Wielki powrót byłej finalistki Rolanda Garrosa. Wyrzuciła rewelację turnieju

Anastasija Pawluczenkowa wróciła z bardzo trudnej sytuacji w meczu z Elize Mertens, wygrała 3:6, 7:6 (7:3), 6:3 i została pierwszą ćwierćfinalistką Roland Garros.

Był początek drugiego seta. Elise Mertens (28. WTA) prowadziła już 6:3, 3:1 i 40:0 przy serwisie finalistki Roland Garros 2021, powracającej w tym sezonie do wysokiej formy - Pawluczenkowej (333. WTA). W piątym gemie Belgijka miała aż siedem break pointów, by prowadzić 4:1, ale żadnego z nich nie potrafiła wykorzystać. Rosjanka wydawała się już być na łopatkach, była poirytowana, często spoglądała w stronę swojego sztabu szkoleniowego, dyskutowała, wymownie patrzyła.

Zobacz wideo Na czym polega fenomen Igi Świątek w Roland Garros

Pawluczenkowa niepotrzebnie sędziowała

Zamiast 4:1 dla Belgijki, chwilę później Pawluczenkowa przełamała jednak rywalkę i doprowadziła do remisu 3:3. Rosjanka wykorzystała szansę, choć dwa razy w meczu zachowała się kuriozalnie. Fatalnie oceniała bowiem lecącą wysoko piłkę, myślała, że wyjdzie ona na aut, a tymczasem wchodziła w kort, ku kompletnemu zaskoczeniu Pawluczenkowej. - Co tutaj się wydarzyło na korcie. Pawluczenkowa już drugi raz źle ocenia łatwą piłkę. Po raz kolejny niepotrzebnie sędziowała - mówił komentator Eurosportu.

W drugim secie doszło do tie-breaka. Dominowała w nim Rosjanka, która dobrze grała w nim pod siatką, miała kilka winnerów i wygrała go 7:3.

Na początku trzeciego seta Mertens przegrywała 0:3 z podwójnym przełamaniem i poprosiła o interwencję fizjoterapeutki, bo narzekała na ból w plecach. Belgijka wróciła do gry, już w czwartym gemie przełamała Rosjankę. Pawluczenkowa odpowiedziała jednak dwoma wygranymi gemami z rzędu i było już 5:1. W siódmym gemie Rosjanka miała trzy piłki meczowe, ale żadnej nie wykorzystała. W ósmym gemie Pawluczenkowa straciła swoje podanie. Uspokoiła jednak nerwy i znów przełamała Mertens i wygrała decydującą partię 6:3.

Belgijka popełniła w meczu aż szesnaście podwójnych błędów serwisowych (Rosjanka osiem). Pawluczenkowa miała też ponad dwa razy więcej winnerów (50-23).

Pawluczenkowa: Potrafiłam się podnieść, byłam silna

- Rok temu zabrakło mi zdrowia, by zagrać w Roland Garros. Teraz jestem zdrowa i jestem z siebie bardzo dumna. To był niesamowity mecz. Przegrałam pierwszego seta, ale potrafiłam się podnieść, byłam silna i wygrałam. To jest dla mnie bardzo ważne - powiedziała Pawluczenkowa po zakończeniu spotkania. Dzięki grze już w ćwierćfinale Roland Garros, awansuje o ponad dwieście miejsce w rankingu WTA. Znajdowała się nisko, ponieważ wróciła do gry po długiej przerwie.

Pawluczenkowa została też dopiero trzecią zawodniczką w historii spoza pierwszej 250 rankingu WTA, której w erze Open udało się awansować do ćwierćfinału turnieju wielkoszlemowego. Wcześniej dokonały tego tylko Kaia Kanepi i słynna Martina Hingis.

Elize Mertens smutna schodziła z kortu. W tegorocznym Roland Garros spisywała się dotychczas znakomicie. Do meczu z Pawluczenkową wygrała trzy mecze, wszystkie bez straty seta. W poprzedniej rundzie wyeliminowała rozstawioną z "3" Amerykankę Jessikę Pegulę (3. WTA), wygrywając łatwo 6:3, 6:1.

Pawluczenkowa w ćwierćfinale zmierzy się ze zwyciężczynią meczu: Karolina Muchova (Czechy, 43. WTA) - Elina Awanesian (Rosja, 134. WTA). Rosjanka z Igą Świątek może zagrać dopiero w finale turnieju.

Więcej o: