Tak Świątek mogłaby odpowiedzieć na słowa Flipkens. "Niesamowita"

- Kaja zagra z najlepszą tenisistką świata, ale nikt nie jest maszyną, nikt nie jest robotem - mówiła Kirsten Flipkens, konsultantka Karoliny Muchovej. Oczywiście belgijska tenisistka ma rację. Ale w finale Roland Garros znów zobaczyliśmy, że nikt inny nie wykonuje aż takiej roboty jak Iga Świątek. Polka pokonała Czeszkę 6:2, 5:7, 6:4 i zdobyła swój czwarty tytuł wielkoszlemowy. Już trzeci w Paryżu!

Karolina Muchova, 43. tenisistka rankingu WTA, rzuci wyzwanie numerowi jeden - takie były powszechne oczekiwania, a może bardziej pragnienia przed finałem Roland Garros.

Zobacz wideo Kulisy Roland Garros. Tak wygląda turniej od strony kibica

Po półfinałach, w których Iga Świątek wygrała z Beatriz Haddad Maią 6:2, 7:6, a Muchova pokonała Arynę Sabalenkę 7:6, 6:7, 7:5, wiedzieliśmy, że łatwo nie będzie. Czeszka z Sabalenką, numerem dwa światowego rankingu, przegrywała w decydującym secie 2:5 i 30:40, ale obroniła meczbola i wygrała pięć kolejnych gemów. Z Igą też odrobiła duże straty.

Finał nie pokazał dużej różnicy między numerem 1 a numerem 43

Nieustępliwość Muchovej pokazana przeciw Sabalence, jej wszechstronny tenis, a do tego zwycięstwo nad Igą w ich jedynym wcześniej starciu - to miały być poważne atuty Czeszki. Przed finałem wszyscy i wszędzie przypominali ten jedyny mecz Świątek - Muchova. Ale to był 2019 rok, wtedy Iga była dopiero 18-latką startującą do wielkiej kariery (Karolina jest o pięć lat starsza). I - co też ważne - tamten mecz w Pradze Świątek zaczęła od seta wygranego 6:4, a później przegrała 1:6, 4:6 na pewno również dlatego, że był to jej drugi mecz grany tamtego dnia. Po prostu Iga przebijała się do turnieju głównego z kwalifikacji, a że wcześniejsze dni były deszczowe, to plan gier stanął na głowie. Karolina nie musiała się tym martwić, bo skorzystała z dzikiej karty od organizatorów.

Podczas pierwszego meczu Świątek - Muchova Polka była 96., a Czeszka 106. w rankingu WTA. Były więc na podobnym poziomie. Dziś obie są świetne, obie zasłużenie zagrały w finale Roland Garros, ale jednak jest między nimi spora różnica. Mimo że finałowy mecz koniec końców takiej nie pokazał.

Świątek to światowa numer jeden od grubo ponad roku (od 4 kwietnia 2022). Dla Igi to był czwarty finał wielkoszlemowy i już 18. finał turnieju WTA w karierze. Iga zdobyła czwarty tytuł wielkoszlemowy i 14. w ogóle. Natomiast dla Muchovej to był debiut w wielkoszlemowym finale, dopiero trzeci finał WTA i szansa na dopiero drugi tytuł w tym cyklu. Ona jest w światowym rankingu 43., a najwyżej była 19. Tak, to jest tenisistka z potencjałem na większe rzeczy i bardzo możliwe, że teraz - po tym jak uporała się z licznymi problemami ze zdrowiem - na stałe wejdzie do najściślejszej czołówki. Ale wchodzenie do powiedzmy top 10 czy top 5, a długie bycie na absolutnym szczycie to dwie różne rzeczy.

Czy Iga Świątek jest do złamania? Poznaliśmy odpowiedź

Gdyby Muchova wygrała finał z Igą, to już w poniedziałek byłaby w rankingu 10. Po godzinie tego finału na coś takiego zupełnie się nie zanosiło, bo Świątek nie dawała Muchovej żadnych szans. Wynik pierwszego seta - 6:2 - jak najbardziej oddawał dominację Polki. Iga wygrała w nim aż o 13 akcji więcej niż jej rywalka, popełniła o dziewięć niewymuszonych błędów mniej (5 do 14 - siła spokoju), dwa razy przełamała Czeszkę, a sama nie dała się przełamać.

Po takim secie waleczne serce w Muchovej nie przestało bić z nadzieją na zwycięstwo, ale rozum musiał pytać czy Iga Świątek jest do złamania. Odpowiedź brzmi: nie, nie jest. Ale ile myśmy się nadenerwowali, zanim znów się o tym przekonaliśmy!

"Już przegrała!", "Koniec!". Nigdy nie lekceważ serca Mistrza!

Świątek miewa gorsze dni i gorsze momenty. Jak każdy. Ale po pierwsze nauczyła się wygrywać nawet wtedy, a po drugie: tych gorszych dni i momentów Iga ma niewiele. A gdy już przychodzą, to reaguje jak w tym finale.

