Rafael Nadal ma mnóstwo kibiców na całym świecie, choć nie brakuje też wśród fanów tenisa osób, które przez lata wytykały mu charakterystyczne nawyki lub to, że nie grał np. tak finezyjnie jak Roger Federer. Nie trzeba jednak w debacie na temat "Wielkiej Trójki" należeć do Teamu Rafa, by docenić niesamowity wyczyn Hiszpana, którym jest zakończona w poniedziałek seria. Tego dnia, po niemal 18 latach, opuścił czołową dziesiątkę rankingu ATP.
Urodzony 3 czerwca 1986 roku Nadal niemal pół życia był w Top 10. Zawitał do tego grona 25 kwietnia 2005 roku, a wypadł z niego - przynajmniej chwilowo - 20 marca 2023. Wielokrotnie w karierze zmagał się z urazami, ale w ostatnich latach przerwy spowodowane kłopotami zdrowotnymi zdarzały mu się coraz częściej. Podczas styczniowego meczu drugiej rundy Australian Open ówczesny wicelider światowej listy doznał kontuzji mięśnia biodrowo-lędźwiowego. Spotkanie dokończył (przegrał), ale uraz wykluczył go na kilka tygodni. Z tego powodu zabrakło go m.in. ostatnio w Indian Wells.
Hiszpan znany jest z tego, że dość spokojnie podchodzi zarówno do sukcesów, jak i niepomyślnych zdarzeń. Tak było zarówno dwa miesiące temu, gdy jako obrońca tytułu przedwcześnie pożegnał się z rywalizacją w Melbourne, jak i tuż po debiucie w czołowej dziesiątce sprzed niemal 18 lat.
- Koniec końców mam 18 lat i staram się po prostu mieć frajdę na korcie. Nie odczuwam presji ze strony mediów. Jestem tym samym facetem, którym byłem trzy miesiące temu, kiedy zajmowałem 56. miejsce w rankingu. Teraz jestem siódmy i jedyne, co się zmieniło, to liczba. Cała reszta pozostała taka sama - podkreślał w 2005 roku Nadal.
Było to na kilka tygodni przed jego pierwszym triumfem w Roland Garros, który był też jego pierwszym z 22 tytułów wielkoszlemowych. W Top 10 Hiszpan spędził 17 lat, 10 miesięcy i 23 dni. Żaden inni singlista nie może pochwalić się taką serią. Oficjalnie były to 912 tygodnie, w których pojawiał się ranking - odjęto bowiem 22 tygodnie, gdy z powodu pandemii "zamrożono" listę. Wśród singlistek efektowniejszym osiągnięciem pod tym względem pochwalić się może jedynie Martina Navratilova, która nie wypadła z dziesiątki listy WTA przez 1000 tygodni.
O spodziewanym wówczas dopiero pożegnaniu z czołówką 36-letni Hiszpan opowiadał niedawno w wywiadzie dla telewizji Movistar. Przyznał, że z oczywistych względów wolałby wciąż być w Top 10, ale ostatecznie trzeba się pogodzić z taką, a nie inną koleją rzeczy.
- Biorąc pod uwagę wszystkie kontuzje, które przytrafiły mi się przez ostatnie 18 lat, to fakt, że ani razu nie wypadłem wtedy z dziesiątki, jest właściwie cudem. W ubiegłym roku wiele się wydarzyło - złamane żebro, dwa urazy mięśnia brzucha, teraz sprawa mięśnia biodrowo-lędźwiowego, problemy ze stopą…Ranking opracowywany jest na bazie całorocznych startów. Wiadomo więc, że jak nie będziesz grać, to wypadniesz z grona najlepszych - zaznaczył wówczas 13. obecnie tenisista świata.
By zobrazować, jak wielkim wyczynem jest owa seria Nadala, niektóre media i internauci zaczęli przypominać, jak bardzo zmienił się świat od 24 kwietnia 2005 roku. John Berkok z portalu Tennis.com podał m.in. kilka faktów dotyczących zmian społecznych i kulturowych.
- Światowa populacja liczyła 6,5 miliarda, obecnie jest to 8 mld. Oznacza to, że życie 1,5 mld osób było do niedawna tożsame z obecnością Rafy w Top 10 - wskazał Berkok.
Po czym dodał, że pierwszy w historii film w serwisie YouTube opublikowano zaledwie dwa dni przez rozpoczęciem passy Hiszpana, a Twitter jeszcze wtedy nie istniał. Był to też czas, gdy dopiero od kilku miesięcy trwała druga kadencja George'a W. Busha jako prezydenta USA, a inny były już przywódca tego kraju - Barack Obama - dopiero rozpoczynał działalność jako senator. Na premierę w kinie czekały z kolei m.in. komedie "Polowanie na druhny" i "40-letni prawiczek".
