Komentator Eurosportu Karol Stopa przyznał kiedyś, że gdyby nie kontuzje, Juan Martin del Potro należałby do "Wielkiej Czwórki" obok Novaka Djokovicia, Rogera Federera i Rafaela Nadala. Argentyńczyk miał niewiarygodny talent, ale problemy zdrowotne nie pozwoliły mu wykorzystać potencjału. Coraz więcej wskazuje na to, że drogą del Potro może pójść Bianka Andreescu.
Kanadyjka rumuńskiego pochodzenia przeżyła kilka dni temu dramat na turnieju w Miami. Podczas meczu z Jekateriną Aleksandrową źle stanęła i doznała urazu kostki. Krzyknęła: "o mój Boże". Przyznała, że nigdy nie czuła takiego bólu. Chwilę leżała na korcie, aż została wywieziona do szatni na wózku inwalidzkim.
Na wielkiej scenie Bianca Andreescu pojawiła się w 2019 r., gdy zwyciężyła w prestiżowych turniejach w Indian Wells i Toronto, a w finale US Open pokonała samą Serenę Williams. Tenisistka pochodząca z Mississauga została pierwszą singlistką w historii Kanady, która sięgnęła po tytuł wielkoszlemowy.
19-letniej wówczas Andreescu eksperci wróżyli wspaniałą karierę. Wygrała pierwszych osiem spotkań z zawodniczkami z top 10 rankingu WTA. W tamtym sezonie po Nowym Jorku doszła jeszcze do finału w Pekinie, gdzie uległa Naomi Osace, a następnie poleciała na Turniej Mistrzyń do Shenzhen. Skreczowała w drugim meczu grupowym z Karoliną Pliskovą i wycofała się z imprezy. Po zerwaniu łąkotki w kolejnym sezonie 2020 nie rozegrała ani jednego spotkania.
W 2021 r. wróciła, ale nie obyło się bez kolejnych kłopotów. Należała do grupy 72 zawodników poddanych 14-dniowej kwarantannie przed Australian Open, bo jej ówczesny trener Sylvain Bruneau miał kontakt z osobą zakażoną. Po dwóch miesiącach doszła do finału turnieju w Miami. W meczu o tytuł przeciwko Ash Barty skreczowała po skręceniu kostki. Jakby tego było mało, chwilę później z powodu pozytywnego wyniku testu przeciwko COVID nie wystąpiła w Madrycie i Rzymie.
Jej kolejne występy nie były udane. Sama przyznawała w wywiadzie dla kanadyjskich mediów, że czuła się wyczerpana pechem i samotną egzystencją w zawodowym sporcie. Jej zdrowie psychiczne ucierpiało, rozważała zakończenie kariery. Do gry wróciła wiosną 2022 r. W ćwierćfinale w Rzymie zagrała najlepszego seta od wielu miesięcy przeciwko Idze Świątek. Polka wygrała dopiero po tie-breaku 7:6, a w drugiej partii Andreescu opadła z sił. Jej organizm nie był gotowy na pełną rywalizację z najlepszą tenisistką świata.
To była jednak nadzieja na lepsze jutro dla Kanadyjki. Podobnie jak trawiasty turniej w Bad Homburg tuż przed Wimbledonem, gdzie dopiero w finale okazała się gorsza od Caroline Garcii. Ale kolejne miesiące to była znów huśtawka nastrojów i wyników ze strony Andreescu.
W trwającym sezonie Kanadyjka skreczowała w półfinale w Hua Hin przeciwko Łesii Curenko, a następnie skupiła się na przygotowaniach do rywalizacji w Indian Wells i Miami.
W Kalifornii znów trafiła na Igę Świątek, a tym razem spotkanie było jeszcze bardziej zacięte (3:6, 6:7). - Bianca dobrze zmieniała rytm, a na tej nawierzchni to potrafi sprawić problemy - chwaliła rywalkę Polka. Aż przyszedł turniej w Miami, gdzie Andreescu grała jak za dawnych lat. Wyeliminowała Emmę Raducanu, Marię Sakkari i Sofię Kenin. W meczu o ćwierćfinał walczyła zaciekle z Jekaterinę Aleksandrową, ale kolejny uraz uniemożliwił jej dokończenie spotkania.
- Wygląda na to, że jestem jedyną osobą, której ciągle zadawane są pytania dotyczące kontuzji, co jest bardzo irytujące - mówiła dwa lata temu w Miami. - Nie chcę być z tym kojarzona, bo nie tylko ja doznaję urazów - dodała. Problem w tym, że mało która ze znanych tenisistek miała w ostatnich latach tyle problemów ze zdrowiem, co Kanadyjka.
- Zmieniłam wiele rzeczy na przestrzeni lat. Unikam mediów społecznościowych. Czasami spotykam się z negatywnymi komentarzami, ale staram się żyć od nowa, pomaga mi medytacja. Tylko tak mogę uwierzyć, że mogę dalej uprawiać tenis. Staram się nie słuchać opinii innych osób - tłumaczyła.
Kontuzja pleców w 2018 r. opóźniła jej przejście z poziomu juniorek do głównego cyklu WTA. Zanim wygrała US Open, latem dolegały jej problemy z barkiem. Dwa lata później Brad Gilbert, były szkoleniowiec Andre Agassiego, dziś ekspert ESPN, porównał Biankę Andreescu - podobnie jak Karol Stopa - do Juana Martina del Potro. - Uwielbiałem go oglądać na korcie tak, jak uwielbiam śledzić Biankę. Mam nadzieję, że w jej przypadku kariera nie zostanie zatrzymana przez kontuzje - powiedział Gilbert. W czerwcu Kanadyjka skończy 23 lata.