• Link został skopiowany

Wimbledońska publiczność zgotowała Polce owację. Chciała, aby ten mecz trwał dłużej

- Nie położę się przed nią na korcie - mówiła Magdalena Fręch w rozmowie ze Sport.pl przed meczem z Ons Jabeur. Ale finalistka Wimbledonu sprzed roku pewnie pokonała polską numer trzy 6:3, 6:3.
Ons Jabeur i Magdalena Fręch
AP/screen z Polsatu Sport

Było 3:6 i 0:3, gdy wreszcie dostaliśmy trochę emocji. Magdalena Fręch, światowa numer 70, nie poddała się. Odrobina rozluźnienia u szóstej w rankingu WTA Ons Jabeur wystarczyła, by kwadrans później na tablicy wyników było 3:6, 3:3, patrząc z perspektywy Polki. W tych kilku gemach Fręch potrafiła znaleźć odpowiedź na nieszablonowy tenis Tunezyjki. A gdy wykorzystała breakpoint, mijając Jabeur będącą pod siatką, wimbledońska publiczność zgotowała jej owację.

Zobacz wideo Iga Świątek wie, co zrobić na trawie. "Średnio 10 centymetrów niżej"

Kilka tysięcy widzów chciało, żeby ten mecz potrwał dłużej, żeby się rozkręcił. My też. Pewnie nawet jeszcze bardziej. Niestety, skończyło się tylko na życzeniach. Przy wyniku 6:3, 3:3 Jabeur poprawiła koncentrację i znów wszystko toczyło się na jej warunkach. Wygrała mecz 6:3, 6:3 w zaledwie godzinę i 16 minut.

Fręch chce więcej, trener chce więcej, my też chcemy więcej

To dziewiąty wielkoszlemowy turniej Fręch w karierze. Najdalej, w trzeciej rundzie, była rok temu na Wimbledonie. Rok temu pokonała w pierwszej rundzie rozstawioną z numerem 21 Camilę Giorgi 7:6, 6:1. Ona w tamtym roku miała też zwycięstwo nad Petrą Kvitovą w Charleston, a w Roland Garros była blisko pokonania Angelique Kerber (6:2, 3:6, 5:7) - z byłą numer jeden miała dwa meczbole.

W tym roku w pierwszej rundzie Roland Garros Fręch rozbiła 6:1, 6:1 rozstawioną z numerem 29 Shuai Zhang, ale odpadła już w następnej rundzie z nierozstawioną Kamillą Rachimową.

Fręch gra w turniejach wielkoszlemowych od pięciu lat. Wiele razy przebijała się z kwalifikacji i odpadała w nich, teraz ma wreszcie pozycję, która pozwala jej grać bez kwalifikacji. Teraz tenisistka z rocznika 1997 powinna pierwszy raz w karierze skończyć sezon w top 100 rankingu. Ale ona i jej trener chcą więcej.

Fręch jest 70. w rankingu WTA. Tydzień temu była 68. i to był jej najlepszy wynik w karierze. A trener Andrzej Kobierski mówił w rozmowie ze Sport.pl tak: - Magda z miesiąca na miesiąc po prostu wygląda coraz lepiej. Od marca widzę postęp i myślę, że utrzymamy ten trend, dzięki czemu jeszcze w tym roku spróbujemy zapukać do top 50.

Przed Wimbledonem Fręch doszła do ćwierćfinałów turniejów na kortach trawiastych w Nottingham i Birmingham. Jej i trenerowi marzyło się nawet przebicie wyniku sprzed roku, a więc dojście do drugiego tygodnia, do czwartej rundy, do najlepszej "16". Za to Fręch dostałaby bardzo dużo punktów.

Fręch powalczyła, ale Jabeur nie dała szans

- Ubiegłoroczny Wimbledon był takim fajnym bodźcem do działania, do jeszcze lepszego treningu, dawania z siebie więcej. Bo poczułam, że mogę. To był przełomowy moment. Wiedziałam, że jestem w stanie grać na tym poziomie, by kwalifikować się do turniejów głównych. A potem już tak się wszystko potoczyło, że cel w postaci awansu do TOP 50 rankingu stał się realny - mówiła Fręch w rozmowie ze Sport.pl już na Wimbledonie.

Niestety, na razie nic z planów Fręch i Kobierskiego nie wypaliło. W meczu z Jabeur Polka powalczyła, nie załamała się w bardzo trudnej sytuacji. Ale jedna statystyka mówi dużo o tym jak ten mecz wyglądał - Jabeur miała 33 uderzenia kończące i 29 niewymuszonych błędów, a Fręch miała tu bilans 4:12. To zdecydowanie pokazuje, że cały czas inicjatywa należała do rywalki, a Polka nawet nie była blisko zagrania takiego meczu, na jaki liczyliśmy.

Fręch się rozwija, pnie się w rankingu i za to brawa. Ale widać jeszcze musi zaczekać na naprawdę wielki mecz, którym przedstawi się całemu światu.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: