Białorusinka Aryna Sabalenka była na początku sezonu na kortach ziemnych w niezwykle wysokiej formie. Wiceliderka rankingu WTA w Stuttgarcie doszła do finału, gdzie przegrała z Igą Świątek. Również dwa tygodnie później w Madrycie była w finale, gdzie tym razem zrewanżowała się Polce i wygrała cały turniej.
Dlatego też bardzo trudno wytłumaczyć, co się stało z białoruską tenisistką w czwartkowym meczu II rundy turnieju w Rzymie, w którym Aryna Sabalenka mierzyła się ze sklasyfikowanym na 134. miejscu w rankingu WTA Amerykanką rosyjskiego pochodzenia - Sofią Kenin.
Owszem, Kenin to zwyciężczyni Australian Open 2020, która w tym samym roku doszła także do finału Rolanda Garrosa (pamiętna porażka z wkraczającą na szczyt Igą Świątek), ale w ostatnim dwóch sezonach 24-latka była cieniem samej siebie i w tym spotkaniu Sabalenka była zdecydowaną faworytką.
Na sensację musiały się tu złożyć dwie kwestie - znakomity występ Kenin i słabszy Sabalenki. Tak też właśnie było tego wieczoru w stolicy Włoch. Kenin już w pierwszym gemie zdołała przełamać wiceliderkę rankingu, ale przewagę przełamania straciła w gemie nr 8, w którym to Sabalenka zdołała doprowadzić do remisu 4:4. Co więcej, Amerykanka zdołała zaliczyć przełamanie na 6:5 w samej końcówce pierwszej partii i wydawało się, że pozwoli jej to wygrać seta, ale po chwili sama straciła swoje podanie i o wszystkim zadecydował tie-break. Ale że Sofia Kenin przez cały mecz z Sabalenką grała bardzo mądrze i miała inicjatywę, to i w tie-breaku rozpoczęła od prowadzenia 4:0, by ostatecznie wygrać 7:4, a całą pierwszą partię 7:6.
Jeśli ktoś oczekiwał, że po niespodziewanie przegranym pierwszym secie, w drugim Aryna Sabalenka się przebudzi, srogo się zawiódł, bo Białorusinka spisywała się jeszcze gorzej. Sabalenka była w stanie nawiązać walkę tylko do stanu 2:2, później sromotnie przegrała cztery kolejne gemy, w których łącznie zdobyła sześć punktów. Kenin zwyciężyła 6:2 i mogła świętować sprawienie prawdopodobnie największej sensacji w tegorocznym turnieju w Rzymie.
Aryna Sabalenka sensacyjnie przegrała z Sofią Kenin 6:7, 2:6 i zakończyła turniej w Rzymie już na II rundzie, co oznacza, że straci aż 340 punktów w rankingu WTA za zeszłoroczny półfinał. To sprawia, że w razie dobrego występu w stolicy Włoch Iga Świątek (jutro zagra pierwszy mecz z Rosjanką Anastazją Pawliuczenkową) może powiększyć przewagę nad Białorusinką do ponad 2000 punktów. Kenin z kolei w III rundzie zagra z Ukrainką Anheliną Kalininą (WTA 47).