Świątek brutalnie sprowadzała ją na ziemię. Marzy o wielkim rewanżu. "Robi się to irytujące"

Agnieszka Niedziałek
Coco Gauff po porażce w finale Roland Garros chciała ponownie zmierzyć się w tym turnieju z Igą Świątek, a jej życzenie spełniło się już po roku. Jeśli w ćwierćfinale znów górą będzie Polka, to powtórzy wyczyn legendarnej Chris Evert. Obrończyni tytułu ma m.in. atut świeżości - za nią aż trzykrotnie mniejsza dawka gry niż u Amerykanki. Ta ostatnia też notuje w Paryżu historyczne osiągnięcia, ale mówienie o nich zaczyna ją wręcz irytować.

Już kilka lat temu wieszczono, że Iga Świątek i Coco Gauff mogą w niedalekiej przyszłości dość regularnie spotykać się w meczach o całkiem dużą stawkę. Prognoza już się po części sprawdziła, bo w ciągu minionych dwóch lat 22-letnia Polka i młodsza o trzy lata Amerykanka zmierzyły się sześciokrotnie, a w środowy ćwierćfinał Roland Garros będzie siódmą rundą. Tyle że wyniki dotychczasowych jasno pokazują, która z nich już się rozgościła na szczycie, a która – choć jest już całkiem wysoko – wciąż się jeszcze wspina.

Zobacz wideo Kawulski zobaczył swoje zdjęcie sprzed 18 lat. Jaki był wtedy sufit KSW?

Świątek może powtórzyć historyczny wyczyn Evert sprzed ponad 40 lat

Gauff ma już na koncie kilka sukcesów i zwycięstw nad przeciwniczkami z dużymi nazwiskami, ale w pojedynkach ze Świątek przeważnie była dotychczas bezlitośnie sprowadzana na ziemię. W żadnym z sześciu meczów nie wygrała seta, a jedynie w dwóch partiach zapisała na koncie więcej niż trzy gemy. Ubiegłoroczny finał wielkoszlemowego turnieju w Paryżu zakończył się zwycięstwem tenisistki trenera Tomasza Wiktorowskiego 6:1, 6:3.

- Szczerze mówiąc, to od tamtego czasu chciałam z nią znów zagrać. Zwłaszcza w tym turnieju. Domyślałam się, że to w końcu nastąpi, bo obie radzimy sobie dobrze. Nie wiedziałam tylko, na jakim etapie imprezy – zaznaczyła nastolatka z USA, która między tymi dwiema edycjami French Open mierzyła się z pierwszą rakietą świata jeszcze trzykrotnie.

Wcześniej tylko raz w Open Erze doszło w Paryżu do takiej właśnie powtórki. W finale w 1980 roku Chris Evert pokonała Virginię Ruzici, a w kolejnej edycji okazała się lepsza od Rumunki w ćwierćfinale. Świątek na razie walczy o trzeci w karierze triumf w tej imprezie, podczas gdy legendarna tenisistka świętowała tam sukces w singlu siedmiokrotnie. Amerykanka w szybszym tempie od Polki zanotowała też 60 wygranych meczów na kortach ziemnych (potrzebowała do tego 66 spotkań, a Świątek 69). W ostatnich 50 latach lepsza od nich obu pod tym względem była tylko Monica Seles (63).

22-latka z Raszyna za to wyprzedziła już Evert pod względem lepszego bilansu zwycięstw w Roland Garros (u Polki wynosi on 92,6 procent, a u Amerykanki 92,3 pr.), a w Open Erze korzystniejszy ma jedynie Australijka Margaret Court (95,2 pr). Z kolei w drodze do ćwierćfinału mniej gemów niż w tej edycji liderka rankingu WTA (dziewięć) straciły wcześniej jedynie Francuzka Mary Pierce w 1994 roku (cztery) i Rosjanka Dinara Safina 14 lat temu (pięć).

Gauff, która bardzo wcześnie wkroczyła do seniorskiego tenisa, też nieraz popisuje się efektownymi wyczynami. Ostatnio została m.in. najmłodszą od prawie 20 lat zawodniczką w ćwierćfinale trzech kolejnych edycji jednej imprezy wielkoszlemowej. W latach 2004-06 Rosjanka Maria Szarapowa regularnie pojawiała się w ósemce Wimbledonu. Amerykanka jest również pierwszą od 1998 roku singlistką-nastolatką z co najmniej 15 wygranymi meczami w głównej drabince Roland Garros. Pod koniec poprzedniego wieku było to udziałem słynnej Szwajcarki Martiny Hingis.

"Robi się to trochę irytujące". Cztery godziny Świątek i trzynaście Gauff

Osiągnięcia Gauff zwracają uwagę właśnie ze względu na jej wciąż młody wiek. W 2019 roku brylowała podczas Wimbledonu jako zaledwie 15-latka. Szósta tenisistka rankingu WTA sama jednak nie jest zwolenniczką wychwytywania takich rzeczy. Dlatego, gdy jeden z dziennikarzy spytał ją ostatnio, czy nie sądzi, że media zbyt często skupiają się na jej wieku, przytaknęła bez żadnego namysłu.

- Czasami ważne jest, by wspomnieć o wieku, ale jako zawodniczka mam poczucie, że robi się to trochę irytujące. Jestem typem osoby, która nie potrzebuje, by ją chwalono z powodu wieku. Wolę, by chwalono mnie po prostu za grę, a nie dlatego, że zrobiłam coś, mając tyle a tyle lat – argumentowała nastolatka.

W trzeciej rundzie Roland Garros wystąpiła w bardzo rzadkiej dla siebie roli – tej starszej. Zmierzyła się bowiem z błyszczącą w tourze w ostatnich tygodniach 16-letnią Rosjanką Mirrą Andriejewą. Gauff opowiedziała też niedawno dziennikarzom o pracy nad sobą. Przyznała, że czasem na treningach daje się ponieść emocjom, w efekcie czego kilka zniszczonych rakiet ląduje potem w koszu.

- Daję z siebie wszystko, by podczas meczów zachowywać się lepiej. Nie chcę bowiem dostać ostrzeżenia lub płacić kary. Pamiętam, że kiedyś nałożono na mnie grzywnę w wysokości siedmiu tysięcy dolarów za zniszczenie rakiety tutaj podczas ćwierćfinału dwa czy trzy lata temu. Powiedziałam potem sobie, że nie zmarnuję ponownie siedmiu tysięcy. To była bardzo skuteczna lekcja – wspominała Amerykanka.

Zapowiedziała też obejrzenie wcześniejszych pojedynków ze Świątek, by wychwycić, w czym popełniła błąd w ich poprzednich konfrontacjach. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy jest nim łączenie przez nią występów w singlu i deblu. Rok temu w obu konkurencjach dotarła w stolicy Francji do finału. Teraz w grze podwójnej jest już w czwórce, a w środę o to samo powalczy indywidualnie. Tyle że trudno znaleźć przemawiające na jej korzyść argumenty.

Tym bardziej że pewnie wygrywająca swoje dotychczasowe mecze Polka ma także przewagę zaoszczędzonych sił. Obrończyni tytułu do awansu do ćwierćfinału potrzebowała zaledwie czterech godzin i czterech minut (w 1/8 finału Ukrainka Łesia Curenko skreczowała już po 31 min gry). Gauff – przy zsumowaniu rywalizacji w singlu i deblu – grała już prawie trzynaście godzin, czyli ponad trzy razy dłużej. A nie każdą porcję zmęczenie da się nadrobić młodością.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.