Nienawiść w szatni, unikanie odpowiedzi o Putina. Wielkie rywalki Igi Świątek zaskakują

Dominik Senkowski
Choć polscy fani pewnie woleliby nieustanną dominację Igi Świątek, z rywalizacji kobiecego tenisa wykluwa się nowa "Wielka Trójka" - do Polki dołączyły Aryna Sabalenka i Elena Rybakina. Łączy je piekielna siła na korcie, a dzieli - niemal wszystko inne. Choćby podejście do wojny w Ukrainie.

O nowej "Wielkiej Trójce" mówi cały świat tenisa. Iga Świątek jest liderką rankingu WTA, Aryna Sabalenka wygrała tegoroczny Australian Open, a Elena Rybakina była niedawno najlepsza w Indian Wells, a ponadto w tym sezonie wygrała oba spotkania ze Świątek. 

Zobacz wideo Historyczny moment dla polskiego tenisa. "Trudno to będzie powtórzyć"

- Przepaść między mną, Sabalenką i Rybakiną a innymi? W zeszłym roku to samo można było powiedzieć o mnie i Ons Jabeur. Wtedy grałam z Aryną kilka razy, w tym roku z Eleną dwukrotnie. To pokazuje, że jest rywalizacja między nami - przyznała Iga Świątek w Miami, w trakcie turnieju, z którego wykluczył ją uraz.

Wolelibyśmy dominację Świątek, ale kibice kochają rywalizację

Powoli topnieje przewaga polskiej tenisistki w rankingu. - Jako Polacy oczywiście wolelibyśmy, żeby Iga nadal miała gigantyczną przewagę, ale kobiecy tenis pewnie woli wrócić do czasów, gdy pasjonowaliśmy się jednocześnie rywalizacją sióstr Williams, Kim Clijsters, Justin Henin, Marii Szarapowej, Wiktorii Azarenki, Amelie Mauresmo, a wśród nich była także nasza Agnieszka Radwańska - uważa Wojciech Fibak, legenda polskiego tenisa, w rozmowie ze Sport.pl.

Męski tenis przeżywał w ostatnich latach dominację trzech gigantów: Rogera Federera, Novaka Djokovicia i Rafaela Nadala. Każdy był inny, choć Szwajcar i Hiszpan mimo zażartej rywalizacji stali się w końcu przyjaciółmi. Widać to było podczas zeszłorocznego Laver Cup w Londynie, gdy Federer zakończył karierę, a Nadal go pocieszał. Obaj płakali, a wzruszające obrazki zostaną z nami na długo.

Jak pod względem osobowości wygląda rywalizacja Świątek z Rybakiną i Sabalenką? Dwóch ostatnim na pewno bliżej do siebie niż do polskiej tenisistki. Widać to było podczas niedawnego finału w Indian Wells. Podczas ceremonii Rybakina skierowała do Sabalenki słowa: "Wreszcie z tobą wygrałam, postaram się zrobić to ponownie". Aryna z kolei szybko odpowiedziała, śmiejąc się: "Kolejnego razu nie będzie". Miały też okazję porozmawiać swobodnie po rosyjsku. Rybakina urodziła się w Moskwie, a Sabalenka ma chłopaka z Rosji. 

Jakże inaczej zachowywała się Aryna Sabalenka rok temu po finale w Stuttgarcie. Wtedy nie chciała ustawić się do wspólnych zdjęć ze Świątek, widać było rozczarowanie po porażce, a komentatorzy Canal+ byli oburzeni jej postawą.

Igę Świątek z Eleną Rybakiną łączy introwertyzm, ale na korcie obie panie zachowują się inaczej. Polka nie wstydzi się emocji, czasem nawet łez. To jej pomaga rozładować napięcie. Z kolei tenisistka reprezentująca Kazachstan przyjmuje zwykle pokerową twarz. Nawet po wygranej w Wimbledonie czy Indian Wells trudno było u niej zauważyć oznaki większej radości. Jest niezwykle stonowana. W finale w Kalifornii raz prawie rzuciła rakietą o kort ze złości, co jak na nią było wyjątkową reakcją.

