Iga Świątek udowodniła, że jest brylantem. Dołączyła do wielkiej dwójki

Agnieszka Niedziałek
Iga Świątek w wielkoszlemowych finałach wciąż jest brylantem. Bilansem 4-0 mogą pochwalić się jeszcze tylko dwie inne tenisistki w Open Erze. Karolina Muchova decydujący mecz Roland Garros zaczęła jak nieoszlifowany diament, ale od połowy spotkania sięgała już do kapelusza z magicznymi zagraniami. Jak przegrać po raz pierwszy w karierze seta w meczu o taką stawkę, to właśnie z tak grającą rywalką.

Szkoda, że ostatni punkt Iga Świątek zdobyła po podwójnym błędzie Karoliny Muchovej, bo ten niemal trzygodzinne pojedynek zasłużył na lepsze zakończenie. Emocji i widowiskowych akcji było mnóstwo, łez Polki - też. Na szczęście dla jej kibiców – łez szczęścia. 22-latka wygrała 6:2, 5:7, 6:4 i po raz pierwszy w karierze straciła seta w wielkoszlemowym finale. Ale dzięki temu ten sukces powinien smakować jej jeszcze lepiej.

Zobacz wideo Kulisy Roland Garros. Tak wygląda turniej od strony kibica

Świątek z wyjątkową siódemką oraz jak Seles i Osaka. Muchova nieoszlifowanym diamentem

Już po pierwszych 45 minutach sobotniego pojedynku Świątek zapisała się w historii - nikt przed nią w singlu w Open Erze nie wygrał pierwszych siedmiu setów w wielkoszlemowych finałach. Sześć mieli na koncie Lindsay Davenport, Roger Federer i Lleyton Hewitt. Po ostatniej akcji Polka dołączyła zaś do Moniki Seles i Naomi Osaki, które jako jedyne wśród tenisistek wygrały w Open Erze swoje cztery pierwsze finały zmagań tej rangi.

Liderka światowego rankingu nieraz wolno się rozkręcała i słabo zaczynała mecze - dotyczyły to zarówno turniejów WTA, jak i Wielkiego Szlema. Ale nigdy w finałach tych najbardziej prestiżowych zmagań. Tu od początku starała się narzucić swoje warunki i zdominować rywalkę. Robiła to zawsze na tyle skutecznie, że w dwóch pierwszych podejściach wybite z rytmu (Sofia Kenin) czy zdenerwowane (Coco Gauff) rywalki w sumie nie były w stanie ugrać w całym meczu więcej niż pięciu gemów. Nieco mocniej postawiła się Polce w ubiegłorocznym US Open Ons Jabeur, ale ona też nie była w stanie doprowadzić do trzeciej partii. Udało się to dopiero Muchovej, choć pierwsza partia sobotniego spotkania nie wskazywała na to, że Czeszka będzie w stanie zdziałać coś więcej.

Wielkoszlemowe finały Igi Świątek w singlu:

  • 2020 Roland Garros – Sofia Kenin (USA) 6:4, 6:1
  • 2022 Roland Garros – Coco Gauff (USA) 6:1, 6:3
  • 2022 US Open – Ons Jabeur (Tunezja) 6:2, 7:6 (7-5)
  • 2023 Roland Garros – Karolina Muchova (Czechy) 6:2, 5:7, 6:4

- Na początku roku Karolina była 150. rakietą świata. Była diamentem, który wymagał oszlifowania. (...) Teraz wszystkie kawałki odnajdują swoje miejsce w tej układance - oceniła belgijska tenisistka Kirsten Flipkens, która od stycznia jest mentorką Czeszki.

Powrót z półfinału nie był jednorazowym popisem Muchovej. Świątek i Czeszka nawzajem "zepsuły" swoje bilanse

Jej podopieczna jest obecnie 43. w rankingu WTA i przebojem przeszła drogę do pierwszego w karierze finału Wielkiego Szlema. Pod tym względem przypomina trochę Świątek z Roland Garros 2020. Tyle że Polka wtedy do meczu o tytuł przystąpiła bez kompleksów, a Czeszkę wyraźnie sparaliżowała stawka pojedynku. W półfinale pod koniec meczu miała problemy zdrowotne, ale w sobotę nie miała zabandażowanego dla bezpieczeństwa uda, więc można raczej założyć, że jej głównym problemem było to, by okiełznać emocje.

Co prawda w gemie otwarcia posłała dwa skuteczne skróty, które są znakiem firmowym jej urozmaiconej gry, ale potem zaczęły przeważać głównie nerwy i błędy. Na pierwszym planie były moc i czujność Świątek. Muchova miała czasem dobry pomysł, ale brakło jej wykonania. Jak w piątym gemie, gdy popisała się returnem po ostrym skosie, ale raszynianka była na to przygotowana, a jej rywalka nie trafiła dobrze w piłkę.

26-latka w stojącym na bardzo wysokim poziomie półfinale z Aryną Sabalenką pokazała jednak wyraźnie, że nie można jej lekceważyć do samego końca. Z rozgrywającą najlepszy sezon w karierze Białorusinką przegrywała w decydującym secie już 2:5, ale potem dała pokaz magii i waleczności. W finale wróciła do życia na dobre w drugiej odsłonie, przy stanie 0:3. Na początku tego seta nie potrafiła wykorzystać stuprocentowej okazji przy siatce, ale potem zaczęła atakować słabszy serwis Świątek i wykorzystywać szanse w wymianach. Popisowa akcja Czeszki? Gdy odbiła piłkę tyłem, będąc sekundę wcześniej po drugiej stronie kortu. Dało jej to trzecią piłkę setową, którą wykorzystała.

Od tego momentu już nikt nie miał wątpliwości, że Muchova już nie jest nieoszlifowanym diamentem. Na początku decydującej partii gdy Świątek dobiegała znów do jej skrótów, to popisywała się skutecznymi minięciami. Do tego w ważnych momentach dokładała asy. W kluczowym momencie jednak - przy prowadzeniu Czeszki 4:3 po przełamaniu - dała też o sobie znać waleczność tenisistki Tomasza Wiktorowskiego. W końcówce była grała pewnie i konsekwentnie, a Muchova straciła podanie, oddając rywalce w ten sposób ostatni punkt w meczu. Ale niech to nie zamaże jej świetnej wcześniejszej gry.

Muchova "zepsuła" bilans Polki w wielkoszlemowych finałach, urywając jej seta, a Świątek zrewanżowała się jej, zostając pierwszą zawodniczką z Top3, której wszechstronna Czeszka nie zdołała pokonać. Polka po ich poprzednim pojedynku (w 2019 roku w Pradze) mówiła, że wtedy rozgrywała debiutancki sezon w tourze i nie wiedziała do końca, czy to jej miejsce. Sobotnim pojedynkiem obie pokazały, że w finale Wielkiego Szlema nie znalazły się przez przypadek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.