Hubert Hurkacz (9. ATP) w tegorocznym turnieju w Miami grał tylko tie-breaki. Najpierw trzy w starciu z Australijczykiem Thanasim Kokkinakisem (94. ATP), a teraz dwa z 34-letnim Adrianem Mannarino (62. ATP). W pierwszym z nich prowadził 5:4, ale przegrał wtedy trzy akcje z rzędu. O drugim tie-breaku musi jak najszybciej zapomnieć, bo zagrał go fatalnie - popełniał mnóstwo błędów, wciąż przegrywał długie wymiany. Polak denerwował się, krzyczał, dyskutował ze swoim sztabem szkoleniowym. Nic to nie dało, bo nie zdobył żadnego punktu!
Hubert Hurkacz rozpoczął poniedziałkowy mecz od mocnego uderzenia. W pierwszym gemie przegrywał 15:40, ale wtedy zaserwował cztery asy z rzędu!. W sumie w tym gemie miał pięć asów. Wydawało się, że Polak pójdzie za ciosem. W drugim gemie prowadził przy serwisie Mannarino już 40:0, miał w sumie cztery break-pointy, ale nie wykorzystał żadnej z szans. Duża w tym zasługa Francuza, który dobrze serwował i skutecznie grał w wymianach. W piątym gemie polski tenisista miał sporo szczęścia. Mannarino miał bowiem break-pointa, poszedł do siatki, ale źle odegrał piłkę wolejem.
To nie były jedyne problemy Polaka w tym secie przy własnych gemach serwisowych. Najlepiej świadczy o tym liczba - 3. Tyle właśnie gemów Polak wygrał na przewagi, czyli tyle samo, ile w całym poprzednim meczu w Miami z Kokkinakisem, zakończonym aż trzema tie-breakami!
O losach pierwszego seta decydował tie-break. Polak od 2021 roku rozegrał ich najwięcej ze wszystkich zawodników w światowych tourze w turniejach rangi ATP 1000. Ma już za sobą aż 42 takich rozstrzygnięć. Drugi w tej klasyfikacji - Amerykanin John Isner zagrał 31 tie-breaków.
- Zbyt pasywnie, to nie jest ta droga, którą powinien podążać. Zarzuca wędkę Mannarino, którą złapał Hurkacz - mówił przy stanie 0:3 komentator Canal+Sport. Polak potrafił się jednak odrodzić. Zaserwował dwa asy, a po chwili kapitalnie zagrał w obronie, dobiegł do bardzo trudnej piłki i świetnie skontrował z forhendu. Doszło do emocjonującej końcówki. Przy stanie 5:4 dla Polaka, Francuz dwa razy serwował. Najpierw wygrał jedną z najładniejszych i najdłuższych akcji w meczu. Chwilę później znów był górą w dłuższej wymianie, którą skończył wolejem.
Przy piłce setowej, pomógł mu Hurkacz, który popełnił niewymuszony błąd z bekhendu i przegrał seta, który trwał aż godzinę i dziesięć minut. Nie pomogło Polakowi to, że miał aż 16 asów, przy tylko dwóch rywala i więcej winnerów (22-12). To Francuz miał zdecydowaną przewagę w punktach wygranych po drugim serwisie (65-25 proc.).
Zdenerwowany Polak usiadł na ławeczce i mówił coś w kierunku sędziego. Odpowiedział jednak rywalowi najlepiej jak można tylko można było. Na otwarcie drugiej partii, przełamał Mannarino, nie tracąc punktu. Przez chwilę wydawało się, że przejmuje kontrolę nad pojedynkiem. Niestety, w szóstym gemie Hurkacz serwował i od stanu 30:30 przegrał dwie akcje z rzędu. Oba zakończył w ten sam sposób - dwoma niewymuszonymi błędami z forhendu.
W dziewiątym gemie Hurkacz miał break-pointa, ale go nie wykorzystał i później doszło do tie-breaka. Fatalnego w wykonaniu Polaka, jak już napisaliśmy wyżej. W efekcie Polak w Miami ma bilans: 13 zwycięstw i 3 porażki. Po porażce z Mannarino wypadnie z najlepszej "10" rankingu ATP.
Warto też dodać, że identycznym wynikiem, czyli po dwóch tie-breakach, Hurkacz odpadł w ubiegłorocznym turnieju w Miami. Wtedy pokonał go Hiszpan Carlos Alcaraz w półfinale 7:6 (7:5), 7:6 (7:2).
W 1/8 finału turnieju w Miami Mannarino zmierzy się ze zwycięzcą meczu: Christopher Eubanks (119. ATP, USA) - Gregoire Barrere (65. ATP, Francja).