Ta porażka bolała Świątek najbardziej. Rywalce wystarczyło 45 minut

Iga Świątek powalczy w tym roku o trzeci wielkoszlemowy tytuł na kortach Rolanda Garrosa. Polka nie raz podkreślała, że rywalizacja na paryskich kortach daje jej wiele radości i jest dla niej najprzyjemniejszym punktem sezonu. Teraz przyznała, że właśnie tam doznała też najdotkliwszej porażki w karierze.

Już we wtorek Iga Świątek rozpocznie zmagania w Rolandzie Garrosie. Polka nigdy nie ukrywała, że uwielbia rywalizować na paryskich kortach. - Zawsze mam dodatkową motywację, żeby tutaj przyjeżdżać i trenować. Udział w tych zawodach to wielka przyjemność. Kocham Paryż - powiedziała  po losowaniu par turnieju. 

Zobacz wideo Historyczny moment dla polskiego tenisa. "Trudno to będzie powtórzyć"

Iga Świątek opowiedziała o pierwszym seniorskim Rolandzie Garrosie

Do tej pory Świątek dwukrotnie wygrywała French Open - W 2022 i 2020 roku. Zmagania w tych zawodach rozpoczęła od 2019 roku. Wówczas dotarła do czwartej rundy. Na tym etapie większych szans nie dała jej Simona Halep. Rumunka pewnie wygrała 6:1, 6:0. Polka wyjawiła, że ta porażka była dla niej bardzo ważna. - W 2019 roku porażka z Simoną Halep, która nie trwała nawet godziny, dużo dała mi do myślenia - przyznała w rozmowie z PAP. 

Od tamtej pory minęły cztery lata i obie tenisistki są na zupełnie innych etapach kariery. Świątek jest liderką rankingu WTA i śrubuje kolejne rekordy. Halep z kolei od października zeszłego roku jest zawieszona z powodu wykrycia w jej organizmie niedozwolonych substancji. - Od 7 października przeżywam najgorszy koszmar w życiu. Moje imię zostało zbesztane w najgorszy możliwy sposób - napisała w niedawnym oświadczeniu w mediach społecznościowych. Końca tej sprawy jak na razie nie widać.

Rok 2020 przyniósł ogromny sukces Polki i pierwsze wielkoszlemowe trofeum, co wiązało się z ogromnym ciężarem w kolejnym sezonie. - 2021 rok przyniósł granie z całą presją ciążącą na obrończyni tytułu - przyznała Świątek, która odpadła wtedy w ćwierćfinale po porażce z Marią Sakkari. Liderka rankingu w poprzednim sezonie ponownie nie miała sobie równych, pokonując w finale 6:1, 6:3 Coco Gauff. - Nie ma drugiego takiego turnieju, w którym wydarzyłoby się dla mnie tak wiele - stwierdziła wprost.

Świątek o miłości do paryskich kortów. "Poczułam, że tenis, to jest coś, co chcę robić w życiu"

Świątek już jako juniorka pokazywała, że ma zadatki na świetną zawodniczkę na kortach ziemnych. Po raz pierwszy na kortach w Paryżu pojawiła się w 2016 roku. Dla 15-letniej wtedy zawodniczki był to debiut na wielkoszlemowych kortach, który przyniósł początek planów o wielkiej karierze.

- Tenisowo na tych kortach zaczęło się dla mnie bardzo dużo. Kiedy pierwszy raz tu przyjechałam, poczułam, że tenis, to jest coś, co chcę robić w życiu. W 2018 pierwszy raz pojawiło się takie poważne planowanie. Wtedy pierwszy raz miałam poczucie, że mogę wygrać Wielkiego Szlema, a potem przyszło rozczarowanie, bo dobrze grałam, ale nie wszystko złożyło się na to, abym wygrała - wspomina. 

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Polka najpierw udanie przebrnęła kwalifikacje, a później bardzo dobrze poradziła sobie w turnieju głównym. Odniosła trzy pewne zwycięstwa, wygrywając w trzeciej rundzie z finałową rywalką z 2020 roku Sofią Kenin. W ćwierćfinale musiała uznać wyższość Anastasiji Potapowej. W 2017 roku Świątek powtórzyła ten wynik, a rok później awansowała do pierwszego wielkoszlemowego półfinału w karierze. Tam, mimo piłki meczowej w tie-breaku drugiego seta, musiała uznać wyższość Caty McNally. Niepowodzenie w singlu odbiła w grze podwójnej, w której wywalczyła pierwsze wielkoszlemowe trofeum. Jej partnerką była wtedy... McNally.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.