"Bajgiel" to określenie używane w tenisie do opisania zwycięstwa w danym secie do zera. Idze Świątek nierzadko zdarza się wygrywać partie w ten sposób. Przekonaliśmy się o tym także w partiach z Xinyu Wang - Polka nie straciła nawet jednego gema.
Po meczu jeden z angielskich dziennikarzy zapytał Igę Świątek o "bajgle" i "piekarnię". W mediach społecznościowych kibice polskiej tenisistki śmieją się, że gdy Polka wygrywa spotkanie do zera, to otwiera piekarnię z bajglami.
- Gdy wygrywasz 6:0, internauci szaleją. Wszyscy piszą, że Iga znów otworzyła piekarnię. Co trzeba zrobić, aby zwyciężyć w spotkaniu 6:0, 6:0? Jak myślisz, dlaczego jesteś w stanie wygrywać spotkania w takim stosunku częściej niż inne rywalki? Gdybyś otworzyła własną piekarnię z bajglami, z którymi zawodniczkami mogłabyś ją prowadzić, aby biznes osiągnął sukces? - tak brzmiało jedno z pytań.
Nasza tenisistka wyraźnie spoważniała. Nie chciała wchodzić w taką polemikę. - Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. Rozumiem, dlaczego ludzie zajmują się tym, bo to zabawa, a sport to rozrywka. Ale z punktu widzenia zawodniczek chcę zachować szacunek do moich rywalek - przyznała Iga Świątek. Widać było wyraźnie, że chce położyć wyraźny nacisk na odcięcie się od podobnych zabaw kibiców.
- Nie widzicie tego, co jest za kulisami. Czasami nie jest łatwo grać pewne mecze. Czasami nie jest to też łatwe dla przeciwniczek. Nie chcę rozmawiać o piekarni. Twitter może o tym dyskutować, ale ja chcę się skupić na tenisie. Szanuję moje rywalki, nie chcę w to wchodzić - dodała liderka rankingu WTA.
Można było odnieść wrażenie, że Iga Świątek spodziewała się podobnego pytania na sobotniej konferencji i zdążyła się przygotować, by odpowiedzieć z szacunkiem do przeciwniczek. Jej kolejne spotkanie odbędzie się w poniedziałek. Rywalką Polki będzie Ukrainka Łesia Curenko. Relacja w Sport.pl, transmisja w Eurosporcie.