W drugim secie Muchova zdołała odrobić straty i wynik 0:3 zamienić na 3:3. Czeszka wyraźnie odżyła, wyglądała, jakby wstąpiły w nią nowe siły, a Świątek myliła się, pokazywała, że rzeczywiście nie jest robotem. Jakość gry Igi spadała, a Muchova się rozkręcała i w końcu przy wyniku 6:5 wykorzystała trzeciego setbola.

Odwracając seta z 0:3 i zostając w meczu Muchova dostała ogromnych skrzydeł. Trzeciego, decydującego, seta zaczęła od przełamania Igi do zera! Do zera wygrała też gema na 2:0! Kończąc go dwoma asami!

8:0 w punktach i 2:0 w gemach na początku drugiego seta - tak fruwała Muchova. "Już przegrała, "Koniec", "Nie ma szans" - tego typu komentarze dotyczące sytuacji Igi zalewały media społecznościowe z intensywnością jeszcze większą od tej, jaką na korcie pokazywała Czeszka.

Ale wtedy Iga całą sobą przypomniała, że nigdy nie wolno lekceważyć serca mistrza. Dosłownie kilka minut później Świątek prowadziła 3:2. A to dlatego, że w krytycznym momencie zaczęła grać swój najlepszy tenis. Muchova na to odpowiedziała i z 2:3 wyszła na 4:3. Ale gdy serwowała, to Świątek najpierw nie dała jej uciec na 5:3, a w końcu sama wrzuciła ten swój specjalny, mistrzowski bieg i odjechała, wreszcie dojeżdżając do mety.

Po utracie podania, przy wyniku 3:4 i przed gemem serwisowym Muchovej Iga zamknęła oczy i spokojnie stała na korcie. To samo zrobiła, gdy prowadziła 6:2, 5:7, 5:4 i 40:15, przed piłką meczową. Ona w tych niesamowicie nerwowych okolicznościach umiała się uspokoić i skoncentrować.

Iga ŚwiątekIga Świątek screen z Eurosportu

Muchova miała serię jak Navratilova, ale Świątek ją przerwała

Napięte do granic możliwości nerwy przeplatane zimnym wyrachowaniem, ogień na ogień w wymianach, ale też techniczne fajerwerki w postaci skrótów i przebitek pod siatką - to wszystko oglądaliśmy w tym epickim meczu. Tak, nie byłoby tej całej sportowej batalii, gdyby gra Świątek nie zaczęła falować przy wyniku 6:2, 3:0 dla niej. Ale oddajmy też Muchovej wszystko, co jej się należy - pokazała, że jest rewelacyjną i tenisistką, i wojowniczką. Ona aż do teraz nigdy nie przegrała meczu z przeciwniczką z top 3 rankingu WTA!

W pięciu takich spotkaniach w swoim życiu eliminowała Karolinę Pliskovą na Wimbledonie, Ashleigh Barty na Australian Open, Naomi Osakę w dużym turniej w Madrycie, Marię Sakkari na ubiegłorocznym Roland Garros i teraz Sabalenkę w półfinale. To jest wyliczanka, która robi wrażenie. Bilans 5:0 po swoich pięciu pierwszych meczach z rywalkami top 3 ostatnio miała Martina Navratilova, ikona z całkiem innej tenisowej ery.

- Nawet nie wiedziałam o tej statystyce. Ale wspaniale to wiedzieć, bo to pokazuje, że mogę z takimi tenisistkami rywalizować. To zwiększy moją pewność siebie - odpowiedziała Muchova na konferencji prasowej po pokonaniu Sabalenki, gdy tę statystykę przytoczył jej jeden z dziennikarzy.

Ale też Czeszka dodawała, że mimo tak genialnego bilansu z rywalkami z top 3 nagle nie zacznie uważać się za faworytkę finału ze Świątek. Oficjalna strona WTA mogła pisać, że Muchova może być pierwszą od 14 lat tenisistką, która w drodze do tytułu wielkoszlemowego pokona światową numer dwa i światową numer jeden. Kristin Flipkens - wciąż aktywna belgijska tenisistka będąca konsultantką Muchovej - mogła mówić, że "Kaja wyjdzie na kort grać swoją grę i czerpać z tego radość", ale na koniec łzy radości płynęły z oczu Igi, a Karolina płakała ze smutku.

Iga Świątek najlepsza z ludzi!

Na pełne nadziei słowa Flipkens, że "nikt nie jest maszyną, nikt nie jest robotem" Iga mogłaby odpowiedzieć, że owszem, robotem nie jest, ale że za nią stoi niesamowita robota.

Świątek jest najlepszą tenisistką świata, bo wykorzystuje potencjał, jaki ma. Pokazała go w 2020 roku, gdy jako nierozstawiona tenisistka wygrała Roland Garros po raz pierwszy, rozstawiając wszystkie rywalki po kątach. Dziś Iga sięgnęła po czwarty wielkoszlemowy puchar, bo po wejściu na szczyt zrobiła wszystko, żeby się na nim urządzić. To jest praca nad czystym tenisem, to jest ciągły rozwój mentalny, to jest pokora. To jest naprawdę wszechstronna, rzetelna praca. To jest dobra, po prostu świetna robota! Nie robota, tylko najlepszej z ludzi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.