W 0,2 sekundy sztuczna inteligencja rozpozna nienawistny wpis i sprawi, że adresat go nie zobaczy. Słowa-klucze, którymi posługują się hejterzy, program Bodyguard będzie rozpoznawał w wielu językach. I choć nie ma wśród nich polskiego, to Iga Świątek skorzysta z narzędzia, które dla tenisistek i tenisistów przygotowały na Roland Garros Francuska Federacja Tenisowa (FFT) i Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF).
Już z grafiki, którą ilustrujemy ten artykuł wynika, że zapora Idze się przyda. Oficjalna aplikacja Roland Garros chcąc przedstawić jak działa Bodyguard, pokazuje anglojęzyczne komentarze, które Iga dostała pod jednym z wpisów w trakcie niedawnego turnieju w Madrycie. To potwierdzenie tego, co regularnie słyszymy od tenisistów - że problem hejtu dotyka ich coraz mocniej.
- Tak, jest tego więcej, ale staram się takich rzeczy nie czytać. Po latach jestem mądrzejsza i umiem omijać hejt. Co nie znaczy, że on nie jest problemem - mówiła nam niedawno Magda Linette.
To oczywiście problem nie tylko tenisistów, choć oni jako że uprawiają sport indywidualny, są oceniani szczególnie surowo. Duże znaczenie ma też popularność danej dyscypliny sportu. Jakiś czas temu angielskie kluby piłkarskie apelowały do szefów Facebooka i Twittera o reakcje na cyberprzemoc, jakiej w tych mediach społecznościowych doświadczają gracze. Dane zebrane przez firmę Signify (specjalizuje się w monitoringu mediów społecznościowych), wykazały, że w ciągu miesiąca jeden Granit Xhaka dostał aż 2004 hejterskie treści, a bardzo wysokie liczby takich wpisów otrzymali też Antonio Ruediger czy Hector Bellerin. Wśród rasistowskich i homofobicznych wiadomości były takie o treści: "Zrób mi przysługę i zdechnij", były wyzwiska i porównania do małp, wreszcie były groźby, na przykład: "Nie każ mi podkładać ognia pod twoim domem i spalić wszystkich, którzy są w środku".
Portale społecznościowe nie potrafią tego problemu rozwiązać. Może pójście inną drogą - tą, którą właśnie proponują tenisowi działacze - okaże się skuteczne.
Daria Abramowicz: Jak najbardziej.
- Niestety, taki firewall jest wręcz konieczny. Wszyscy sportowcy go potrzebują. Iga też. Dlatego wchodzimy do programu - niech pomoże na tyle, na ile będzie mógł pomóc.
- Z pewnością to jest bardzo potrzebny krok w dobrą stronę. Hejtu, cyberprzemocy, mowy nienawiści jest w internecie coraz więcej. Takie mamy dane statystyczne z algorytmów i takie mamy obserwacje - my, którzy pracujemy bezpośrednio ze sportowcami. Do tej pory w sporcie, a w tenisie szczególnie, mówiliśmy "Jest hejt" i od razu po przecinku dodawaliśmy: "No tak, ale większość tych złych komentarzy to są treści od osób, które obstawiały w zakładach bukmacherskich". Ale obserwuję to wszystko z bliska i z uwagi na mój zawód, i z uwagi na miejsce, w którym ten zawód wykonuję, i widzę, że pora skończyć z tym zdaniem po przecinku. Dlatego, że treści szkodliwych, pełnych nienawiści i przemocy jest coraz więcej i że coraz częściej to są treści od osób, które w mediach społecznościowych występują pod imieniem i nazwiskiem. Ci ludzie już się nie trudzą, by pozostać anonimowymi. To pokazuje skalę emocji, poczucia bezkarności, ale też napięcia, które jest w społeczeństwie. A jeżeli zapyta mnie pan, jak te postawy oddziałują na zawodników, to bez wątpliwości odpowiem, że coraz gorzej i w coraz wyraźniejszy sposób.
