W niedzielę przed południem większość polskich kibiców i dziennikarzy udała się na kort Simonne-Mathieu, trzeci co do wielkości w kompleksie Roland Garros. Tam od 11:00 rywalizują Hubert Hurkacz i Belg David Goffin. O tej samej porze, nieco w cieniu Hurkacza, swój mecz na bocznym korcie numer siedem rozpoczęła Fręch przeciwko Zhang. I to jak rozpoczęła!
Nasza tenisistka prowadziła po kilku minutach 3:0. Z każdą chwilą widać było, jak rośnie w niej pewność siebie. W przypadku Chinki odwrotnie - coraz większa frustracja. Kolejne błędy rywalki pozwalały Fręch powiększać przewagę. Po zaledwie 20 minutach zwyciężyła w pierwszej partii 6:1.
Wielu kibiców nie zdążyło jeszcze dobrze oswoić się z trybunami kortu numer siedem. Nie wiedzieli, co się dzieje. Tymczasem po kilku minutach Magdalena Fręch zmierzała już po końcowe zwycięstwo, powiększać przewagę w drugiej partii. Duża w tym zasługa Shuai Zhang, która popełniała mnóstwo niewymuszonych błędów. Nie pomagał jej serwis, nie radziła sobie z głębi kortu ani na returnie. To nie był poziom, jaki powinna prezentować się 30. tenisistka świata, rozstawiona w Paryżu z numerem 29.
Magdalena Fręch grała dużo spokojniej. Nie reagowała na głośne okrzyki rywalki w czasie wymian. Zbierała kolejne punkty, pokazując dojrzały, stabilny tenis. Po 40 minutach serwowała już, by zakończyć spotkanie. Wtedy to pojawiły się małe problemy.
Polka straciła serwis, kręciła głową z niezadowolenia. Jednak po chwili raz jeszcze przełamała Chinkę i zwyciężyła 6:1, 6:1. Dla 87. na świecie tenisistki to jedno z najcenniejszych zwycięstw w karierze. Wyrównała swój najlepszy wynik w Roland Garros. Pięć lat temu również dotarła w Paryżu do drugiej rundy.
Jej kolejną rywalką będzie lepsza z pary Sara Bejlek ze Słowenii - Kamilla Rakhimova z Rosji. Jest realna szansa na historyczny sukces, jakim byłby występ Fręch w trzeciej rundzie Roland Garros. Dotąd tylko raz w karierze dotarła do tego etapu turnieju wielkoszlemowego - podczas Wimbledonu 2022.