiście było. Brytyjczyk popełnił dwa bekhendowe błędy, nie wytrzymał wymiany slajsowej i znów dał się przełamać w kluczowym momencie seta. Mimo drobnych problemów - stanu 15:30 - Hurkacz prowadził kilka chwil później już 2:0.
W trzeciej partii na korcie przeżywaliśmy swoiste deja vu, gdyż problemy serwisowe Choinskiego znów objawiły się przy stanie 1:1. Półfinalista Wimbledonu z 2021 roku uzyskał przewagę 40:0, lecz chyba poczuł się zbyt pewny przełamania, gdyż nie przyłożył się zbyt starannie do następnych akcji. Szanse szybko uciekły, a Brytyjczyk przedłużył swoje funkcjonowanie w tym spotkaniu. Przy stanie 4:4 wszyscy zaczęli poprawiać się w fotelach, gdyż w dwóch poprzednich partiach 27-latek tracił serwis w takim momencie. Tym razem, mimo delikatnych problemów, wybronił się podaniem.
Spodziewaliśmy się przełamania ze strony wyżej notowanego wrocławianina, a to Choinski stanął przed wielką szansą. Uzyskał wynik 6:5 i 40:0, ale Polak fenomenalnie wyszedł z opresji. Przez pięć setów Hurkacza na Wimbledonie nie oglądaliśmy żadnego tiebreaka - a Polak jest w tym sezonie specjalistą od tej dodatkowej rozgrywki - więc wszystko musiało wrócić do normy i owego ujrzeliśmy w trzecim secie. O jego losach zadecydował przede wszystkim bekhend po linii Hurkacza, który dał mu małe przełamanie
Polak w trzeciej rundzie zmierzy się z Lorenzo Musettim (16. ATP), więc skala trudności zdecydowanie rośnie. Włoch w tym turnieju - podobnie jak Hurkacz - nie stracił jeszcze seta.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!