- Oczywiście, istnieje wiele strategii behawioralnych, które można zastosować, żeby zadbać o siebie w mediach społecznościowych, gdy jest się osobą publiczną. Ograniczanie swojej obecności czy czytania treści w nich to najprostszy sposób, ale to też filtrowanie treści, używanie takich mechanizmów oferowanych przez portale społecznościowe, jak wyciszanie poszczególnych słów, wyciszanie konwersacji, włącznie z wyciszaniem i blokowaniem użytkowników. Sportowcy w social mediach korzystają też ze wsparcia PR menedżerów czy tzw. social ninja, ale nawet jeśli ktoś pomaga im prowadzić konta, to te złe treści z mniejszą częstotliwością, ale i tak do sportowców docierają. Do zawodniczki, z którą ja pracuję, też docierają.
- Nie mogę odpowiedzieć wprost, co się dzieje z Igą, kiedy czyta takie rzeczy, bo obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Ale coraz większy zakres pracy wykonywanej w psychologii w sporcie należy poświęcać na takie aspekty jak budowanie poczucia własnej wartości i pewności siebie. Bo poczucie pewności siebie i samoocenę media społecznościowe zaburzają. Czytając o sobie treści, które podważają, że jesteśmy w czymś dobrzy, zaczynamy myśleć czy aby na pewno jesteśmy dobrzy. Chcąc nie chcąc, zasiewa się w nas wątpliwość. Moja obserwacja, ale też moich kolegów po fachu, jest taka, że zmieniają się potrzeby i oczekiwania pacjentów i klientów, którzy do nas trafiają. Coraz częściej poznawczo pracujemy nad przekonaniami na temat siebie i świata, nad samooceną, nad poczuciem wartości, bo widzimy, że tylko stabilne zasoby w tym obszarze będą pozwalały sportowcom i innym osobom publicznym chronić się przed przemocowymi treściami w internecie. Ale - niestety - nic nie ochroni przed pierwszą reakcją, gdy widzimy treści bardzo krzywdzące, bardzo nieprawdziwe i bardzo niesprawiedliwe.
- Najbardziej rażące i naruszające osobiste granice są chyba sugestie, że Iga udaje kontuzje. Sporo było też takich treści po meczu z Rybakiną w Rzymie, że to na pewno nie była kontuzja, tylko, że to to był na pewno atak paniki. Nie do przyjęcia są takie niby diagnostyczne treści. Tego rodzaju komentarze są absolutnie krzywdzące i bardzo mocno wpływają na każdego, kto ich doświadcza. Kropka. Albo jeszcze jedno - wyobrażam sobie, że pod naszą rozmową pojawiają się komentarze, że jeśli na Igę coś takiego wpływa, to znaczy, że jest słaba.
- Nie, nie jest słaba. Każdy, kto otrzymywałby takie treści, byłby nimi dotknięty. Absolutną niemożliwością jest być z teflonu, od którego wszystko się odbija. Z tego miejsca chciałabym zaapelować o coś, bo widzę wyraźnie, co dzieje się nie tylko w tenisie, ale też choćby w narciarstwie alpejskim, gdzie niedawno miałam możliwość porozmawiania na ten temat z mocno zaawansowanym i rozwiniętym zespołem, czy to, co pojawia się na tle rasistowskim w piłce nożnej, zwłaszcza na przykładzie sytuacji Viniciusa sprzed kilku dni. Chciałabym więc zaapelować do wszystkich osób, które pracują w środowisku sportowowym i do środowiska mediów o rozwagę w wyrażaniu opinii i w ferowaniu wyroków bez znajomości faktów, o wspieranie tych zachowań i tych postaw, które będą proedukacyjne, które będą w jakiś sposób pomagały budować standardy zachowań w przestrzeni publicznej. Hejtu z pewnością nie jesteśmy w stanie wyeliminować, ale mam takie poczucie, że ja osobiście dysponując skromną platformą, mogę poza codzienną pracą ze sportowcami w gabinecie porozmawiać z panem o problemie i tym samym skorzystać z okazji, żeby powiedzieć, że standardy zachowań są bardzo niskie i że powinniśmy starać się je podwyższyć.
- Strategią kompletnie w kontrze mogłoby być opublikowanie wyniku badania diagnostycznego. Chyba nawet ktoś tak kiedyś zrobił.
