Aryna Sabalenka pokonała w piątek Kamillę Rachimową 6:2, 6:2 w drugiej rundzie Roland Garros. Mecz skończył się w Paryżu około godziny 14:30. Dziennikarze czekali w centrum medialnym na informację, o której odbędzie się pomeczowa konferencja prasowa Białorusinki. Po prawie trzech godzinach przyszła niespodziewana wiadomość.
Najpierw James Gray z inews.com podał, że "Aryna Sabalenka zrezygnowała z pomeczowej konferencji prasowej ze względu na własne zdrowie psychiczne i samopoczucie".
Chwilę później w systemie Roland Garros dedykowanym dziennikarzom ukazała się transkrypcja z piątkowej konferencji białoruskiej tenisistki. Konferencji, która jednak odbyła się, ale na spotkanie przybyli jedynie pracownicy Francuskiej Federacji Tenisowej. To oni zadali kilka pytań w imieniu organizatora turnieju. - To jakiś absurd - denerwował się siedzący obok brytyjski dziennikarz "Daily Mail".
Na konferencji zamkniętej dla mediów Aryna Sabalenka tłumaczyła: "Po poprzednim meczu rozmawiałam jak zwykle z mediami. Wiem, że dziennikarze oczekują wciąż pytań o politykę, a nie o tenis. Od miesięcy odpowiadam na takie pytania i moje stanowisko jest jasne".
Sabalenka przyznała, że podobne pytania nie sprawiają jej trudności. - Wiem, że muszę być na to gotowa, ale w środę nie czułam się bezpiecznie na konferencji prasowej. Z uwagi na moje zdrowie psychiczne i samopoczucie zdecydowałam dziś wyjść z tej sytuacji, a władze turnieju wspierają mnie w tym. Ostatnie dni nie były dla mnie łatwe. Skupiam się teraz na dobrych występach w Paryżu - dodała.
W środę na konferencji prasowej ukraińska dziennikarka ponownie zadawała Sabalence pytania o wojnę. Tenisistka nie chciała na nie odpowiadać, aż w końcu musiał zareagować przedstawiciel władz Roland Garros.
Czy do końca paryskiego turnieju nie będzie konferencji prasowych Sabalenki? Tego nikt z dziennikarzy w Paryżu dziś nie wie. Wiadomo jedynie, że ukraińska dziennikarka wylatuje w sobotę z Paryża. Być może bez niej wiceliderka rankingu zdecyduje się wrócić do otwartych konferencji prasowych.