Iga Świątek plus 4, a Wieronika Kudiermietowa minus 15 - to stosunek wygrywających uderzeń (13:11 dla Igi) do niewymuszonych błędów (Świątek popełniła ich 9, a Rosjanka - aż 26) w nocnym pojedynku o finał turnieju WTA 100 w Madrycie.
Świątek, światowa numer 1, pokonała Kudiermietową, światowy numer 13, bezdyskusyjnie. Wynik 6:1, 6:1 oddaje przewagę, jaką miała Polka. A dodatkowo podkreślają ją punkty, których Iga zdobyła w meczu 59, a przeciwniczka - tylko 36.
Świątek kolejny raz zaprezentowała imponującą szybkość w ataku (jak widać na załączonym obrazku - oficjalny profil turnieju Mutua Madrid Open zatytułował go "Superb speed"). Znów wspaniale poruszała się po madryckiej mączce, o której Magda Linette mówiła nam niedawno, że jest gładka jak jedwab. Dla swojej kolejnej rywalki Iga była nieuchwytna. I Kudiermietowa doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Wymowny był moment, jaki widzieliśmy przy stanie 6:1, 4:1. Świątek po wygraniu kolejnego gema już była gotowa do gry, a Kudiermietowa jeszcze przez jakiś czas siedziała na swoim miejscu kompletnie nieobecna.
Może wtedy Rosjanka jeszcze mobilizowała się do walki, może próbowała nie stracić wiary. Ale co najmniej równie prawdopodobne jest, że właśnie wtedy boleśnie zdawała sobie sprawę, ile jej - zawodniczce z absolutnie ścisłej światowej czołówki - brakuje do tej najlepszej z najlepszych.
Tak wygląda komplet wyników meczów Kudiermietowa - Świątek, patrząc z perspektywy Rosjanki. Jest to obraz przygnębiający. Kudiermietowa stała się kolejną tenisistką, która na Igę nie znajduje żadnej recepty. A Iga im dłużej trwa sezon gry na kortach ziemnych, tym mocniej się rozpędza. Po wygraniu turnieju w Stuttgarcie jest w finale turnieju w Madrycie. O tytuł znów zagra z Aryną Sabalenką. I znów będzie faworytką.
Dla Świątek, która w tym miesiącu skończy dopiero 22 lata, to będzie już 17. finał turnieju WTA w karierze. Bilans meczów o tytuły ma znakomity - 13:3. A bilans gier na kortach ziemnych Iga ma taki, jakiego nie miał nikt od ponad 30 lat. Turniej w Madrycie jest 14., jaki Iga rozgrywa na mączce. Na tej nawierzchni Świątek za chwilę zagra swój ósmy finał. Lepszego wyniku nie miał nikt od czasów Moniki Seles, która między 1989 a 1992 rokiem w swoich pierwszych 14 turniejach na mączce dotarła aż do 13 finałów.
Jeśli Świątek w sobotę wygra z Sabalenką, to zdobędzie swój siódmy tytuł na ziemi (po Roland Garros 2020, Rzymie 2021, Stuttgarcie 2022, Rzymie 2022, Roland Garros 2022 i Stuttgarcie 2023). Dla porównania: Seles po 14 turniejach na kortach ziemnych miała na nich 10 tytułów.
Iga Świątek nie jest jeszcze tak wielką postacią w historii tenisa, jaką była Seles. Ale ma wszystko, by przebić wyniki zwyciężczyni dziewięciu turniejów wielkoszlemowych (której karierę niestety zahamował atak nożownika z Niemiec, psychopatycznego fana Steffi Graf).
Świątek tym bardziej nie ma takiego miejsca w historii sportu, jak legendarny Muhammad Ali. Albo jak Michael Jordan. Ale to nie znaczy, że największego z pięściarzy nie może przypominać połączeniem gracji ze skutecznością albo że największego z koszykarzy nie może przypominać wolą wygrywania absolutnie wszystkiego. A czasem choćby tylko pozą, mową ciała.
Kadr z fruwającą Igą zaprezentowany przez oficjalne konto Roland Garros przypomina kultowe zdjęcie "Jego Powietrzności". To, które stało się logiem jeszcze bardziej kultowych butów Air Jordan.
Jeszcze raz: Ameryka, a z nią i cały świat, wciąż jeszcze poznaje Igę Świątek. Przy całej sympatii dla niej, przy wielkim uznaniu dla tego, co ona robi i przy wierze, że osiągnie jeszcze bardzo dużo, trudno wyobrazić sobie, że stanie się kiedyś taką ikoną sportu i popkultury, jak ci najwięksi. A że czasami lubimy ją z nimi zestawić? To po prostu skojarzenia. I to już jest bardzo dużo.