- To by było tchórzostwo, gdybym nie chciała z nią zagrać - mówiła Coco Gauff przed ćwierćfinałem Roland Garros z Igą Świątek. W Paryżu 19-letnia Amerykanka zauważyła słusznie, że skoro chce być najlepsza na świecie, to musi pokonać tę, która teraz jest najlepsza. Tylko że mecz pokazał, że Gauff nadal nie jest w stanie tego zrobić.
Iga Świątek ma korzystne bilanse spotkań z większością tenisistek, ale z nikim z czołówki nie wygrywa tak często i tak zdecydowanie, jak z Coco. Po siedmiu meczach jest 7:0 dla Igi, a w setach 14:0.
- Iga jest świetna, a ja nie znalazłam na nią sposobu. Nasze wszystkie mecze wyglądały niemal identycznie - mówiła zapłakana Gauff po piątej porażce, w listopadzie ubiegłego roku podczas WTA Finals w Fort Worth.
Teraz najwięcej o różnicach między Świątek a Gauff powiedział nam ostatni gem pierwszego seta. Od początku meczu Iga miała przewagę, ale waleczna Gauff doganiała, potrafiła wrócić nawet po utracie własnego podania. Ale gdy przyszło jej serwować przy prowadzeniu Świątek 5:4, to nie ugrała nawet punktu. Wtedy Iga postawiła na tak mocną ofensywę, napierała tak bardzo, że rozbiła rywalkę do zera i po chwili swoim zwyczajem schodziła na krótką przerwę do szatni między setami.
Zagadką było, czy Gauff się nie podłamie. Nie zrobiła tego, wola walki w niej nie zgasła, nadzieje na odwrócenie meczu nie umarły. Ale po pierwszym secie wiedzieliśmy, że wszystko tu będzie zależało raczej nie od determinacji Amerykanki, a od tego, jak dalej będzie grała mistrzyni Roland Garros.
W pierwszym secie Świątek miała 12 kończących uderzeń, a Gauff sześć. Jeśli czasami trochę narzekamy na forhend Igi, to przestańmy. Jeśli czasem mówimy, że Iga mogłaby serwować mocniej, to zauważmy, że mocniej wcale nie musi znaczyć lepiej. Najszybszy serwis Gauff miał prędkość 194 km/h, a Świątek 191, średnia prędkość pierwszego podania Coco wyniosła 176 km/h a Igi 166, natomiast drugiego serwisu - 134 do 130 km/h. Ale Iga wygrywała 63 proc. punktów po swoim pierwszym podaniu i aż 73 proc. po drugim, a Coco miała tu tylko odpowiednio 45 i 50 proc.
W drugim secie Gauff znów próbowała wszystkiego, głównie mocnego, ryzykownego grania. Gdy pod siatką przyszło jej uderzyć w Świątek, to uderzyła - bez złośliwości, ale i bez skrupułów.
Co na to Świątek? Nic, wstała, otrzepała się, przyjęła przeprosiny, a kilka minut później krzyczała "Jazda". Bo odjechała - znów docisnęła pedał gazu tak, że rywalka była bezradna i przy jej podaniu wyszła na prowadzenie 4:2. Dosłownie dwie minuty później było 6:4, 5:2 i było jasne, że jest po meczu. Takich sytuacji najlepsza tenisistka świata po prostu nie marnuje.
Co może zrobić Gauff, żeby kiedyś w końcu pokonać Świątek? Musi wciąż dojrzewać. I tenisowo, i mentalnie. Już jest świetna, w rankingu WTA zajmuje szóste miejsce, ale do Igi jeszcze sporo jej brakuje. A może, jeśli kiedyś mecze Świątek - Gauff miałyby się stać prawdziwą rywalizacją, a nie dominacją Igi, Amerykanka sięgnie po jakieś mniej konwencjonalne narzędzia?
Może Gauff pomógłby taki behawiorysta, którego lata temu zatrudniła Maria Szarapowa? Tę historię niedawno na Sport.pl przypomniał Maciej Synówka, były trener m.in. Barbory Krejcikovej i Belindy Bencić. Szarapowa przegrywała z Sereną Williams tak często (skończyło się na bilansie 2:20), że w pewnym momencie opłacała behawiorystę, by poszukał takich zachowań i elementów mowy ciała, którymi Szarapowa mogłaby złamać Williams. Efektów nie było.
Ciekawe czego w najbliższych latach poszuka Gauff, żeby przełamać Igę. Ale to nie nasze zmartwienie. W bliskiej perspektywie kolejny ważny mecz Świątek - półfinał Roland Garros z Brazylijką Beatriz Haddad Maią już w czwartek.