Iga Świątek (1. WTA) udanie rozpoczęła walkę o obronę tytułu na kortach Rolanda Garrosa. Polka w pierwszej rundzie pokonała 6:4, 6:0 Cristinę Bucsę (70. WTA) i awansowała do kolejnej fazy. W pierwszym secie liderka rankingu musiała stawić czoła walecznej postawie Hiszpanki. Druga partia była już całkowitym popisem faworytki.
W ostatniej rozmowie z francuskim dziennikiem "Le Monde" Świątek po raz kolejny odniosła się do wątku wojny w Ukrainie. Zwróciła uwagę na sytuację ukraińskich tenisistek, które ze względu na sytuację w ojczyźnie nie czują się komfortowo, musząc rywalizować z Rosjankami i Białorusinkami. Federacje tenisowe jako jedne z nielicznych nie zdecydowały się na wykluczenie zawodników z tych krajów z rywalizacji.
- W najgorszej sytuacji są zawodnicy z Ukrainy. Dobrze by było, gdybyśmy zwracali większą uwagę na to, co oni czują i co muszą znosić - stwierdziła wprost. Potwierdzeniem jej słów może być między innymi zachowanie Marty Kostjiuk (39. WTA), która po porażce z Aryną Sabalenką (2. WTA) w pierwszej rundzie Rolanda Garrosa nie podała rywalce ręki. - Rzeczywiście między zawodnikami panuje napięcie, czasami atmosfera w szatni jest bardzo napięta - dodała Świątek.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Liderka światowego rankingu przy okazji skomentowała działania WTA w tej kwestii. - Brakowało przywództwa ze strony władz tenisowych, nie zebrano nas razem, aby wyjaśnić, jak mamy zarządzać tą złożoną sytuacją i jak się zachować. Z powodu wojny na Ukrainie w sporcie panuje obecnie swego rodzaju chaos - podsumowała, krytykując federację za brak wsparcia dla zawodniczek z Ukrainy.
Świątek w drugiej rundzie zmierzy się z Amerykanką Claire Liu (102. WTA). Spotkanie to odbędzie się w czwartek 1 czerwca.