Pogromczyni Igi Świątek wygrywa Indian Wells! Kosmiczny set

Zwycięstwem młodszej z tenisistek 7:6 (13:11) 6:4 zakończył się finał kobiecego turnieju w Indian Wells pomiędzy Jeleną Rybakiną i Aryną Sabalenką. Dla pogromczyni Igi Świątek jest to czwarty triumf w turnieju rangi WTA.

Mecz Aryny Sabalenki z Jeleną Rybakiną w finale Indian Wells zapowiadał się doskonale. Obie zawodniczki są w ostatnich tygodniach w doskonałej formie i dostały okazję do rewanżu za finał styczniowego Australian Open. Podobnie jak wtedy, trudno było jednoznacznie wskazać faworytkę spotkania, co zapowiadało ogromne emocje.

Zobacz wideo Historyczny moment dla polskiego tenisa. "Trudno to będzie powtórzyć"

Pojedynek na tenisowe bomby

Od samego początku rywalizacji stało się jasne, że obie Panie nie zejdą dziś szybko z kortu centralnego. W pierwszych dwóch gemach pierwszego seta, zarówno Rybakina, jak i Sabalenka miały duży problem z utrzymaniem własnego serwisu, długo męcząc się z kąśliwymi returnami przeciwniczki. Tym samym dwie pierwsze partie spotkania trwały prawie kwadrans.

Swoje problemy Białorusinka miała też w gemie numer cztery, gdy ponownie starała się doprowadzić do wyrównania. Wówczas dobrze grająca reprezentantka Kazachstanu miała aż trzy piłki na przełamanie, lecz nie zdołała żadnej wykorzystać.

Magdalena Fręch Pewna wygrana Polki w Miami. Nie dała szans rywalce. Ostatnia przeszkoda

To zemściło się już w kolejnej partii. Gdy Rybakina wróciła do swojego serwisu, Sabalenka wyczuła szansę na atak i zgarnięcie kluczowego dla przebiegu pierwszej partii przełamania. To się jej udało bez rywalizacji na przewagi.

Radość drugiej rakiety świata nie trwała jednak długo. W ósmym gemie pierwszego seta swojej rywalce zrewanżowała się Rybakina. Reprezentantka Kazachstanu także bez konieczności rywalizacji na przewagi zdołała odrobić stratę przełamania, dając sobie duże szanse na wygranie pierwszego seta.

Ostatecznie o wyniku pierwszego seta zadecydował tie-break. W nim także nie brakowało niezwykle emocjonującej walki o każdy punkt. Po kilkunastu minutach walki, lepsza okazała się pogromczyni Igi Świątek, która wygrała 13:11. Pierwsza partia trwała aż godzinę i 20 minut.

43-latek napisał historię tenisa w Indian Wells. Wielki wyczyn. Tego jeszcze nie było 43-latek napisał historię tenisa w Indian Wells. Wielki wyczyn. Tego jeszcze nie było

Szybki początek drogi przez mękę

Drugi set finału w Indian Wells zaczął się dość zaskakująco. Gdy wszyscy spodziewali się, że goniąca wynik Sabalenka ruszy do ataku, już w pierwszym gemie Białorusinka nie tylko straciła podanie, ale i zrobiła to w koncertowy sposób, nie wygrywając ani jednego punktu. 

To dało bardzo dużo spokoju Rybakinie, która grała swoje. Do czasu. Już w czwartym gemie wyżej notowana z bombardierek miała okazje na przełamanie powrotne, żadnej nie wykorzystując. To jednak zapowiadało, że także druga odsłona spotkania szybko się nie skończy.

Iga Świątek w meczu z Jeleną Rybakiną "L'Equipe" pisze o Idze Świątek: "Sytuacja zaczyna wymykać się trochę spod kontroli"

Z punktu na punkt można było odnieść wrażenie, że starsza z tenisistek jest coraz bardziej sfrustrowana. Znakomicie pokazywała to partia numer cztery, w której Sabalenka, podobnie jak w poprzednich latach, popełniała masę prostych błędów, przeplatając je znakomitymi uderzeniami. Po każdym przegranym punkcie, na jej twarzy pojawiał się jednak ogromny grymas niezadowolenia. Mimo to udało jej się wówczas utrzymać podanie, zostając w meczu.

W gemie numer siedem było już praktycznie jasne, że mecz zakończy się zwycięstwem pogromczyni Igi Świątek. Przy niesamowicie falującej formie Sabalenki, reprezentantka Kazachstanu doskonale ją wypunktowała, odbierając serwis, zgarniając na swoje konto drugie przełamanie. Zrobiło się więc 5:2 przy serwisie młodszej z tenisistek.

Aryna Sabalenka / Iga Świątek Sabalenka zabrała głos na temat Ukrainy i Świątek. Bezwstyd. "Też przeszłam piekło"

Czym jednak byłby kobiecy tenis bez zwrotów akcji? Gdy wydawało się, że mecz jest zamknięty, wyżej notowana Białorusinka zaczęła grać na swoim najwyższym poziomie. Dzięki temu w gemie numer osiem udało jej się odrobić stratę jednego przełamania bez straty punktu. Co więcej, w kolejnej partii Sabalenka oddała rywalce zaledwie jeden punkt, doprowadzając do stanu 5:4.

Ostatecznie, gdy trzeba było postawić kropkę nad "i", Rybakinie się to udało. W dziesiątym gemie Kazaszka zdecydowanie przeważała, wykorzystując pierwszą piłkę meczową i sięgając po prestiżowy tytuł. Dla 23-letniej tenisistki jest to czwarty triumf w turnieju WTA w karierze.

Więcej o: