Był tie-break drugiego seta. Na tablicy wyników wynik był sensacyjny, bo 23-letni Brazylijczyk Thiago Seyboth Wild, dopiero 172. zawodnik światowego rankingu, debiutant w Roland Garros, prowadził z wiceliderem ATP - Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem 1:0 w setach i 6:4 w tie-breaku. Dwie piłki setowe dał Brazylijczykowi piękny skrót, po którym Rosjanin nawet nie ruszył do piłki. - To było wielkie, ponad przeciętne umiejętności 23- latka z Brazylii. Ile trzeba mieć pewności siebie, odwagi, spokoju, by w takim momencie zagrać taką kombinację - mówił komentator Eurosportu.
Od tego momentu do końca drugiej partii gra Brazylijczyka kompletnie się posypała. Najpierw Brazylijczyk w dwóch wymianach z rzędu popełnił dwa niewymuszone błędy z forhendu. Po pierwszym z nich tylko pokiwał głową, jakby nie wierząc, że tak mógł zmarnować piłkę setową. Przy remisie 6:6 w tie-breaku Rosjanin zagrał świetnego loba i miał piłkę setową. Fatalnie zachował się wtedy Seyboth Wild, który zmarnował bardzo prostego woleja przy siatce, jak słusznie zauważył komentator, była to jedna z najłatwiejszych piłek w tym secie, po której publiczność tylko westchnęła z niezadowolenia.
Wygrany drugi set nakręcił Rosjanina. Zaczął grać lepiej, a jakoś gry obniżył Brazylijczyk. W efekcie w trzeciej partii Miedwiediew od stanu 2:2 wygrał cztery gemy z rzędu. Przy stanie 5:2 poprosił o pomoc medyczną, bo leciała mu krew z nosa. Po chwili jednak Rosjanin wrócił na kort i doprowadził do remisu w meczu.
Miedwiediew fatalnie rozpoczął trzeciego seta. W swoim pierwszym gemie serwisowym popełnił aż trzy podwójne błędy serwisowe i został przełamany. Był poirytowany, narzekał na wiatr, krzyczał coś w kierunku publiczności. Chwilę później Brazylijczyk prowadził już 3:0 i pewnie utrzymał prowadzenie do końca tej partii.
O wyniku zadecydował piąty set. Kapitalnie grający z forhendu, mający w ten sposób sporo winnerów (w końcówce meczu miał ich aż 45 przy tylko 15 Rosjanina), Seyboth Wild rozpoczął go bardzo dobrze, bo już w pierwszym gemie, mimo że przegrywał 0:40, to potrafił przełamać Rosjanina! Chwilę później to on sam w podobny sposób stracił przewagę. W czwartym gemie serwował i prowadził 40:15. Popełnił jednak trzy z rzędu błędy i Miedwiediew odrobił straty. Rollercoaster trwał jednak w najlepsze. Obaj zawodnicy mieli spory problem z utrzymaniem własnego podania, grali nerwowo, popełniali sporo błędów.
Jako pierwszy przełamał się niespodziewanie Brazylijczyk. To on dzięki świetnej, odważnej grze, kończącym uderzeniom wygrał ósmego gema bez straty punktu i prowadził 5:3. Gema zakończył cudownym stop wolejem pod siatką.
Rosjanin był w krytycznej sytuacji. Przedłużył swoje szanse, wygrywając serwis do 15. Musiał jednak przełamać Brazylijczyka, który serwował, by sprawić największą sensację turnieju. W dziesiątym gemie Seyboth Wild pokazał jednak wielką klasę. Przy stanie 30:30 zagrał świetnego winnera, oczywiście z forhendu. Pierwszą piłkę meczową skończył oczywiście nie inaczej - kończącym uderzeniem z forhendu.
W efekcie Brazylijczyk, który dopiero drugi raz w karierze gra w turnieju wielkoszlemowym (wcześniej US Open 2020) awansował do II rundy. Pierwszy raz w życiu, bo w Nowym Jorku odpadł już w pierwszej rundzie.
Miedwiediew w II rundzie Roland Garros zmierzy się ze zwycięzcą meczu: Quentin Halys (Francja, 88. ATP) - Guido Pella (Argentyna, 423. ATP).