Alexander Zverev jest już w 1/8 finału zmagań na kortach w Rzymie. W walce o awans do ćwierćfinału zmierzy się z Daniłem Miedwiediewem (3. ATP). Podczas zmagań w stolicy Włoch Niemiec nie tylko prezentuje się dobrze sportowo, ale też zaskoczył kibiców swoim nietypowym zachowaniem.
Do całej sytuacji doszło podczas spotkania drugiej rundy turnieju w Rzymie z Davidem Goffinem. Podczas jednej z przerw między gemami Zverev jak gdyby nigdy nic... wyciągnął z torby strzykawkę i wkuł ją sobie w nogę. Był to zastrzyk z insuliny, którą stosuje się w leczeniu cukrzycy. Chwilę wcześniej Niemiec napił się soku.
Kilkadziesiąt sekund po wykonaniu zastrzyku Zverev był znów na korcie i kontynuował rywalizację z belgijskim tenisistą. Choć było to dość nietypowe, to media chwalą zawodnika za postawę. "Tym posunięciem uświadomił całej planecie, że na cukrzycę mogą chorować wszyscy" - piszą media.
Zverev na cukrzycę cierpi już od dzieciństwa. Został zdiagnozowany jako ośmiolatek. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów, nie było to dla niego łatwe. - Jako chłopiec było mi wstyd, nabijali się ze mnie w szkole. Pewnego razu ukradli cały mój sprzęt - glukometr, insulinę... Później znalazłem go na zewnątrz, rozbity na ziemi - przyznał.
Niemiecki zawodnik spotykał się także z brakiem wiary w jego sukces ze strony innych ludzi. Swoją postawą i wynikami na kortach udowadnia, że każdy, nawet diabetyk, jest w stanie profesjonalnie uprawiać sport. - Zaprzeczyłem, gdy dziennikarze pytali mnie, czy mam cukrzycę. Ukrywałem się nawet na turniejach, kiedy robiłem sobie zastrzyki, robiłem to w toalecie. Na początku ukrywałem się przed moimi dziewczynami. Dziś moim obowiązkiem jest o tym mówić - wyjawił.