Barbados w meczu Grupy Światowej II Pucharu Davisa - to nie jest rywal ani poziom rywalizacji, do którego przyzwyczajeni są Hubert Hurkacz i jego kibice. Choć i tak 26-latek poprzednio brał udział w tych rozgrywkach na jeszcze niższym szczeblu - w Grupie III Strefy Euro-Afrykańskiej. Są podobno duże szanse, by wystąpił w nich we wrześniu, po raz pierwszy od 2019 roku. I to blisko domu. A start ten ważny byłby nie tylko ze względu na drużynę narodową, ale i olimpijskie plany tenisisty z Wrocławia.
Debiut w Pucharze Davisa Hurkacz miał nie byle jaki. W marcu 2016 roku, niespełna miesiąc po świętowaniu 19. urodzin, wystąpił w meczu z Argentyną (2:3) w 1. rundzie Grupy Światowej. Pojedynek w w Ergo Arenie był historycznym debiutem Biało-Czerwonych w 16-zespołowej elicie. Nie zdołali się w niej utrzymać, a po kolejnym sezonie zanotowali następny spadek. Potem doszło do głośnego paradoksu - we wrześniu 2018 roku na korcie wywalczyli awans do Grupy I, ale następnie, zamiast znaleźć się szczebel wyżej, to zesłano ich jeszcze niżej. Była to konsekwencja zmiany systemu rozgrywek i kary odjęcia punktów rankingowych za nieprzepisową nawierzchnię podczas meczu z Argentyną.
Właśnie turniej Grupy III sprzed czterech lat to ostatni jak na razie występ Hurkacza w Pucharze Davisa. To także ostatni występ drużyny narodowej pod wodzą kapitana Radosława Szymanika. W styczniu 2020 roku Polski Związek Tenisowy w jego miejsce zatrudnił Mariusza Fyrstenberga. Utytułowanemu debliście jak na razie nie było dane skorzystać z najlepszego polskiego singlisty. Nie był on potrzebny, by pokonać Hongkong, Salwador czy Indonezję, ale z pewnością byłby cennym wzmocnieniem w ostatnich dwóch meczach barażowych o Grupę Światową I (obecnie to drugi poziom zmagań, elita gra w turnieju finałowym).
Tyle że ubiegłoroczny marcowy pojedynek na kortach ziemnych w Portugalii mocno kolidował z planami wrocławianina. Rywalizacja w pierwszej części roku toczy się głównie na kortach twardych, a Polak miał po kilku dniach przystąpić do obrony wielu punktów w USA. Nie zdecydował się także potem na udział w lutowym spotkaniu o taką stawkę w Japonii. Tym razem nie było konieczności zmiany nawierzchni. Musiałby jednak udać się do Azji po Australian Open (w Melbourne dotarł do 1/8 finału). Postawił zaś na treningi w Monte Carlo, a następnie wystąpił w turniejach w Rotterdamie i Marsylii.
Ze sportowego punktu widzenia w meczu z Barbadosem Biało-Czerwoni powinni sobie spokojnie poradzić bez Hurkacza. Podobno jednak jest duża szansa, że weźmie on udział w tym pojedynku i tym samym po czterech latach wznowi występy w Pucharze Davisa.
- Jesteśmy w stałym kontakcie z teamem Huberta i wiemy, że ma w swoim kalendarzu zaplanowany zarówno wrześniowy występ w reprezentacji, jak i przyszłoroczny - mówi Sport.pl prezes PZT Dariusz Łukaszewski.
Od innego rozmówcy słyszymy, że krajowa federacja chciała dodatkowo zachęcić 26-latka do tego występu organizacją meczu w jego rodzinnym mieście, ale ta opcja jest już nieaktualna. Jedną kwestią była dostępność hali, a drugą szansa na zapełnienie dużego obiektu przy tak egzotycznym przeciwniku. Wrocław ma być ponownie rozpatrywany jako gospodarz w przyszłości. A gdzie Biało-Czerwoni zagrają najbliższe spotkanie? Łukaszewski nie chciał tego zdradzić. Wspomniał jedynie, że chodzi o Dolny Śląsk. U innego źródła potwierdziliśmy, że obecnie pod uwagę brany jest Lubin, z którym związany jest Łukasz Kubot, zdobywca dwóch tytułów wielkoszlemowych w deblu.
Decyzja jednak jeszcze nie zapadła. Rozmowy trwają i sprawa wyjaśnić się ma na początku przyszłego tygodnia. Niekoniecznie jednak wtedy zostanie podana do wiadomości publicznej. Najpierw bowiem jeszcze do załatwienia będą różne formalności, w tym weryfikacja ze strony Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF).
PZT gospodarza musi wskazać najpóźniej na trzy miesiące przed spotkaniem, czyli w tym wypadku do połowy czerwca. Gdyby został nim Lubin, to pojedynek z Barbadosem mógłby jednocześnie być okazją do oficjalnego podziękowania Kubotowi za wiele lat występów w narodowych barwach. 41-latek co prawda jeszcze nie zakończył oficjalnie kariery, ale w tym roku gra - jak na razie - bardzo mało. Poza występem w meczu z Japonią zaliczył tylko jeden występ - pod koniec lutego w challengerze ATP we francuskim Pau.
Hurkacza w Pucharze Davisa nie było od 2019 roku, ale to nie znaczy, że przez ten czas nie występował w narodowych barwach. Z chęcią brał udział w drużynowym ATP Cup (kapitanem był Marcin Matkowski) i zainaugurowanym w tym sezonie United Cup dla drużyn mieszanych (z kapitanami Agnieszką Radwańską i Dawidem Celtem). 26-latek rywalizował też w igrzyskach w Tokio, ale tego startu nie wspomina dobrze. Zmagał się wtedy z kłopotami żołądkowymi, które utrudniały mu grę. Z rywalizacją pożegnał się bardzo szybko - w drugiej rundzie singla i pierwszej debla (w parze z Kubotem).
Właśnie perspektywa kolejnego występu olimpijskiego ma też znaczenie w przypadku jego gry w Pucharze Davisa. Uczestnicy turnieju tenisowego, którego stawką są medale igrzysk, są wyłaniani przede wszystkim na podstawie rankingów ATP i WTA, ale nie tylko. Liczy się także m.in. klucz geograficzny, a każdy z zawodników musi też spełnić dodatkowo warunek dotyczący właśnie reprezentowana kraju w Pucharze Davisa (w przypadku mężczyzn) lub Pucharze Billie Jean King (u kobiet).
Teoretycznie, by zostać dopuszczonym do walki o medale olimpijskie w Paryżu, trzeba dwukrotnie wystąpić we wspomnianych rozgrywkach w okresie między igrzyskami w Tokio a tymi przyszłorocznymi w stolicy Francji. Odstępstwo dotyczyć ma graczy, którzy mają na koncie co najmniej 20 występów lub gdy ich drużyna narodowa przez trzy lata była w Grupie III. Jak jednak przekazuje mi jeden z rozmówców, ITF zapowiedział już nieoficjalnie, że w przypadku czołowych graczy wystarczy, że we wspomnianym okresie zagrają w kadrze raz.