Spokój Rybakiny

Być może Rybakina pozostaje tak spokojna, bo to odpowiedź na charakter jej trenera Stefano Vukova. Chorwat to wulkan energii i niezwykle specyficzny szkoleniowiec. Nieraz krytykował z trybun swoją zawodniczkę, gestykulował albo mówił na głos, jak powinna zachować się w danej sytuacji. Po półfinale w Melbourne z Wiktorią Azarenką, legenda kobiecego tenisa, dziś komentatorka Pam Shiver napisała: "Mam nadzieję, że Rybakina znajdzie trenera, który potraktuje ją z szacunkiem". - Ludzie tak naprawdę nie znają nas dobrze, a lubią komentować, czego nie wiedzą" - zareagowała Rybakina w wywiadzie dla Tennis Channel.

Zeszłoroczna mistrzyni Wimbledonu jest podobna do Świątek pod względem uwagi, jaką poświęca show-biznesowi. Obie starają się skupiać na karierze, a nie brylować w mediach czy na ściankach. Zauważyła to 18-krotna mistrzyni wielkoszlemowa Chris Evert: "Po wygraniu Wimbledonu Rybakina nie chodziła po programach telewizyjnych czy innych magazynach. Myślę, że żyje bardzo spokojnie i jest szczęśliwa. Nie oczekuje specjalnej uwagi jak Emma Raducanu".

Jest jednak pewna rysa na wizerunku Eleny Rybakiny, która jednocześnie bardzo różni ją od Igi Świątek. Podczas gdy Polka została nieoficjalną ambasadorką ukraińskiej sprawy na Zachodzie, często przypomina o wojnie, stara się uwrażliwiać ludzi na krzywdy Ukraińców, Rybakina woli unikać tematu. 

Rok temu podczas Wimbledonu pytana o wykluczenie Rosjan i Białorusinów powiedziała: - Każdy chce rywalizować. Nie wybrali miejsca, w którym się urodzili. Współczuję im. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wszystko wróci do normy. Ani słowa o Ukrainie czy powodach, jakie stały za decyzją o ich wykluczeniu.

Unika pytań o Rosję

Po finale Wimbledonu jeden z dziennikarzy zapytał ją, czy otrzymuje dużo wiadomości z Rosji, gdzie mieszka jej rodzina. - Rzadko patrzę na swój telefon komórkowy - powiedziała krótko Elena, uśmiechając się. Pytana o wojnę przyznała jedynie: - Chcę tylko, żeby wojna w Ukrainie jak najszybciej się skończyła. Popieram pokój. 

Inny dziennikarz jednak nie odpuszczał: "Potępiasz wojnę i działania Putina?" - dopytywał. - Przepraszam, nie usłyszałam - odpowiedziała Rybakina. Potem tłumaczyła: - Nie rozumiem pytania. Mój angielski nie jest zbyt dobry. Przyznała jednak także: - Powiem tylko, że reprezentuję Kazachstan. Nie wybrałam miejsca urodzenia. Kazachowie we mnie wierzą, kraj mnie wspiera.

W Moskwie nadal mieszkają rodzice Eleny. Z tego powodu nie mogli dotrzeć rok temu do Londynu na finał z udziałem córki i Ons Jabeur na wimbledońskiej trawie. Rybakina uczęszczała do wielu tamtejszych szkół sportowych, w tym Dinama i Spartaka. Od 2018 r. występuje jako reprezentantka Kazachstanu. Skąd taka decyzja? 

Rodzice szukali dla niej sponsora w Rosji, bo mimo że tata pracował jako producent telewizyjny, to nie stać ich było na karierę córki. A prezes Kazachskiej Federacji Tenisowej Bulat Utemuratov przyjął ją z otwartymi ramionami. Zaoferował górę pieniędzy. Utemuratov to milioner z sektora bankowego powiązany z byłym prezydentem Nursułtanem Nazarbajewem, który przez prawie 30 lat rządził krajem. 

Elena Rybakina mimo wygranej w Wimbledonie nie otrzymała 2000 punktów do rankingu. To była reakcja władz WTA w odpowiedzi na wykluczenie Rosjan i Białorusinów. Miało to być uderzenie w Brytyjczyków, a wyszła kara dla tenisistów. Rybakina do tej sytuacji nie wraca.

Sabalenka nie rozumie krytyki

Co innego Aryna Sabalenka, która z powodu białoruskiego paszportu rok temu w ogóle nie wystąpiła w Londynie. Nieraz już narzekała, że nie rozumie, co Wimbledon chciał w ten sposób ugrać. - Nie zagraliśmy i co to dało? - pytała w styczniu przed Australian Open.

Sabalenka jeszcze częściej jest pytana o wojnę w Ukrainie. Przekonuje, że tego nie rozumie, bo jak twierdzi, "nic złego Ukraińcom nie zrobiła". Jednocześnie dodaje: - Ja też pokonałam wiele trudności, ale niestety nie mogę tego powiedzieć, bo kto uwierzy dziewczynie z Białorusi? Ja także przeszłam piekło i rozumiem to... Nikt z nas nie kontroluje tej sytuacji. Wszyscy próbujemy zachować spokój w szatni i zrozumieć, że nie ma w tym naszej winy, ale i zrozumieć Ukraińców. 

Albo o koleżankach z kortu: - To było dla mnie naprawdę trudne, ponieważ nigdy nie spotkałam się z taką nienawiścią w szatni. Na Instagramie pojawia się wielu hejterów, gdy przegrywasz mecze, ale w szatni nigdy się z tym nie spotkałam. Naprawdę trudno było zrozumieć, że jest tak wielu ludzi, którzy nienawidzą mnie bez powodu. Nic nie zrobiłam.

Być może niektórym zawodniczkom czy kibicom trudno jest zapomnieć o spotkaniach Aryny Sabalenki z Aleksandrem Łukaszenką. Białoruski dyktator po wygranej tenisistki w Melbourne nagrał dla niej specjalny film z podziękowaniami, na którym pił szampana z przyjacielem. 

Ukraińskie media wykazały, że Sabalenka okres przygotowawczy do sezonu 2023 spędziła częściowo w Rosji. I to mimo że pytana w Dubaju o starty przed sezonem przyznała, że przebywała jedynie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a każdy dzień "wyglądał podobnie". Ukraińscy dziennikarze na Twitterze ujawnili jednak, że Białorusinka na przełomie listopada i grudnia spędzała czas w Ufie. To stolica Baszkortostanu, republiki należącej do Federacji Rosyjskiej.

Nie ma w tym przypadku. Jej partner Konstantin Kołcow pracuje tam w klubie hokejowym Saławat Jułajew. Ze zdjęć dostępnych w internecie wynika, że rosyjski klub jawnie popiera wojnę w Ukrainie. Na trybunach posługiwali się banerem z symbolem "Z", odwiedzili także tereny okupowane przez rosyjskie wojska. 

Słowianki znów rządzą

Sabalenka w porównaniu do Świątek i Rybakiny jest też dużo bardziej aktywna w mediach społecznościowych. Nagrywa wiele zabawnych filmików, na których śpiewa, przebiera się albo spędza czas z teamem. Na korcie nie potrafi ukrywać emocji. Jest zupełnym przeciwieństwem Rybakiny, dużo częściej okazuje emocje od Świątek. 

Polka, choć jest w tej trójce najmłodsza, ma dużo większy dystans do siebie niż rywalki. "Iga Świątek już w szkole była królową memów. Ale jeśli dziś jest ich bohaterką, to nie stanowi obiektu żartów, tylko sprawia, że na twarzy pojawia się życzliwy uśmiech. Za naturalność, dystans i zaangażowanie w sprawy społeczne kibice ją uwielbiają, a dziennikarze i rywalki cenią" - pisała w Sport.pl Agnieszka Niedziałek. 

Nowa "Wielka Trójka" kobiecego tenisa różni się od męskiej także tym, że trudno zapomnieć o aktualnym kontekście politycznym, w jakim toczy się ich rywalizacja. Jedno się nie zmienia - nadal to Słowianki rządzą w WTA. Kilka lat temu były to Maria Szarapowa, Wiktoria Azarenka, Agnieszka Radwańska, Andżelika Keber czy Caroline Wozniacki. Dziś nastało nowe pokolenie. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.