Tenisiści mówią, że debiutancki występ w wielkoszlemowym finale to jedno z największych wyzwań, jakie można przeżyć na korcie. Karolina Muchowa szybko się o tym przekonała. Początek meczu finałowego Roland Garros był w jej wykonaniu nadzwyczaj nerwowy.
Gdy Muchowa odkładała ręcznik na bandach reklamowych, można było zauważyć, że trzęsie jej się ręka. Była tak zdenerwowana, że początkowo żaden plan taktyczny nie był w stanie jej pomóc.
W pierwszych minutach próbowała grać dłuższe wymiany z Igą Świątek, korzystać ze skrótów, atakować przy siatce, serwować mocniej. To wszystko na nic, bo po 10 minutach liderka rankingu prowadziła już 3:0.
Nasza tenisistka zaczęła z kolei tak, jak przystało na doświadczoną już mistrzynię, mimo zaledwie 22 lat. To jej czwarty wielkoszlemowy finał. Wyglądało to tak, jakby sobotni mecz nie robił na niej aż tak wielkiego wrażenia jak na Czeszce. Mogła też liczyć na wielkie wsparcie kibiców. Tak wielu Polaków nie było na kortach Roland Garros od lat.
W końcu jednak Muchowa zdążyła się oswoić z występem w finale. Jej forhendy zaczęły trafiać w kort, próbowała naciskać Polkę. Od razu zareagowała na to francuska publiczność. Po udanym lobie Muchowej przy stanie 0:3, 30:30 widzowie nagrodzili ją ogromnymi brawami. Jakby czekali, aż czeska zawodniczka dołączy poziomem gry do Świątek.
W kolejnych minutach gra się wyrównała, Muchowa doczekała się nawet jednego break pointa przy serwisie Świątek. Nie wykorzystała go, na co zareagowała kwaśną miną. Prawdopodobnie miała świadomość, że musi wycisnąć dziś z każdej takiej sytuacji 100 procent, bo wielu szans nie dostanie. 5:2 dla naszej tenisistki.
- Karolina potrafi zagrać wszystko, jest bardzo wszechstronna - mówiła przed meczem liderka rankingu. Czeszka próbowała wielu rozwiązań na korcie, w tym dalej częstych skrótów, ale w pierwszym secie na niewiele to się zdawało. W ósmym gemie straciła podanie do zera i przegrała partię 2:6.
Muchowa próbowała, ale początek drugiego seta był dokładnie taki sam jak pierwszego. Czeszka wyrzuciła smecz, skrótem trafiła w siatkę, a na koniec nie trafiła forhendem i 2:0 dla naszej tenisistki. Świątek ograniczała błędy do minimum, świetnie mijała rywalkę przy siatce. Grała niezwykle dojrzale.
Po kolejnych minutach było już 3:0 dla Polki. Z jej ust padł charakterystyczny okrzyk "Jazda". Nasi kibice odpowiedzieli głośnym "Dawaj Iga". Można było odnieść wrażenie, że większość bezstronnych widzów była lekko rozczarowana przebiegiem spotkania. Próbowali jeszcze zachęcać Muchową do walki, ale tych nawoływań było coraz mniej.
Aż nagle publika wystrzeliła z radości, gdy Czeszka przełamała pierwszy raz naszą tenisistkę. Po kapitalnym forhendzie po linii Muchowa zmniejszyła stratę do 2:3. Potem potwierdziła to przy własnym podaniu. 3:3, a kibice uwierzyli, że ten mecz może potrwać jeszcze długo. Reakcja Igi Świątek? Najlepsza z możliwych. Gem serwisowy do sera, a po ostatniej piłce rakieta wysoko uniesiona do góry w geście triumfu. 4:3 dla niej.
W kolejnym gemie Karolina Muchowa serwowała bardzo pewnie, a Iga Świątek niewiele mogła zrobić. Po jednej z akcji nieco rozczarowana szeroko rozłożyła ręce, kierując wzrok ku tej części trybun, gdzie siedział jej team. 4:4.
Kolejny gem znów był nieco bardziej nerwowy. Nasza tenisistka popełniła kilka błędów, aż w końcu rywalka doczekała się szansy na przełamanie. Muchowa w ostatniej piłce niewiele musiała zrobić. Świątek długo przygotowywała się do serwisu, publiczność nieco jej przeszkadzała, aż w końcu popełniła podwójny błąd serwisowy i straciła podanie. Wcześniej znów dość intensywnie gestykulowała w kierunku swojego sztabu.
Czeszka miała wyjątkową szansę, by zamknąć seta wynikiem 6:4. Popełniła jednak cztery kolejne błędy i Polka wróciła do gry. 5:5 i dalszy ciąg wojny nerwów. Nasza tenisistka w kolejnym gemie znów została przełamana. Szybko podbiegła do krzesełka, by chwilkę odpocząć. W Paryżu jest dziś 28 stopni w cieniu, obie finalistki często korzystały z ręczników.
W dwunastym gemie obserwowaliśmy pasjonującą walkę. Iga Świątek obroniła dwie piłki setowe, ale trzeciej nie dała rady. Walczyła w obronie z niezwykłą pasją, ale to Czeszka okazała się skuteczniejsza w ataku i doprowadziła do stanu 1:1 w setach. Schodząc z kortu, machała rakietą z niezadowolenia.
Trzeci set zaczął się dla Polki najgorzej, jak mógł. Straciła podanie do zera, na końcu popełniając podwójny błąd z serwisu. Wyglądała na zawodniczkę, która nie może się pozbierać po dramatycznej końcówce poprzedniej partii. To tylko napędzało Czeszkę, która popisała się dwoma asami, grała coraz pewniej i podwyższyła na 2:0. Widać było po niej wielką determinację.
W tym momencie Iga Świątek wrzuciła wyższy bieg. Wróciła do regularności z głębi kortu, odnalazła koncentrację i mozolnie punkt po punkcie odrabiała straty. Z 0:2 zrobiło się 3:2 dla liderki rankingu. Karolina Muchowa nie zaczęła grać gorzej. To Polka prezentowała się na korcie jak mistrzyni. Polscy kibice szaleli na trybunach.
Po chwili Czeszka dorzuciła gema na 3:3. Końcówka zapowiadała się pasjonująca, widzowie na przemian krzyczeli "Iga", "Karolina", "Iga", "Karolina". Po chwili Świątek znów została przełamana, a publiczność zachwycała się poziomem emocji w tym spotkaniu. Niektórzy nie wytrzymywali, krzycząc tuż przed serwisem jednej czy drugiej tenisistki. Sędzia musiała reagować, uciszając ich.
Trwał festiwal przełamań. 4:3 dla Muchowej, a po chwili 4:4. Po ostatniej piłce Czeszka aż złapała się za głowę. Jej skrót nawet nie doleciał do siatki. W dziewiątym gemie Świątek wreszcie utrzymała podanie. Polscy dziennikarze siedzący na trybunie prasowej wyskoczyli z krzesełek.
Można było odnieść wrażenie, że która pierwsza obroni serwis, ta wygra cały mecz. Tak też się stało. W ostatnim gemie Czeszka nie zdołała utrzymać serwisu. Polka kucnęła z emocji. Została mistrzynią Roland Garros trzeci raz w karierze!