Po dramacie zdrowotnym Carlosa Alcaraza (ATP 1) w pierwszym półfinale z Novakiem Djokoviciem (ATP 3), który sprawił, że rywalizacja o finał w tym spotkaniu zakończyła się w praktyce po dwóch emocjonujących setach, można było mieć nadzieję, że więcej emocji w kontekście końcowego wyniku będzie w drugim półfinale. W nim finalista sprzed roku, Norweg Casper Ruud (ATP 4), który w zeszłorocznym finale został zmiażdżony przez Rafaela Nadala (3:6, 3:6, 0:6), mierzył się z wracającym do czołówki po poważnej kontuzji odniesionej przed rokiem Niemcem Alexandrem Zverevem (ATP 27).
Pojedynek na korcie Philippe'a Chatriera rozpoczął się bardzo niespodziewanie. Ale nie pod względem wyniku, lecz przebiegu meczu. Po pierwszym wygranym przez Ruuda gemie serwisowym, w trzech kolejnych gemach nastąpiło do trzech kolejnych przełamań, co nie jest typową sytuacją w męskim tenisie, szczególnie na tym poziomie. Lepiej z tego wyszedł Norweg, który objął prowadzenie 3:1 i znalazł się na autostradzie do wygrania pierwszej partii. Wprawdzie obaj tenisiści mieli jeszcze po jednym break poincie w końcówce seta, do przełamań już nie doszło i Ruud wygrał 6:3.
Powiedzmy sobie szczerze - to nie był wielki mecz. Dobrze dysponowany Casper Ruud pewnie punktował w najważniejszych momentach swojego przeciwnika. Tak też było w drugim secie. Alexander Zverev może mocno żałować czwartego gema, przy jego prowadzeniu 2:1, gdy przy serwisie rywala miał aż trzy break pointy, a jednak ani jednego nie potrafił wykorzystać. A gdy jemu przydarzył się kryzys w gemie serwisowym, Ruud go przełamał do zera na 4:3. To wystarczyło, by kilka chwil później wygrać druga partię 6:4.
W trzecim secie Ruudowi mógł się przypomnieć zeszłoroczny finał, ale tym razem to on deklasował przeciwnika. Zdemolował Zvereva bezlitośnie, nie oddając mu choćby gema, a przy tym tracąc tylko 13 małych punktów. Po nieco ponad dwóch godzinach mógł świętować drugi z rzędu awans do finału w Paryżu.
Casper Ruud pokonał Alexandra Zvereva 6:3, 6:4, 6:0 i to on będzie rywalem Novaka Djokovicia w niedzielnym finale. Dla Norwega będzie to też trzeci wielkoszlemowy finał w karierze - dwa poprzednie przegrał, więc może do trzech razy sztuka? Zadanie będzie miał jednak niezwykle trudne, tak jak przy poprzednich okazjach.