Końcówka dla ludzi o mocnych nerwach. Trybuny zawyły, gdy Świątek obroniła setbola

Dominik Senkowski
Początek zaskakujący, środek meczu spokojny, ale końcówka iście szalona - nie dla ludzi o słabszych nerwach. Iga Świątek pokonała Beatriz Haddad-Maię 6:2, 7:6(7) i zagra w finale Roland Garros!

Z wysokości trybuny prasowej kortu centralnego w Paryżu można było odnieść wrażenie, że Beatriz Haddad-Maia wyszła na półfinał przeciwko Idze Świątek bez zbędnej presji. Nie było po niej widać zbędnego napięcia. W mediach społecznościowych szybko pojawił się obrazek, jak przed rozpoczęciem pojedynku Brazylijka prasowała ubranie, nie tracąc humoru.

Zobacz wideo Na czym polega fenomen Igi Świątek w Roland Garros

Imponujący początek rywalki

Początek półfinałowego spotkania w wykonaniu Haddad-Mai był imponujący. Pierwszy gem przy podaniu Polki? Cztery znakomite akcje i przełamanie do zera. Niosło ją wsparcie z trybun, na których dominowali jej rodacy. "Ole Ole, Ole, Ole, Bia, Bia, Bia" niosło się już na rozgrzewce przez cały stadion. Polskich kibiców nie było może mniej, ale na pewno byli aż tak głośni jak ci z Ameryki Południowej.

Z czasem jednak to nasza tenisistka zaczęła dochodzić do głosu. Budowała przewagę z głębi pola, mądrze rozrzucali rywalkę po korcie. Mogła czerpać z przewagi, jaka wynika z ich dotychczasowej rywalizacji w Paryżu. Przed tym meczem Świątek spędziła w tym roku na kortach Roland Garros zaledwie pięć godzin, a Haddad-Maia prawie 13. 

Świątek odrobiła straty w równie dobrym stylu. 1:1, 1:2, 2:2. Od tego momentu liderka rankingu wrzuciła wyższy bieg, łatwo wygrywając seta 6:2. Widzowie z Brazylii natychmiast ucichli. 

Zacięta walka

Poderwali się dopiero na początku drugiej partii. W pierwszym gemie, trwającym dziewięć minut, Iga Świątek jeszcze obroniła się przed przełamaniem. Przy kolejnej okazji straciła jednak serwis. 2:1 dla Haddad-Mai, a chwilę później 3:1. 

Polka nie dała się porwać emocjom. Mozolnie walczyła o odrobienie straty, na jej twarzy nie było widać żadnych większych emocji - jedynie pełne skupienie. W kilka chwil odwróciła przebieg partii z 1:3 na 4:3. 

Musiała jednak nadal uważać, bo Brazylijka udowodniła w paryskim turnieju, że nigdy nie można jej skreślać. W meczu z Rosjanką Jekateriną Aleksandrową obroniła piłkę meczową, z Tunezyjką Ons Jabeur czy Hiszpanką Sarą Sorribes-Tormo przegrywała 0:1 w setach. W starciu ze Świątek przy stanie 4:4 doczekała się trzech szans na przełamanie, ale żadnej nie wykorzystała. Polka schodząc na przerwę wysoko podniosła rękę w geście triumfu. 

Końcówka drugiej partii była niezwykle zacięta. Gdy Haddad-Maia wyrównała na 6:6, publiczność na trybunach eksplodowała z radości. Większość kibiców - z wyjątkiem polskich - liczyła na trzeciego seta i jeszcze większe emocje. 

Wojna nerwów

W tie-breaku trwała wojna nerwów. Haddad-Maia prowadziła 5:2, by stracić całą przewagę. Potem zyskała piłkę setową przy stanie 6:5, ale jej nie wykorzystała. Duża część trybun zawyła z rozczarowania. A chwilę później z zachwytu, gdy Brazylijka niesamowitą piłkę spadająca na linię obroniła meczbola. 

Świątek doczekała się po chwili jeszcze jednej szansy na zamknięcie meczu i przy własnym podaniu zapewniła sobie awans do finału! To miał być trudny mecz i był. Obie tenisistki ciężko oddychały po zakończeniu spotkania.  

W finale Roland Garros Iga Świątek zmierzy się z Czeszką Karoliną Muchową. Ten mecz odbędzie się w sobotę. Początek o godzinie 15. Relacja w Sport.pl, transmisja w Eurosporcie. 

Więcej o: