W drugiej rundzie Roland Garros 2023 zmierzyły się Claire Liu, czyli mistrzyni Wimbledon juniorek 2017 i finalistka juniorskiego Roland Garros 2017 z Igą Świątek, która była mistrzynią juniorskiego Wimbledonu 2018 i finalistką juniorskiego Australian Open 2017 w deblu.
Pięć-sześć lat temu Świątek i Liu były w podobnym miejscu. Dziś urodzona w maju 2001 roku Polka jest numerem jeden rankingu WTA, a urodzona w maju 2000 roku Amerykanka zajmuje 102. miejsce. Ale jeszcze w 2018 roku nam było miło oglądać zdjęcia juniorki Igi z Angelique Kerber i Novakiem Djokoviciem na gali dla zwycięzców Wimbledonu, a Liu na pewno mogła być z siebie dumna, że krótko po 18. urodzinach przebiła się przez kwalifikacje i w głównym, dorosłym turnieju doszła do drugiej rundy, w której dopiero po emocjonujących trzech setach pokonała ją późniejsza mistrzyni, czyli Kerber.
Na koniec tamtego 2018 roku - 30 grudnia - Świątek i Liu spotkały się w drugiej rundzie kwalifikacji w Auckland. Wtedy 186. w rankingu WTA Iga pokonała 141. Claire 3:6, 7:5, 6:2. Wtedy to był mecz równych sobie tenisistek. W roku 2023 Świątek z Claire zagrała po raz drugi. W drugiej rundzie Indian Wells było 6:1, 6:0 dla Polki, a w drugiej rundzie Roland Garros skończyło się na 6:4, 6:0. I tak naprawdę znów nawet przez moment nie zanosiło się na niespodziankę.
Co prawda Świątek zaczęła niepotrzebnie się spieszyć w wymianach (mimo że im dłużej trwała wymiana, tym większą przewagę sobie wypracowywała) i przez to popełniać bardzo dużo błędów w czwartym, piątym i szóstym gemie pierwszego seta, przez co roztrwoniła prowadzenie 3:0, ale już od stanu 3:3 skoncentrowała się, wyciągnęła wnioski i nie dała rywalce szans.
W pierwszej rundzie Świątek wygrała z Cristiną Bucsą 6:4, 6:0, teraz 6:4, 6:0 pokonała Liu. I wtedy, i teraz w grze naszej numer jeden były gorsze momenty. Ale tak wtedy, jak teraz, liderka światowego rankingu bardzo szybko zapanowała nad swoją grą.
Świątek i jej sztab na pewno dobrze wiedzą, że w pierwszych rundach trwającego Roland Garros Iga nie grała jeszcze swojego najlepszego tenisa. Ale też oni wszyscy zachowują spokój, bo turniej wielkoszlemowy jest jak wieloetapowy wyścig (trzeba wygrać siedem meczów, żeby zdobyć tytuł), a taki bardzo rzadko udaje się pokonać jak Iga w Paryżu w 2020 roku, gdy nie straciła nawet seta i gdy rywalki pokonywała w plus minus godzinę, wprowadzając tym samym nową jednostkę czasu - jedną Igę.
Świątek i sobie, i nam wszystkim udowodniła, że wielkoszlemowy tytuł można zdobyć, nawet trochę męcząc się w drodze do finału. Tak było w ubiegłorocznym US Open. Teraz w Roland Garros Świątek chyba bardziej jeszcze wykonuje dobrą, solidną robotę niż bawi się tenisem, ale to może przyjść w każdym momencie. W trzeciej rundzie Polka będzie miała kolejną okazję do złapania lepszego rytmu i jeszcze pewniejszego poczucia się na paryskiej mączce. Bo z całym szacunkiem dla Xinju Wang trudno spodziewać się, żeby 80. w rankingu WTA Chinka mogła sprawić Idze więcej problemów niż zrobiły to Bucsa i Liu.