Hurkacza może czekać kolejny maraton. To mecz-pułapka. Jego rywal zrobi wszystko dla rodaków

Agnieszka Niedziałek
Teoretycznie Hubert Hurkacz nigdy nie miał tak łatwego zadania w 3. rundzie Wielkiego Szlema jak teraz. Ale mecz z Juanem Pablo Varillasem w Roland Garros ma też pułapki. Peruwiańczyk - tak jak Polak - nie ma nic przeciwko meczom-maratonom, a do tego stał się specem od wychodzenia z dużych opresji. Rok temu w Paryżu żegnano go owacją po bolesnej porażce, w środę - po niespodziewanej wygranej.

Hubert Hurkacz w piątek po raz piąty w karierze zagra o awans do 1/8 finału w Wielkim Szlemie. Teoretycznie tym razem powinno mu być o to najłatwiej z dotychczasowych podejść, bo wcześniej za każdym razem mierzył się z doświadczonymi tenisistami z Top50 światowej listy. Teraz 14. w tym zestawieniu wrocławianin zagra zaś z plasującym się pod koniec setki Juanem Pablo Varillasem. Peruwiańczyk dzięki tej edycji Roland Garros zaliczył pierwszy w karierze wygrany mecz w głównej drabince turnieju tej rangi. Teraz nie będzie miał nic do stracenia, a walczy nie tylko dla siebie, ale i dla rodaków, którym chce pomóc zapomnieć na chwilę o trudnej sytuacji politycznej.

Zobacz wideo Khalidov o nerwicy: Od 2015 roku mnóstwo walk stoczyłem w ciężkim stanie

Przy pierwszym podejściu do trzeciej rundy Wielkiego Szlema Hurkacz trafił na przeciwnika z najwyższej półki. W Wimbledonie 2019 zmierzył się z Novakiem Djokoviciem i choć nie zdołał sprawić sensacji, to zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, urywając liderowi rankingu ATP seta. W trzech pozostałych próbach miał rywali plasujących się między 22. a 48. pozycją i za każdym razem był górą. Varillas przed tegorocznym przyjazdem do Paryża miał na koncie dwa występy w głównej drabince zmagań tej rangi i dwa mecze. Z jednej strony trudno sobie wyobrazić, by to on miał teraz zatrzymać Polaka, ale ten już kilka razy marnował szanse na dotarcie do drugiej czy trzeciej rundy, gdy był zdecydowanym faworytem.

Mecze Huberta Hurkacza w 3. rundzie Wielkiego Szlema:

  • Wimbledon 2019 – Novak Djoković (Serbia, 1. ATP) 5:7, 7:6 (7-5), 1:6, 4:6
  • Wimbledon 2021 - Aleksander Bublik (Kazachstan, 38) 6:3, 6:4, 6:2
  • Roland Garros 2022 - David Goffin (Belgia, 48) 7:5, 6:2, 6:1
  • Australian 2023 - Denis Shapovalov (Kanada, 22) 7:6 (7-3), 6:4, 1:6, 4:6, 6:3
  • Roland Garros 2023 - Juan Pablo Varillas (Peru, 94) ?

Bolesne porażki stały się cenną lekcją. Varillas specem od efektownych powrotów

Z Varillasem Hurkacz nigdy wcześniej się nie zmierzył. Nazwisko Peruwiańczyka może też niewiele mówić kibicom, bo 27-latek przed tym sezonem przeważnie startował w challengerach ATP (cztery lata temu przegrał mecz otwarcia w Szczecinie). Do głównej drabinki Wielkiego Szlema pierwszy raz dostał się dokładnie rok temu, a wcześniej bez powodzenia próbował przez kilka lat przedrzeć się przez eliminacje.

Właśnie występ sprzed roku na paryskiej mączce przyniósł mu wspomnianą wcześniej owację po porażce. W pojedynku z Kanadyjczykiem Feliksem Auger-Aliassime prowadził 2:0 w setach, by ostatecznie ulec faworytowi. Podobny przebieg miał styczniowy mecz w Australian Open z Niemcem Alexandrem Zverevem. Tym razem po trzech partiach wygrywał 2:1, kolejną przegrał po tie-breaku, a decydującą 4:6. Żartobliwie można powiedzieć, że wyciągnął wnioski i stwierdził, że lepiej jest ścigać, bo teraz w stolicy Francji oba spotkania zaczął od przegrania dwóch setów. Ale z kortu schodził jako zwycięzca - Chińczyka Junchenga Shanga pokonał 4:6, 2:6, 6:2, 6:3, 6:1, a Hiszpana Roberto Bautistę Aguta 1:6, 4:6, 6:3, 6:1, 6:1.

- Te wcześniejsze mecze uświadomiły mi, że pojedynki w Wielkim Szlemie są bardzo długie i w pewnym momencie pojawiają się szanse, które trzeba wykorzystywać. Tak się stało teraz – zaznaczył w wywiadzie dla portalu "CLAY" zawodnik, któremu odniesienie zwycięstwa w obu tych meczach zajęło łącznie 7 godzin i 10 minut.

