Władze WTA ogłosiły kalendarz na drugie półrocze sezonu 2023. Najważniejsza informacja dla zawodników i kibiców: po czterech latach kobiecy tenis wraca do Chin. Ostatni raz tenisistki występowały w Państwie Środka jeszcze przed pandemią i wybuchem afery z Peng Shuai.
W nowym kalendarzu pojawiło się siedem chińskich turniejów: Guangzhou, Ningbo, Pekin, Zhengzhou, Hongkong, Nanchang i Zhuhai. Od razu nasuwa się więc pytanie, gdzie i kiedy odbędzie się kończąca sezon impreza WTA Finals?
Według nieoficjalnych informacji zawody mają wrócić do Shenzhen. To tam odbył się Turniej Mistrzyń 2019. Jeszcze przed pandemią Chińczycy podpisali z WTA umowę na organizację zawodów w tym mieście na kilka lat.
Ostatni turniej w kalendarzu w Zhuhai kończy się w niedzielę 29 października. Niewykluczone, że już kolejnego dnia ruszy WTA Finals w Shenzhen. Tym bardziej że tak wyglądała końcówka sezonu cztery lata temu: impreza w Zhuhai do 27 października 2019, a od 28 października turniej w Shenzhen.
Pytanie, co w takiej sytuacji z turniejem finałowym reprezentacyjnych rozgrywek Billie Jean King Cup w Sewilli? Impreza rusza we wtorek 7 listopada. Niewykluczone, że WTA Finals skończy się chwilę wcześniej - 5 listopada.
W ten sposób wracamy do dyskusji sprzed roku. Turniej WTA Finals 2022 odbył się w Fort Worth w Teksasie w dniach 31 października - 7 listopada. Dzień później w Glasgow ruszyły rozgrywki BJKC. Z tego powodu część zawodniczek zrezygnowała ze zmagań reprezentacyjnych w Szkocji. Wśród nich były m.in. Iga Świątek i Barbara Krejcikova.
Czeszka wycofała się z powodu kontuzji już po turnieju w Fort Worth. Polka wcześniej zapowiedziała, że nie wystąpi w Glasgow. To była zrozumiała decyzja, bo branie udziału w dwóch tak wymagających imprezach następujących po sobie na koniec i tak już ciężkiego sezonu mogło być niebezpieczne dla organizmu.
Po zeszłorocznym zamieszaniu władze kobiecego tenisa zapowiedziały, że podobna sytuacja już się nie powtórzy. Ogłoszony przez WTA kalendarz oraz termin rozgrywania finałów BJKC zaproponowany przez ITF dają podstawę do obaw, że imprezy znów mogą się niemal na siebie nałożyć.
Reprezentacja Polski dostała "dziką kartę" i będzie miała prawo wystąpić w Sewilli w drużynowych rozgrywkach. Rywalkami tenisistek w grupie będą gospodynie oraz Kanadyjki. Zmiana stref czasowych ze wschodu na zachód (Shenzhen - Sewilla) jest łagodniejsza dla organizmu niż z zachodu na wschód (Fort Worth - Glasgow), ale nadal rodzi problemy, gdy na przygotowanie będzie tak mało czasu.
Jest też oczywiście możliwe, że po turnieju w Zhuhai kończącym się 29 października nastąpi tydzień przerwy, od 7 listopada odbędą się finały Billie Jean King Cup w Hiszpanii i dopiero po nich (od 13 listopada) impreza WTA Finals. Rozgrywanie Turnieju Mistrzyń w Chinach nie miałoby jednak wtedy sensu, by znów ściągać tam najlepsze tenisistki świata.
Bardziej logiczne byłoby wówczas organizowanie WTA Finals poza Chinami, w jednym z europejskich miast. Pytanie jednak, jak bardzo jest to możliwe, skoro kobiecy tenis na dobre wraca do Chin, i to mimo że sprawa Peng Shuai nadal nie została w pełni wyjaśniona. To żadna tajemnica, że WTA ugięło się z powodu pustek w związkowej kasie.
W sezonie 2019 - ostatnim z chińskimi turniejami - decydujące zmagania w BJKC odbyły się dzień po zakończeniu WTA Finals. Wówczas był to jednak tylko pojedynczy mecz finałowy rozgrywany w Perth pomiędzy gospodyniami z Australii a Francją, a nie turniej finałowy z udziałem 12 drużyn, jak to ma mieć miejsce w Sewilli.
W składzie obu drużyn znalazła się tylko jedna tenisistka, która wcześniej występowała w Shenzhen - Ash Barty. Ówczesna liderka rankingu wróciła do kraju jako świeżo upieczona mistrzyni WTA Finals. W barwach reprezentacyjnych przegrała spotkanie singlowe oraz debel i to Francuzki zostały mistrzyniami rozgrywek.