Sympatia pozostała za kortem. Okazała się bezlitosna dla Polki. "Coś kliknęło"

Agnieszka Niedziałek
Magda Linette i Jessica Pegula na co dzień bardzo się lubią, wspólnie trenują i spędzają razem czas poza kortem. Gdy przyszło im się po raz pierwszy zmierzyć w oficjalnym meczu, którego stawką był ćwierćfinał turnieju w Miami, to Amerykanka odłożyła na bok sympatię, a polska tenisistka w drugim secie wyciągnęła pomocną dłoń do koleżanki-rywalki.

O Jessice Peguli polscy kibice od poprzedniego sezonu myśleli przede wszystkim w kontekście Igi Świątek. O ile w poprzednim sezonie liderka światowego rankingu była prawdziwym utrapieniem dla Amerykanki (pokonała ja aż czterokrotnie), to w tym zawodniczka z USA jako jedna z nielicznych póki co znalazła sposób na 21-latkę z Raszyna. W 1/8 finału w Miami zaś trzeciej rakiecie świata przyszło się zmierzyć z drugą najwyżej notowaną Polką Magdą Linette. Prywatnie tenisistki darzą się dużą sympatią i mają sporo wspólnego, ale w ich pierwszym oficjalnym pojedynku o stawkę faworytka nie miała litości dla dobrej koleżanki, pokonując ją 6:1, 7:5. W tym, że nie doszło do trzeciego seta, swój udział miała też 19. na liście WTA poznanianka.

Zobacz wideo Historyczny moment dla polskiego tenisa. "Trudno to będzie powtórzyć"

Pegula kibicuje Linette, ale na korcie uprzejmości się skończyły

Kiedy Linette w styczniu zanotowała życiowy sukces, docierając aż do półfinału Australian Open, Pegula była w gronie tenisistek, które jeszcze w trakcie turnieju pośpieszyły w mediach społecznościowych z gratulacjami. Polka bowiem nieco przed 31. urodzinami po raz pierwszy przeszła trzecią rundę w Wielkim Szlemie. Młodsza o dwa lata Pegula od poprzedniego sezonu dość regularnie w zmaganiach tej rangi melduje się w ćwierćfinale, ale z poznanianką łączy ją to, że najlepsze wyniki zaczęły notować dopiero jako doświadczone zawodniczki.

Na tym podobieństwa się nie kończą. Obie udzielają się w Radzie Zawodniczek funkcjonującej przy WTA, dzięki czemu mają więcej kontaktu. Obie też trenują na Florydzie i nieraz ćwiczą wspólnie. Przed poniedziałkowym pojedynkiem wypowiadały się o sobie w samych superlatywach.

- Uwielbiam Jess. Myślę, że wszyscy ją uwielbiają. Twardo stąpa po ziemi. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak świetną tenisistką jest przez to, że jest taka skromna. Uważam, że nie jest wystarczająco doceniana. A jej dotychczasowa kariera jest imponująca. Gra stabilnie, dociera daleko w każdym kolejnym turnieju. Może nie dysponuje spektakularną siłą i nie robi wokół siebie zamieszania, nie krzyczy, ale jej timing jest wyjątkowy. Jest niesamowicie utalentowana i naprawdę mądrze gra - komplementowała Pegulę Linette.

Amerykanka zaś nie była jej dłużna. Opowiadała dziennikarzom, że nieraz spędzają też razem czas poza kortem. 

- Z Magdą można porozmawiać na wiele tematów. Jest bardzo grzeczna i miła. Bardzo się cieszyłam, widząc jak dobrze jej szło w Australii, bo zawsze uważałam, że powinna być w Top30. Jest naprawdę dobrą tenisistką, regularną. Z powodu kontuzji ma za sobą kilka trudnych lat. Miło było widzieć jej przełom w Wielkim Szlemie, bo naprawdę na to zasłużyła. Jest dobrą osobą, która ciężko pracuje. Nie robi dram. Po prostu przychodzi i daje z siebie wszystko - wyliczała trzecia tenisistka globu.

Chwaliła też Linette za zwycięstwo w trzeciej rundzie nad Wiktorią Azarenką. Polka nie bez kłopotu pokonała Białorusinkę, która jest przewodniczącą Rady Zawodniczek WTA, 7:6 (7-3), 2:6, 6:2. Wydawało się, że to może być przełom poznanianki, która od sukcesu w Melbourne nie była w stanie wrócić do świetnej gry. Na antypodach imponowała spokojem i pewnością, a potem w kolejnych startach w jej poczynania zbyt często wkradał się chaos i błędy.

Pegula w poniedziałek okazała się bezlitosna. Pierwszego gema oddała koleżance dopiero przy prowadzeniu 5:0. Wydawało się, że poznanianka wróci do gry od kolejnej partii, bo prowadziła w niej już 5:2. Tyle że wtedy w jej grze znów się coś zacięło i przegrała pięć gemów z rzędu. Znów, bo we wcześniejszych rundach w Miami też zdarzały się jej przestoje, ale bez poważnych konsekwencji.

- Wyszłam na pierwszego seta i w mojej grze coś "kliknęło". Wiedziałam, że Magda jest walczakiem i nie pozwoli mi łatwo wygrać tego spotkania - podsumowała po spotkaniu Amerykanka.

Ona cieszy się teraz z 12. w karierze awansu do ćwierćfinału w prestiżowym turnieju rangi WTA 1000. Polka zaś musi jeszcze poczekać na drugie w tym sezonie zwycięstwo nad rywalką z Top10 światowej listy (w 1/8 finału Australian Open wyeliminowała czwartą w rankingu Caroline Garcię) i przede wszystkim ustabilizować grę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.