Łatwo też dostrzec, jak bardzo przez ten czas zmienił się tenisowy świat. Z zawodników, którzy znajdowali się wtedy w Top 10 rankingu ATP, żaden już nie gra. To m.in. będący już od kilkunastu lat na sportowej emeryturze Amerykanie Andre Agassi i Andy Roddick, Brytyjczyk Tim Henman czy Rosjanin Marat Safin. Najdłużej wytrwał Szwajcar Roger Federer - ówczesny lider oficjalnie pożegnał się z zawodowym tenisem w poprzednim sezonie.
Był to też czas jeszcze sprzed wieloletniej dominacji "Wielkiej Trójki". Nadal dopiero przebijał się do czołówki, Federer miał na koncie cztery tytuły w Wielkim Szlemie (ostatecznie wywalczył ich 20), a Serb Novak Djoković zajmował odległe 153. miejsce na światowej liście. Agnieszka Radwańska, która stała się potem na dłużej bywalczynią Top 10 w zestawieniu WTA, była zaś wtedy sklasyfikowana na 709. pozycji.
Wrażenie robi też ówczesny wiek grupy tenisistów młodego pokolenia, która obecnie należy do światowej czołówki. Będący pierwszą rakietą świata Hiszpan Carlos Alcaraz miał niespełna dwa lata, dominująca wśród tenisistek Iga Świątek niecałe cztery, a Amerykanka Coco Gauff dopiero co skończyła roczek. Dziewiąty obecnie na liście ATP Hubert Hurkacz był ośmiolatkiem, a Lindy Fruhvirtovej (50.WTA), która może już się pochwalić wygraniem turnieju WTA i dotarciem do 1/8 finału styczniowego Australian Open, nie było jeszcze na świecie. Czeszka urodziła się sześć dni po rozpoczęciu imponującej serii Nadala.
Niektórzy fani tenisa długość obecności Nadala w Top 10 nieco żartobliwie pokazują np. przez pryzmat ewolucji stroju do gry Hiszpana. Na początku znakiem rozpoznawczym bardzo muskularnego wówczas zawodnika były spodnie piratki i bezrękawniki, które potem zastąpił tradycyjnymi spodenkami i koszulkami. Jeden z użytkowników Twittera zestawił zaś tenisowe gry komputerowe sprzed 18 lat i te obecne.
Koledzy i rywale z kortu nie mają wątpliwości co do wyjątkowości długiej serii Nadala. Niemiec Alexander Zverev podkreślił, że łączne spędzenie 17 czy 18 lat w Top 10 to już ogromne osiągnięcie, a dokonanie tego bez żadnej przerwy jest nadzwyczajnym wyczynem.
- Te niewiarygodne liczby pokazują niezwykłą miłość Rafy do tenisa. On zainspirował i wciąż inspiruje wielu zawodników - dodał Włoch Jannik Sinner.
Wydaje się, że obecnie pozycja z rankingu ma dla hiszpańskiego weterana ma już mniejsze znaczenie. Zrezygnował z rywalizacji na kortach twardych w Miami i trenuje pod kątem zmagań na jego ulubionej ziemnej nawierzchni. Spodziewać się można, że celuje w Roland Garros, w którym triumfował rekordowe 14 razy.
- Nie zaskoczyłoby mnie jego zwycięstwo w Paryżu. Nie ma znaczenia, czy przegra wcześniej w Monte Carlo, Rzymie czy Madrycie. Jedyną rzeczą, którą prawdopodobnie ma teraz w głowie, jest bycie zdrowym i gotowym na Roland Garros - ocenił Casper Ruud, który musiał uznać wyższość Nadala w ubiegłorocznym finale tego prestiżowego turnieju.
Jedno to miłość Hiszpana do French Open, drugie - wciąż elektryzująca rywalizacja z Djokoviciem. Obaj mają w dorobku po 22 tytuły wielkoszlemowe, dzieląc rekord wszech czasów w męskim singlu. Dominic Thiem nie ma wątpliwości, że o ile Serb, który wygrał w styczniu Australian Open, będzie też faworytem w Wimbledonie i US Open (o ile zostanie dopuszczony do startu w Nowym Jorku mimo braku szczepienia przeciwko COVID-19), to podczas Roland Garros już nie.
- To wyjątek. Jeśli Rafa będzie tam sprawny, to wtedy on będzie facetem, którego trzeba będzie tam pokonać. Wygrał ten turniej 14 razy, to szaleństwo - podkreślił Austriak.