Sabalenka poczuła to, co kiedyś Szarapowa. "Jak krowa na lodzie". Żadna sensacja

Agnieszka Niedziałek
Mimo że w medialnych nagłówkach słowo "sensacja" czy "kompromitacja" były odmieniane przez wszystkie przypadki, to porażka Aryny Sabalenki w drugiej rundzie turnieju w Rzymie wcale nie jest zaskoczeniem. Bo choć Białorusinka zapracowała na miano drugiej rakiety świata, to na kortach ziemnych jej ranking jest inny, a sukcesy w Stuttgarcie i Madrycie mogą być mylące. Mączka nie jest jej królestwem.

Mówi się, że liczby nie kłamią. Mogą jednak czasem zaciemnić obraz. W tym wypadku dotyczy to przede wszystkim pozycji Sofii Kenin, Amerykanki, która zajmuje 134. miejsce na światowej liście i która wyrzuciła właśnie z turnieju w Rzymie Sabalenkę, ale też samej Białorusinki. Bo w odbiorze wyniku ich czwartkowego meczu znaczenie ma informacja, która może wydawać się trzeciorzędnym detalem - że mecz odbył się na ziemi.

Jedni kochają, drudzy nienawidzą. Sabalenka wykorzystuje wyjątkowość dwóch turniejów

Mówiąc najkrócej, w tenisie przebija się rakietą piłkę na drugą stronę kortu. Dla niezgłębiających tematu na tym opis można byłoby zakończyć, a odnosząc się do wyników poszczególnych spotkań podpierać się miejscem zawodników w światowym rankingu. W końcu pozycja w nim jest odzwierciedleniem osiąganych rezultatów. Osoby bardziej zainteresowane w zanadrzu mają jednak od razu kilka dodatkowych pytań, w tym o rodzaj nawierzchni. Bo rozróżnienie na twardą, ziemną i trawiastą sprawia, że teoretyczna sensacja może okazać się co najwyżej niespodzianką, a czasem nawet niezbyt dużą.

Najwięksi odnoszą sukcesy na różnych typach kortów, ale każdy - w zależności od stylu gry - ma swoje preferencje. Najbardziej specyficzna pod tym kątem jest ziemia. Jedni, jak Rafael Nadal czy Iga Świątek, ją uwielbiają, inni - w tym Daniił Miedwiediew - najchętniej wykreśliliby z kalendarza wszystkie tego typu turnieje. Podobnie Sabalenka, która ma co prawda na koncie kilka sukcesów na "cegle", ale w imprezach, gdzie warunki są specyficzne.

Białorusinka należy do najpotężniej zbudowanych zawodniczek w tourze i dysponuje wielką siłą uderzenia. Ziemia z kolei to najwolniejszy typ kortu, który wytrąca z rąk argumenty graczom bazującym głównie na sile oraz serwisie. Tu szczególnie liczy się sposób poruszania się, umiejętność wykonywania ślizgów, kontrola balansu ciała czy zmiana kierunku uderzenia.

Wspomniany Miedwiediew jest trzecią rakietą świata i ma w dorobku 19 wygranych imprez. Żadnego z tych tytułów nie wywalczył na mączce. Na finale zatrzymał się 13 razy i tylko raz miało to miejsce właśnie na takim korcie. Koledzy z touru i internauci nieraz w żartach nawiązują do męczarni szczupłego i mierzącego prawie dwa metry Rosjanina na cegle. W sieci bez problemu można znaleźć też kompilację pokazującą jego problemy w poruszaniu się na niej.

Ta nawierzchnia nie sprzyja również mającej 1,82 m wzrostu Sabalence. Zerknięcie na listę z jej osiągnięciami może wprowadzić pewne wątpliwości, bo przecież trzy razy z rzędu zameldowała się w finale w Stuttgarcie, a w 2021 r. i w tym sezonie triumfowała w Madrycie. Tu warto jednak pamiętać, że ziemia ziemi nierówna. Warunki w tych imprezach są specyficzne - niemiecka impreza odbywa się w hali, a w przypadku stolicy Hiszpanii istotne jest położenie miasta na 657 m n.p.m. W obu przypadkach gra jest szybsza niż w typowych turniejach rozgrywanych na takim korcie. Białorusinka, która świetnie sobie radzi na szybszych nawierzchniach, dobrze tę wyjątkowość wykorzystuje.

Paryż wyjątkowo trudny do podbicia. Szarapowa pokazała, że mączkę można odczarować

To wszystko nie oznacza, że 25-latka z góry skazana jest na niepowodzenie w innych zawodach na mączce. W poprzednim sezonie w Madrycie przegrała pierwszy mecz, a chwilę potem w Rzymie zatrzymała się dopiero na półfinale. Ale trzeba mieć na uwadze, że o dobre wyniki na takim korcie Sabalence jest po prostu trudniej. Widać to także po jej dotychczasowych rezultatach w Roland Garros. W każdej z trzech pozostałych imprez wielkoszlemowych była przynajmniej raz w półfinale, a w Paryżu doszła co najwyżej do trzeciej rundy.

Być może zmieni się to w tym sezonie, bo jak na razie jest on w wykonaniu Białorusinki rewelacyjny. Ma za sobą osiem startów i w środę po raz pierwszy odpadła przed ćwierćfinałem. W tym czasie zwyciężyła trzy razy, a dwukrotnie przegrała finał. Wygrała w tym roku już 29 spotkań i żadna inna tenisistka nie może się z nią równać pod tym względem. A ta świetna passa z pewnością dodatkowo mogła przyczynić się do środowego rozstrzygnięcia. Był to już jej czwarty z rzędu tydzień startowy.

Liczbą, która mocno zakłamuje rzeczywistość, jest również obecna lokata Kenin na światowej liście. Finalistka Roland Garros 2020 trzy lata temu była czwarta w tym zestawieniu, a niespełna półtora roku temu 13. W ostatnich latach jednak częściej niż z rywalkami mistrzyni Australian Open 2020 mierzyła się z kłopotami zdrowotnymi, których efektem była m.in. kilkumiesięczna przerwa w rywalizacji. Z Białorusinką zagrała przede wszystkim dobrze taktycznie i w pełni wykorzystała nie tylko sprzyjające warunki, ale i słabszy dzień przeciwniczki.

A na pocieszenie w kontekście występów na mączce, Sabalence i jej kibicom przypomnieć można historię Marii Szarapowej. Rosjanka sama o sobie kiedyś mówiła, że poruszała się na tej nawierzchni jak krowa na lodzie. W drugiej części kariery zaś trzykrotnie triumfowała w Stuttgarcie, dwukrotnie w Rzymie i po razie w Madrycie oraz w Roland Garros.

Więcej o: