W meczu finałowym w stolicy Włoch Ukrainka Anhelina Kalinina skreczowała przy stanie 4:6, 0:1. Rozpłakała się, bo nie była w stanie rywalizować, odczuwając ból w lewej nodze. Tym samym Jelena Rybakina została mistrzynią imprezy Italian Open, ale sam turniej przejdzie do historii jako organizacyjna katastrofa.
Kalinina z Rybakiną wyszły w sobotę na kort dopiero o godzinie 23. Wcześniej bowiem odbywały się dwa męskie półfinały, a w międzyczasie padał deszcz. Rozpoczynanie o tak późnej porze spotkania decydującego o tytule w turnieju rangi WTA 1000 brzmi absurdalnie.
Dlaczego mecz nie mógł odbyć się w niedzielę? Dziennikarz tenisowy Quentin Moynet z "L’Equipe" podał informację, jakoby organizatorzy rozważali takie rozwiązanie, ale Rybakina i Kalinina poprosiły o rozegranie spotkania w sobotni wieczór.
Trudno w to uwierzyć, że skoro tenisistka reprezentująca Kazachstan skończyła w piątek półfinał z Jeleną Ostapenko o 22:40, a Ukrainka pokonała kilka godzin wcześniej Weronkę Kudermietową po bardzo zaciętym i wyniszczającym spotkaniu. Na tyle wyniszczającym, że w finale Kalinina nie zdołała dokończyć rywalizacji. Być może byłoby inaczej, gdyby miała więcej czasu na regenerację.
- Finał tak prestiżowego turnieju jak Italian Open może zakończyć się o 23, ale nigdy nie powinien rozpoczynać się o 23 - napisał dziennikarz "New York Times" Christopher Clarey.
-Trochę przykro, że finał jednego z największych turniejów WTA zaczyna się o 23. Prawie nikogo nie ma na trybunach, a zawodniczki nie czują się komfortowo grać o takiej porze. Dlaczego nie mogły wystąpić jutro razem z finałem mężczyzn? - pytała francuska tenisistka Alize Cornet.
Rybakina i Kalinina skończyły mecz po północy, przy temperaturze 17 stopni, kolejny raz na wilgotnym korcie. W takich warunkach dużo łatwiej o kontuzje, czego najlepszym dowodem jest uraz Igi Świątek sprzed paru dni w Rzymie. Rybakina z kolei w piątek podczas meczu z Ostapenko w pewnym momencie nie chciała wyjsć na kort, gdy znów się rozpadało. Powiedziała wtedy do sędziego: "Nie chcę złamać nogi".
Kazaszka i tak miała sporo szczęścia w tej imprezie. Na sześć rozegranych spotkań w Italian Open 2023, jej rywalki aż trzy razy kreczowały (Anna Kalinskaya, Iga Świątek, Anhelina Kalinina). To wiele mówi o turnieju, który w ostatnich latach cieszył się dużym szacunkiem tenisistów i kibiców.
Jakby tego było mało, ceremonia wręczenia nagród po finale okazała się jeszcze większą farsą. Najpierw pomylono nazwiska finalistki i zwyciężczyni, a Jelenie Rybakinie wręczono trofeum za drugie miejsce. Następnie o Anhelinie Kalininie przez moment w ogóle zapomniano, a Rybakina nie mogła doczekać się otrzymania pucharu.
Publiczność wygwizdała organizatorów, a wcześniej Ukrainkę, gdy zdecydowała się poddać spotkanie. - Nikt nie ma prawa gwizdać na tę dziewczynę - mówił zirytowany Żelisław Żyżyński z Canal Plus Sport, komentując mecz prosto z Rzymu.
Turniej w stolicy Włoch, a szczególnie jego finał, to antyreklama rozgrywek kobiecego tenisa. Organizacja Kobiecego Tenisa (WTA) po raz kolejny musi wyciągnąć wnioski, jeśli rzeczywiście chce gonić męski tenis, a nie tylko to zapowiadać.