Hubert Hurkacz odpadł w trzeciej rundzie Roland Garros. Polak przegrał w pięciu setach z Peruwiańczykiem Juanem Pablo Varillasem. Wcześniej w pięciosetowych spotkaniach wyeliminował Belga Davida Goffina i Holendra Tallona Griekspoora.
Nasz tenisista przyznał, że już na początku spotkania z Varillasem naciągnął mięsień i z każdą chwilą miał coraz większe problemy z grą. Tłumaczył to śliskością kortu, ale niewykluczone, że gdyby poprzednie jego mecze w Paryżu trwały krócej (odpowiednio prawie cztery i pięć godzin), zachowałby więcej sił na mecz z Peruwiańczykiem. Może nie doszłoby do kontuzji? Przemęczony organizm jest na pewno bardziej podatny na urazy.
Hurkacz byłby w stanie wygrywać szybciej, gdyby częściej prezentował bardziej agresywny styl gry. Problem naszego zawodnika z czasem zbyt małą agresją na korcie jest powszechnie znany. Nie jest jednak łatwo zmienić dawnych przyzwyczajeń, choć Hurkacz nad tym ciężko pracuje.
Nie ma też wątpliwości, że z tego powodu nasz zawodnik nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału. Wysoki (1,96 m), całkiem zwinny jak na ten wzrost, obdarzony mocnym serwisem, umiejętnością gry przy siatce - to atuty, które powinny przemawiać za lepszymi wynikami Polaka, zwłaszcza w turniejach wielkoszlemowych.
Mój redakcyjny kolega Łukasz Jachimiak wyliczył, że Hubert Hurkacz zagrał już 20 razy w takich imprezach najwyższej rangi. Najlepsze wyniki to półfinał (Wimbledon 2021) oraz dwie czwarte rundy (Australian Open 2023 i Roland Garros 2022). Poza tym w większości porażki w pierwszych i drugich rundach
Ze statystykami nie da się kłócić. Warto jednak zachować pewną perspektywę. Wielu tenisistów marzy o tym, by choć raz w trakcie kariery dojść do półfinału Wielkiego Szlema. Hurkacz dokonał tego w spektakularny sposób, pokonując po drodze m.in. Rogera Federera (ostatnim mecz Szwajcar w karierze) i Daniiła Miedwiediewa.
Do tego trzeba dorzucić chociażby wygrane turnieje w Miami 2021, Halle 2022 czy finał Montrealu 2022. Łącznie ma już sześć tytułów singlowych na poziomie ATP i cztery deblowe. Był nawet dziewiąty w męskim rankingu singlowym. To najlepsze wyniki w naszym męskim tenisie od czasów Wojciecha Fibaka, który grał 40 lat temu. Zrozumiałe, że kibice chcieliby więcej, ale spójrzmy na okoliczności, w jakich przyszło Hurkaczowi rywalizować.
Kibice czy część dziennikarzy bardzo krytycznie podchodzą do występów Hurkacza. Mam czasem wrażenie, że zapomina się o dwóch czynnikach, które w zasadniczy sposób zmieniają ocenę jego występów. Z jednej strony to dziś jedyny polski tenisista w czołówce męskiego tenisa (obecnie 14. miejsce). Rok temu był tam także Kamil Majchrzak, ale dziś spadł na 215. pozycję, bo od paru miesięcy w ogóle nie gra. Jest zawieszony z powodu podejrzeń o stosowanie dopingu. Niewykluczone, że nie wznowi już kariery.
Mimo to Majchrzak pozostaje nadal drugim najlepszym singlistą naszego kraju w aktualnym rankingu ATP. Kolejni Daniel Michalski i Kacper Żuk są odpowiednio na 270. i 271. miejscu. 314. jest. Maks Kaśnikowski, 361. Filip Peliwo, a 628. Martyn Pawelski. Tylko ten ostatni należy do juniorów. Tuż za Pawelskim jest 32-letni Jerzy Janowicz, który najlepsze lata ma raczej za sobą i nie gra zbyt często. Daleko nam do czasów, gdy Janowicz grał w ćwierćfinale Wimbledonu z Łukaszem Kubotem, a w top 100 był także Michał Przysiężny.
To pokazuje, jaki jest dziś potencjał męskiego tenisa w Polsce. W zestawieniu z kobiecym wygląda to raczej marnie. Nie tyle tylko z uwagi na Igę Świątek, liderkę rankingu, ale także występy Magdy Linette (21. WTA) czy Magdaleny Fręch (88. WTA). Daleko nam do Czeszek, które przystąpiły do Roland Garros w liczbie czternastu, ale generalnie kobiecy tenis stoi dziś w naszym kraju na wyższym poziomie niż męski.
Z drugiej strony sukcesy Igi Świątek źle wpływają na postrzeganie Huberta Hurkacza. Nie jest to ich wina, ale nasza mistrzyni "rozpieściła" kibiców i dziennikarzy. Niekiedy tracimy proporcje, patrząc na pozostałych naszych zawodników jedynie z jej perspektywy. Hurkacz prawdopodobnie nigdy nie osiągnie tyle w tenisie co Świątek, ale to nie znaczy, że nie należy mu się szacunek za to, czego już dokonał i gdzie dziś się znajduje.
W sporcie ważne są nie tylko wyniki, ale też zachowanie danego zawodnika. Pod tym względem Hurkaczowi niczego nie można zarzucić. Za kulturę i sposób bycia chwalą go rywale, kibice i dziennikarze.
W Paryżu odbyły się w ostatnich dniach trzy konferencje z jego udziałem. Za każdym razem podawał dziennikarzom rękę, po ostatniej konferencji podziękował za wspólną pracę przy Roland Garros i życzył powodzenia (a my jemu). To są drobne gesty, ale warte przytoczenia, bo pokazują szerszy obraz nie tylko tenisisty, ale i człowieka.
Hubert Hurkacz nie jest największym mówcą na spotkaniach z mediami, ale nie unika ich, jest zawsze gotowy do rozmowy. Przychodzi także po porażkach, potrafi poczekać, jeśli nie wszyscy dziennikarze są już gotowi na rozpoczęcie konferencji prasowej, a to też nie jest norma. Cieszmy się bardziej z tenisisty, którego się doczekaliśmy, bo nie ma żadnej pewności, że szybko znajdą się jego następcy.