- Pora wrócić na kort i skopać parę tyłków - rzuciła z uśmiechem Switolina w kwietniowym wywiadzie dla Tennis Channel przy okazji powrotu do rywalizacji po rocznej przerwie. Wtedy jednak nikt - łącznie z nią samą - nie przypuszczał, że aż tak szybko zacznie wcielać w życie tę deklarację. Bo obecnie 28-latka może pochwalić się ośmioma wygranymi meczami z rzędu, które dały jej triumf w turnieju WTA w Strasburgu i ćwierćfinał Roland Garros. Głównie dzięki tym dwóch startom za tydzień wróci też do Top100 światowego rankingu, choć dwa miesiące temu była w nim na 1344. miejscu.
Switolina poprzednio w Wielkim Szlemie zaprezentowała się w styczniu 2022 roku - w Australian Open odpadła wtedy w trzeciej rundzie. O ciąży dowiedziała się na początku marca, tydzień po rozpoczęciu wojny w jej ojczyźnie. Wystąpiła potem jeszcze w imprezach w Indian Wells i Miami - w obu przegrała pierwsze spotkanie. Wyszła wówczas na kort, choć myślami była zupełnie gdzie indziej.
- Grałam wtedy na granicy możliwości fizycznych i psychicznych. Niemożliwością było skoncentrować się na tenisie - powiedziała cytowana w kwietniu w dzienniku "L'Equipe", nawiązując do agresji zbrojnej Rosji.
Zrobiła przerwę wcześniej niż pierwotnie zakładała także dlatego, że dokuczał jej uraz pleców. Z touru zniknęła na rok i w tym czasie spędzała czas z mężem - Francuzem Gaelem Monfilsem - szykując się do nowej życiowej roli oraz aktywnie włączyła się w zbieranie pieniędzy na pomoc Ukrainie.
Córeczka tenisowej pary - Skaï urodziła się 15 października, a już w styczniu Switolina wznowiła treningi. Pierwszy występ zaliczyła zaś na początku kwietnia w Charleston. Wybrała rozsądną drogę powrotu i na przemian startowała w turniejach WTA oraz zawodach niższej rangi - challengerach i ITF-ach. Najpierw przeważnie szybko odpadała, ale już pod koniec maja w Strasburgu cieszyła się z 17. tytułu w karierze, w tym pierwszego jako mama. Na fali tego sukcesu przeniosła się do Paryża, gdzie kontynuuje świetną passę.
W niedzielny wieczór pokonała Rosjankę Darię Kasatkinę 6:4, 7:6 (7-5) i tym samym po raz dziewiąty w karierze awansowała do wielkoszlemowego ćwierćfinału. Poprzednio do tego etapu w zmaganiach tej rangi dotarła w US Open 2021. Powtórzyła też swój najlepszy wynik w Roland Garros - wcześniej w czołowej ósemce była tam w 2015, 2017 i 2020 roku.
- Z pewnością nie marzyłam o tym, gdy w październiku rodziłam córkę. To niewiarygodne, że jestem w stanie tu rywalizować i dotarłam już do ćwierćfinału. To bardzo wyjątkowe uczucie - podkreśliła Ukrainka, dla której to ósmy występ od powrotu po przerwie macierzyńskiej.
Ogromne wrażenie robi zawrotne tempo, w jakim odbudowuje ona swoją pozycję na światowej liście. Obecnie korzysta z tzw. zamrożonego rankingu, ale dzięki obecnej świetnej grze za kilka miesięcy nie będzie musiała się obawiać o swoje notowania po zakończeniu okresu ochronnego. 28-latka - która sześć lat temu była trzecią rakietą globu - w chwili, gdy robiła sobie przerwę, zajmowała 27. miejsce. Gdy wznowiła starty, nie było jej nawet w Top1300, a obecnie plasuje się już na 192. pozycji i wiadomo, że w poniedziałek będzie co najmniej 73. Nawiązując do imienia jej córki (Skaї oznacza niebo) i znanego powiedzenia "Sky is the limit", można powiedzieć, że Switolina udowadnia, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych.
- Nie spoczywa na mnie teraz presja, która mi towarzyszyła wcześniej. Oczywiście, sama nakładam ją na siebie, bo chcę kiedyś zdobyć tytuł wielkoszlemowy. To cel, jaki sobie wyznaczyłam. Ale z pewnością nie odczuwam teraz zewnętrznej presji. Nikt na początku turnieju nie zakładał, że dotrę do ćwierćfinału. Myślę, że to mi bardzo pomaga. Czuję, jakbym znów miała 17 lat i była świeżakiem w tourze. Nie bronię tutaj żadnych punktów. Na pewno dzięki temu czuję większą swobodę - przyznała.
Jak dodaje zawodniczka z Odessy, wzoruje się na innych silnych kobietach, które urodziły dziecko i wróciły do sportu.
- Dotyczy to zarówno tenisa, jak i innych dyscyplin. Z pewnością do ogromny wysiłek. Mamy np. Tatjanę Marię, która wróciła po urodzeniu dwójki dzieci. To wielka inspiracja. Nie jestem pewna, czy ja bym to zrobiła po drugim dziecku (śmiech). Już teraz było dość ciężko. Choć każdy mi mówi, że sama szybko wróciłam do gry, to mam wrażenie, że minęły wieki - podsumowała 28-latka.
Zaznaczyła też, że od początku pobytu w Paryżu skupia się tylko na najbliższym meczu. Gdyby wygrała ten kolejny - z wiceliderką rankingu WTA Aryną Sabalenką - to nie tylko po raz pierwszy w karierze dotarłaby do półfinału French Open, ale i w poniedziałek wróciłaby do Top40 światowej listy. Zadanie jednak będzie bardzo trudne, bo Białorusinka ma jak na razie najlepszy sezon w życiu. Nadzieję może stanowić dla niej fakt, że najbliższa rywalka gra nieraz nierówno i zdarzają się jej wpadki. Switolina jeszcze nie prezentuje formy z najlepszych lat. W minionym tygodniu zaliczyła dwa trzysetowe pojedynki, a w meczu z Kasatkiną (jej 35. wygranym spotkaniu z rywalką z Top10) miała aż 42 niewymuszone błędy. Nie traci jednak optymizmu.
- Mam nadzieję, że mogę zajść jeszcze dalej. Jestem bardzo zmotywowana, by dać z siebie wszystko w kolejnych spotkaniach - zapewniła.
Od początku turnieju może też liczyć na duże wsparcie paryskiej publiczności. Składa się na to zapewne trzy elementy: kibice doceniają waleczność tenisowej mamy, mają na uwadze, że jest żoną francuskiego tenisisty oraz pamiętają, że jeszcze przed poznaniem męża miała bazę treningową w ich kraju.
- Teraz mogę poczuć to, czego Gael doświadczył przez te wszystkie lata - przyznała wzruszona Switolina po awansie do ćwierćfinału.
I dodała z uśmiechem, że wcześniej - gdy Monfils jeszcze brał udział w turnieju (wycofał się po wyczerpującym pojedynku 1. rundy), to mieli system zmian w opiece nad córką, a obecnie to na niego głównie spadły obowiązki rodzicielskie.
Paryska publiczność być może wspiera też Ukrainkę mocniej z jeszcze jednego względu. W dwóch poprzednich rundach rywalizowała z Rosjankami. 28-latka ze względu na wojnę konsekwentnie odmawia zwyczajowego podania dłoni przeciwniczkom z tego kraju i Białorusi. Zarówno jednak do Anny Blinkowej, z którą mierzyła się w trzeciej rundzie, jak i Kasatkiny - które nie popierają działań zbrojnych - nie ma osobiście zastrzeżeń. Obu tuż po meczu pokazała wyciągnięty kciuk, a z ruchu jej warg można było wyczytać słowo podziękowania za grę. We wtorek zobaczymy, jaka będzie jej reakcja po spotkaniu z Sabalenką, która w ostatnich dniach zrezygnowała z otwartych konferencji prasowych w związku z częstymi pytaniami o wojnę.