Kostiuk znowu to zrobiła. Zignorowała Rosjankę. "Jesteśmy w stanie wojny"

Marta Kostiuk po raz kolejny dała wyraz niechęci wobec rywalek z Rosji. Po porażce w II rundzie turnieju WTA 1000 w Miami Ukrainka nie podała ręki Anastasiji Potapowej. - Nie jesteśmy przyjaciółmi. W tej chwili jesteśmy w stanie wojny - komentowała później zawodniczka.

Federacje tenisowe jako jedne z nielicznych zdecydowały się dopuścić sportowców z Rosji i Białorusi do rywalizacji na międzynarodowych arenach. To spotyka się z jasnym sprzeciwem ukraińskich zawodniczek, co manifestuje przede wszystkim Marta Kostiuk (38. WTA). Tenisistka nie podała ręki Warwarze Graczewej (54. WTA) po wygranym finale w Austin

Zobacz wideo Historyczny moment dla polskiego tenisa. "Trudno to będzie powtórzyć"

Marta Kostiuk jasno o działaniach WTA. "Jest wiele rzeczy, z którymi się nie zgadzam"

Kostiuk podobne zachowanie zaprezentowała po meczu II rundy turnieju WTA 1000 w Miami. Ukrainka przegrała 1:6, 3:6 z Rosjanką Anastasiją Potapową (26. WTA), a po spotkaniu nie doszło do tradycyjnego uścisku dłoni. - Oczywiście, że jest napięcie. Nie jesteśmy przyjaciółmi. W tej chwili jesteśmy w stanie wojny - stwierdziła później tenisistka. 

Zawodniczka z Ukrainy odniosła się również do zachowania rywalki podczas turnieju w Indian Wells. Rosjanka wyszła na kort w koszulce Spartaka Moskwa, czym wywołała spore oburzenie. - Chcieliśmy się spotkać z władzami WTA, ale nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Jest wiele rzeczy, które robi WTA, a z którymi się nie zgadzam. Dali jej jedynie ostrzeżenie? Naprawdę nie mogę tego skomentować. To po prostu zabawne - wypaliła Kostiuk.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Wybryk Potapowej skomentowała wcześniej między innymi Iga Świątek (1. WTA). - Szczerze mówiąc, byłam zdziwiona, bo myślałam, że zawodniczka zdaje sobie sprawę z tego, że nie powinna, nawet jeśli jest fanką tej drużyny, w takich czasach pokazywać swoich poglądów w ten sposób - stwierdziła. Liderka rankingu WTA, która otwarcie wspiera Ukrainę w czasie wojny, zapewniła przy okazji, że rozmawiała na ten temat z władzami federacji. Efektem było wspomniane ostrzeżenie, a zachowanie Rosjanki nazwano "nieakceptowalnym i niewłaściwym"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.