Iga Świątek od kwietnia ubiegłego roku jest liderką światowego rankingu. W tym roku także prezentuje się bardzo dobrze W lutym obroniła tytuł w turnieju WTA 500 w Dausze, a następnie dotarła do finału zmagań w Dubaju (przegrała z Barborą Krejcikovą 4:6, 2:6). Wkrótce rozpocznie rywalizację na kortach w kalifornijskim Indian Wells, gdzie będzie bronić tytułu.
Iga Świątek rozpocznie zmagania od drugiej rundy. Wobec tego zagra 10 lub 11 marca. Jej rywalką będzie zwyciężczyni meczu pomiędzy Claire Liu (56. WTA) i Alison Van Uytvanck (85. WTA). Polka z pierwszą z nich zagrała tylko raz i wygrała w 2019 roku na turnieju w Oakland 3:6, 7:5 i 6:2. Z kolei dużo gorzej wygląda sytuacja Świątek przeciwko Belgijce. Obie zmierzyły się do tej pory tylko podczas zawodów w Budapeszcie przed czterema laty i to rywalka Polki awansowała dalej, ogrywając ją 6:4, 7:5.
Jeżeli Iga Świątek pokona ten etap rozgrywek dalej czekać ją będzie spotkanie z Biancą Andreescu (36. WTA) lub Peyton Stearns (126. WTA). Z kolei w IV rundzie turnieju może dojść do starcia z inną reprezentantką Polski - Magdą Linette (21. WTA). Żeby do tego doszło Linette musiałaby okazać się lepsza w III rundzie niż Beatriz Haddad Maia (13. WTA) i Emma Raducanu (77. WTA).
Prawdziwe ciężary rozpoczną się dla Igi Świątek dopiero od ćwierćfinału. Tam może spotkać Caroline Garcię (5. WTA), Ludmiłę Samsonową (12. WTA) lub Madison Keys (20. WTA). Półfinał z kolei oznacza dla Polki potencjalne starcie starcia z Ons Jabeur (4. WTA), Darią Kasatkiną (8. WTA), Jeleną Rybakiną (10. WTA) lub Wiktorią Azarenką (14. WTA) albo Paulą Badosą (22. WTA). Dopiero w finale Świątek może trafić na Aryne Sabalenkę (2. WTA), co jest najbardziej wyczekiwanym starciem tego roku.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Polska tenisistka od kilku dni przebywa w Stanach Zjednoczonych, gdzie przygotowuje się do startu Indian Wells. "Jak dobrze znów być w tenisowym raju" - napisała w niedzielę w mediach społecznościowych. Rok temu pokonała w finale Marię Sakkari, wygrywając 6:4 i 6:1.