- Tak i na pewno takie skonfrontowanie kogoś z rzeczywistością jest skuteczne. Efekt daje też weryfikacja zradykalizowanych opinii hejterów po latach, gdy sportowiec na przykład wspomina swoją karierę i mówi, że w danym momencie gorzej mu szło na przykład z powodu kontuzji. Ale generalnie bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące dla sportowców byłoby wymaganie, żeby oni się konfrontowali z hejterami. Przecież oni się nieustannie konfrontują na arenach sportowych - to jest miejsce rywalizacji. Ci ludzie ciężko pracując, dbając też o swoją regenerację i po prostu chcąc żyć, nie chcą ze swojej energii i siły korzystać jeszcze w takich sytuacjach, walcząc z oskarżeniami w social mediach. Dlatego zamiast wymagać, żeby sportowcy konfrontowali społeczeństwo z rzeczywistością, uważamy, że najlepszą strategią, która uodparnia na hejt, jest taka praca nad sobą, która pozwala rozumieć i czuć, że satysfakcja w życiu nie musi zależeć od treści, jakie o sobie czytamy w przestrzeni publicznej. I że czytanie tego nie musi warunkować naszego myślenia o sobie. Ale podkreślam, że bardzo trudno jest osiągnąć taki stan. Nawet po wieloletnim procesie terapeutycznym. I to jest bardzo smutne w kontekście rzeczywistości, w której funkcjonujemy.
- Prawdopodobnie potrzebowalibyśmy opinii specjalisty od nowych technologii czy szeroko pojętej informatyki, żeby wiedzieć czy Bodygaurd by tę sytuację wyłapał. Ale nawet jeśli nie, to stworzenie go i tak jest świetną wiadomością. Problem hejtu i cyberprzemocy jest coraz większy i coraz mocniej dotyka nie tylko tenisistów, ale też trenerów, nas, ludzi, którzy z tenisistami pracują. Dlatego próby wykorzystywania nowych technologii do minimalizowania tego zjawiska to krok w dobrą stronę. System, który będzie reagował na słowa-klucze typowe dla hejtu, który będzie reagował na pewne hashtagi i łączył kropki w podstawowym zakresie oczywiście nie wystarczy, żeby to złe zjawisko wyeliminować. Ono jest zbyt złożone. Dlatego moją wielką satysfakcją jest, że w ślad za wprowadzeniem tego systemu poszły efekty takie jak nasza rozmowa, jak rozmowy tu w Paryżu, w środowisku tenisowym. Mówimy tu sobie nawzajem "Wreszcie!", "Bardzo dobrze, że ktoś to zrobił, że ktoś zauważył ten problem". Rozpoczyna się więc edukacja społeczna, a to jest wielka wartość programu. Mam nadzieję, że za ITF i za organizatorami Roland Garros tą ścieżką podążą również organizatorzy innych turniejów wielkoszlemowych oraz organizacje tenisa kobiet [WTA] i tenisa mężczyzn [ATP], a w przyszłości zrobią to również inne turnieje. Wierzę, że z czasem powstanie platforma edukacyjna. Na przykład z udziałem zawodników, którzy mogliby się podzielić swoimi doświadczeniami. To byłby kolejny krok w dobrą stronę. Dziś ciągle o hejcie w tenisie mówimy na jednym wdechu ze zdaniem "no tak, ale hejterami są osoby grające u bukmacherów". A ja mówię "No nie, oni stanowią część problemu, a za nienawistnymi komentarzami coraz częściej stoją już nawet osoby podpisane, a nie anonimowe".
- Zgadza się. Myślę, że prawdziwy obraz tego, z czym mierzą się zawodnicy może dać to, że ktoś, kto czyta te wszystkie złe komentarze, często mówi "Ale przecież ja tylko gram w tenisa. Także dla tych ludzi". Bo właśnie w takich momentach okazuje się, że czemuś, co kiedyś było pasją i źródłem czystej frajdy, dziś coraz częściej towarzyszą cienie przesłaniające jasne strony. I z tymi cieniami warto walczyć.