W sobotnim finale turnieju WTA 1000 w Miami Jelena Rybakina zmierzy się z Petrą Kvitovą. Czeszka po wygranej w półfinale z Rumunką Soraną Cirsteą przyznała, że sprzeciwia się decyzji władz Wimbledonu o dopuszczeniu rosyjskich i białoruskich tenisistów do rywalizacji w tegorocznym turnieju.
- Po pierwsze, na pewno zawsze będę przeciwna wojnie. Bardziej martwię się o Ukraińców i zawodników – powiedziała Kvitova przed spotkaniem finałowym na Florydzie.
- Rozumiem to, że Wimbledon miał ciężki okres w zeszłym roku, gdy nie przyznano punktów zawodnikom z powodu wykluczenia Rosjan. Myślę jednak, że nadal nie powinno się ich wpuszczać na turniej, a także na igrzyska olimpijskie. Jestem po ukraińskiej stronie - dodała czeska tenisistka.
Kvitova powiedziała, że ani z nią, ani z innymi zawodniczkami nie omawiano decyzji w sprawie dopuszczenia Rosjan i Białorusinów do Wimbledonu. Przyznała, że jest szczególnie zaniepokojona potencjalnym występem rosyjskich i białoruskich sportowców na igrzyskach w Paryżu w przyszłym roku. - Igrzyska olimpijskie są dlatego, że nie chcemy wojny na świecie. Jest to więc moje zmartwienie - stwierdziła.
To pierwsza tak mocna wypowiedź ze strony tenisistów po decyzji władz Wimbledonu o umożliwieniu startu Rosjanom i Białorusinom w nadchodzącej edycji imprezy (turniej startuje 3 lipca). Petra Kvitova to jedna z najbardziej doświadczonych dziś zawodniczek w tourze. 33-latka wygrała dwukrotnie Wimbledon (2011, 2014). Cztery lata temu doszła także do finału Australian Open, gdzie przegrała z Naomi Osaką. W październiku 2011 była nawet wiceliderką rankingu WTA. Dziś jest 12. na świecie, ale w przypadku wygranej z Rybakiną wróci do top 10.
Brytyjczycy zakazali w zeszłym roku tenisistom z obu krajów rywalizowania na Wimbledonie i w innych turniejach odbywających się na Wyspach. To była reakcja na atak na Ukrainę. W tym sezonie białoruscy i rosyjscy zawodnicy będą mogli rywalizować w świątyni tenisa na trawie pod warunkiem, że wystąpią jako sportowcy neutralni i spełnią określone warunki: nie będą wyrażać poparcia dla działań Rosji podczas wojny w Ukrainie i zadeklarują, że nie otrzymują finansowania z Rosji. - Nadal całkowicie potępiamy inwazję Rosji i nasze wsparcie pozostaje z narodem ukraińskim - mówił Ian Hewitt, przewodniczący organizacji All England Club, która zarządza wielkoszlemowymi zawodami w Londynie.
W piątek rosyjscy tenisiści Danił Miedwiediew i Karen Chaczanow spotkali się w Miami w półfinale. Lepszy okazał się były lider rankingu ATP. Po meczu obaj zostali zapytani o warunki powrotu na Wimbledon. - Nie mam rosyjskich sponsorów. I zagram tak samo, jak we wszystkich innych turniejach. Chętnie o tym porozmawiam. Nie wiem, jak zareaguje publiczność, nie mam na to wpływu - powiedział Miedwiediew.
Chaczanow dodał: "Jeśli to są wszystkie zasady, jakich wymagają, to nie widzę problemu. Powinniśmy ich przestrzegać. Czym jest neutralności? Od lutego zeszłego roku nie korzystamy z flag. Zagramy w Londynie tak, jak w innych turniejach. Nie mam obecnie żadnych rosyjskich sponsorów". W przeszłości Miedwiediew współpracował z Tinkoff Bank, a Chaczanow z VTB Bank. Obie instytucje finansowe są dziś objęte sankcjami.
Organizacje WTA i ATP z zadowoleniem przyjęły decyzję władz Wimbledonu. Z kolei minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba potępił to posunięcie jako "niemoralne".
Finał Jelena Rybakina - Petra Kvitova w Miami w sobotę około 22:00 czasu polskiego. Transmisja w Canal Plus.