Wygrana z rozstawionym z numerem 19. Bautistą Agutem robi duże wrażenie, choć trzeba zaznaczyć, że w trakcie meczu Hiszpan miał kłopoty z kostką. Wcześniej już jednak przegrał raz z Varillasem - w ubiegłym roku w 1/8 finału w Gstaad, gdzie gracz z Ameryki Południowej był kwalifikantem. Nieco później ten ostatni zadebiutował w Top100 światowej listy, a najwyższe w karierze miejsce  – 76. – zajął w marcu, tuż po debiutanckim występie w półfinale zawodów ATP (w Buenos Aires).

Dwa historyczne osiągnięcia niedoszłego inżyniera. W trzy dni zarobił jedną piątą tego, co przez 10 lat

W środę Varillas został piątym zawodnikiem w Open Erze, który w Roland Garros wygrał dwa pięciosetowe pojedynki z rzędu, choć oba zaczął od przegrania dwóch pierwszych odsłon. Dziesięć lat temu zrobił to Hiszpan Tommy Robredo, który jako jedyny w tym gronie popisał się takim wyczynem w trzech kolejnych spotkaniach. W Wielkim Szlemie spośród Peruwiańczyków wcześniej takim efektownym powrotem popisał się tylko Jaime Yzaga. On dokonał tego dwukrotnie w US Open – w 1988 roku, gdy jego rywalem był słynny Amerykanin Pete Sampras i sześć lat później, gdy po drugiej stronie kortu stał Francuz Cedric Pioline.

Piątka pojawia się też przy okazji innego historycznego osiągnięcia piątkowego rywala Hurkacza. Wcześniej czterech jego rodaków dotarło do trzeciej rundy w Wielkim Szlemie. Najwięcej razy – 11 – wspomniany Yzaga. Peru czekało prawie 20 lat na kolejny taki wyczyn, bo poprzednio zrobił to Luis Horna podczas Australian Open 2006. To właśnie ten gracz, w przeszłości 33. tenisista świata, był zawsze wzorem dla Varillasa.

Na spełnienie marzenia o wygraniu meczu w głównej drabince Wielkiego Szlema 27-latek, który nosi przydomek Juanpi, czekał 10 lat. Właśnie w 2013 roku został zawodowym tenisistą na przekór rodzicom, którzy widzieli w nim przyszłego inżyniera. W środowy wieczór po meczu ze łzami w oczach ściskał argentyńskiego trenera Diego Junqueirę i bliskich, którzy przylecieli do Paryża, by świętować z nim sukces. Następnie usiadł na krześle obok kortu i płakał ze szczęścia dłuższą chwilę.

- Pracuje się dla takich chwil, ale ich urzeczywistnienie to coś zupełnie innego. Zajęło mi to 10 lat. (…) Rodzina zawsze była dla mnie oparciem pod względem emocjonalnym. Wspierali mnie od momentu, gdy powiedziałem im, że zamierzam rzucić studia. Przez pierwsze pięć lat grania byłem całkowicie na ich utrzymaniu. Nie da się wyżyć, grając tylko w turniejach ITF i challengerach. Bliscy są bardzo ważną częścią tego, kim jestem teraz jako tenisista. Dzielenie z nimi tej chwili daje mi wielką satysfakcję i szczęście – podkreślił Peruwiańczyk, który zaczął przygodę z tym sportem w wieku pięciu lat.

Dzięki sukcesowi w Roland Garros, który już wcześniej wskazywał jako swój ulubiony turniej, zarobi co najmniej 150 tysięcy dolarów. To mniej więcej jedna piąta sumy, którą zgromadził wcześniej dzięki występom na korcie w całej karierze.

Samotna wyspa w peruwiańskim tenisie. "Kiedy wydaje się, że nie może być już gorzej...dzieje się coś jeszcze gorszego"

Varillas jest obecnie samotną wyspą w peruwiańskim tenisie. Druga rakieta kraju wśród mężczyzn zajmuje 412. miejsce w rankingu ATP. W czołowej setce 27-latek znalazł się jako piąty Peruwiańczyk w historii. W środę z trybun wspierała go niewielka, ale bardzo głośna grupa rodaków, która rywalizowała z równie żywiołowymi fanami Bautisty Aguta. Na koniec to ona miała powody do zadowolenia.

Varillas od sześciu lat trenuje w Argentynie i chwali tamtejszych fachowców za profesjonalizm i mentalność zwycięzcy, którą od nich przejął. O ojczyźnie jednak nie zapomina. Od 10 lat co roku startuje w challengerze w rodzinnej Limie. Występuje też w drużynie narodowej w Pucharze Davisa, był również członkiem 35-osobowej reprezentacji Peru podczas igrzysk w Tokio (przegrał w 1. rundzie z Diego Schwartzmanem). I ma nadzieję, że swoimi tegorocznymi wynikami pomaga rodakom zapomnieć choć na chwilę o permanentnym kryzysie politycznym.

- Nie wiem, ilu prezydentów mieliśmy w ciągu ostatnich pięciu czy sześciu lat…Bardzo mi przykro z powodu tego, co się dzieje w moim kraju. Kiedy wydaje się, że nie może być już gorzej...dzieje się coś jeszcze gorszego. To niewiarygodne. Staram się tymi zwycięstwami dać ludziom trochę szczęścia. Problemy związane z polityką przez to nie znikną, ale kilka godzin szczęścia, poprawa nastroju, rozmowa na inny temat i oderwanie myśli od polityki czy tego, co się dzieje w kraju – to jest to, co jestem w stanie im dać i co staram się im dać, kiedy tylko mogę – zaznaczył Varillas.

Więcej o: