Jako 9. tenisista świata Hubert Hurkacz rozpoczynał prestiżowy turniej ATP Masters 1000 w Miami od II rundy. To właśnie tutaj w 2021 roku Polak odniósł jeden z największych sukcesów w karierze, wygrywając cały turniej po pokonaniu w finale Włocha Jannika Sinnera 7:6(4), 6:4. W sobotę Hurkacz rozpoczął rywalizację od meczu z 94. w rankingu Australijczykiem Thanasim Kokkinakisem, ale akurat pozycja w rankingu nie oddawała tego, że tenisista z Australii niejednokrotnie potrafił zajść za skórę faworytom.
Pierwszy set tego spotkania długo był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Do stanu 5:4 obaj tenisiści głównie ostrzeliwali się serwisem i nie dopuszczali w swoich gemach serwisowych rywala do głosu. W tych dziewięciu gemach ani razu odbierający serwis nie zdobył więcej niż jednego punktu.
W dziesiątym gemie Hurkacz zdobył dwa punkty, ale wygrał i tak Kokkinakis. W kolejnym z kolei po raz pierwszy w tym meczu doszło do równowagi, jednak i tym razem serwujący (Hurkacz) okazał się na koniec lepszy. Ostatecznie doszło do tie-breaka i dopiero wówczas emocje rozpoczęły się na dobre.
Zdecydowanie lepiej zaczął go Kokkinakis, który szybko wyszedł na prowadzenie 3:0 z jednym minibreakiem. Hurkacz odpowiedział w niezwykle efektownym stylu, bo zdobył aż sześć punktów z rzędu i przy stanie 6:3 miał trzy piłki setowe. Wtedy jednak dopadła go niezwykła niemoc, bo nie potrafił skończyć żadnej z tych piłek, nawet tych przy własnym serwisie. Przy grze na przewagi Polak miał też czwartą, piątą i szóstą piłkę setową, jednak w każdym z tych przypadków albo Kokkinakis odważną grą się bronił, albo sam Hurkacz popełniał błąd.
W końcu, przy stanie 9:9, pierwszego setbola wywalczył Kokkinakis. Tego jeszcze nie wykorzystał, ale już w kolejnej piłce efektownym forhendem wywalczył kolejną piłkę setową, tym razem przy własnym serwisie. Tym razem mu się udało, bo mimo dobrego zagrania Hurkacza Australijczyk się wybronił, a po chwili to Polak zagrał minimalnie w aut i w tie-breaku Kokkinakis zwyciężył 12:10, a w pierwszym secie 7:6.
Drugi set był jeszcze bardziej emocjonujący od pierwszego, bo już od pierwszych gemów walka w poszczególnych gemach była dużo bardziej wyrównana. Nie brakowało gry na przewagi, pojawiły się pierwsze break pointy i serwujący nie wygrywali już tak gładko swojego podania.
Pierwsze szanse na przełamanie miał Hurkacz i jak w trzecim gemie nie udało mu się jej wykorzystać, tak w piątym pomógł mu jego rywal, który po podwójnym błędzie serwisowym został przełamany. Polski tenisista prowadził po chwili 4:2, następnie 5:3 i serwował na zwycięstwo w drugim secie.
Szansy tej nie wykorzystał. To Kokkinakis zdobył swoje pierwsze break pointy przy stanie 15:40 i choć Hurkacz zdołał dobrymi serwisami doprowadzić do równowagi, to po chwili pojawiła się trzecia szansa dla Australijczyka, której ten już nie zmarnował i było 5:5. W kolejnym gemie to Hurkacz miał w grze na przewagi break pointa, którego nie zdołał zamienić na kolejne przełamanie. Na szczęście w gemie serwisowym był praktycznie bezbłędny i doprowadził do drugiego w tym meczu tie-breaka.
Tie-break ponownie był niezwykle wyrównany. Hurkacz prowadził w nim 4:3, ale odważnie, wręcz brawurowo grający Kokkinakis zdobył trzy punkty z rzędu i przy prowadzeniu 6:4 miał dwie piłki meczowe! I po chwili mogło być po meczu, ale Hurkacz potężnie ustrzelił będącego przy siatce rywala tak, że ten zagrał woleja w siatkę. Po chwili to Australijczyk się pomylił i było 6:6. Kokkinakis miał jeszcze trzeciego meczbola przy prowadzeniu 7:6, ale tym razem trafił w siatkę.
Końcówka na szczęście należała do Hurkacza, który najpierw zaserwował asa na 8:7, a po chwili zaryzykował całą mocą z returnu na drugi serwis przeciwnika, ustawił sobie grę i zdobył decydujący o zwycięstwie 9:7 w tie-breaku i 7:6 w drugim secie punkt.
W decydującym trzecim secie pierwsze trzy gemy szybko padły łupem serwujących, ale przy prowadzeniu 2:1 Hubert Hurkacz miał doskonałą okazję na przełamanie swojego przeciwnika, gdyż prowadził 0:40 i miał trzy break pointy. Wówczas jednak fantastycznie zaczął serwować Kokkinakis, który trzema punktowymi serwisami doprowadził do równowagi. Zacięta gra w tym gemie trwała dłużej, Hurkacz nie wykorzystał kolejnego break pointa, a Kokkinakis ostatecznie był minimalnie skuteczniejszy i doprowadził do remisu 2:2.
Hurkacz już do końca bardzo szybko i pewnie wygrywał swoje gemy serwisowe i zrzucał presję na Kokkinakisa, który miał z tym zdecydowanie więcej problemów. Przy stanie 4:3 Hurkacz miał jeszcze jedną szansę na przełamanie, ale odważnym atakiem Kokkinakis znów się wybronił. Przy stanie 5:4 dla Polaka z kolei Kokkinakis doprowadził do remisu fenomenalną akcją z obu stron, która postawiła na nogi kibiców na trybunach, ale znów wybrnął z opresji. Ostatecznie więc po raz trzeci w tym meczu doszło do tie-breaka, który tym razem miał przesądzić o awansie do III rundy turnieju w Miami.
I cóż to się działo w tym tie-breaku! Zaczęło się od 0:3 i Kokkinakis prowadził przez praktycznie cały czas w tej rozgrywce. Przy prowadzeniu 5:4 Australijczyk zagrał asa serwisowego z drugiego podania i miał dwie piłki meczowe. Hurkacz nie miał już nic do stracenia i przy serwisie rywala zagrał wybitny return, który przyniósł mu winnera. Po chwili dwukrotnie zaserwował nie do obrony dla przeciwnika i to on miał piłkę meczową przy prowadzeniu 7:6. W decydującej wymianie Kokkinakis atakował jak wściekły, ale Hurkacz wybitnie się bronił, aż jego rywal posłał piłkę w aut i było po meczu!
Hubert Hurkacz po niesamowitym spotkaniu pokonał Australijczyka Thanasiego Kokkinakisa 6:7 (10), 7:6 (7), 7:6 (6) i po 3 godzinach i 29 minutach walki awansował do III rundy turnieju ATP Masters 1000 w Miami. Polak zmierzy się w niej ze zwycięzcą spotkania Bena Sheltona (USA, ATP 39) z Adrianem Mannarino (Francja, ATP 62).