Linette miażdżyła jak Świątek. Niespodziewany powrót rywalki, a potem łzy

Magda Linette znów przysporzyła swoim kibicom trochę nerwów w Meridzie. Mecz 2. rundy zaczęła w stylu Igi Świątek, ale potem znalazła się w opałach. Awansowała do ćwierćfinału turnieju WTA w Meksyku po kreczu Panny Udvardy. Węgierska tenisistka uszkodziła kostkę przy stanie 6:0, 2:5 dla rozstawionej z jedynką Polki i płacząc poddała mecz.

Od ubiegłego tygodnia Iga Świątek włączyła znany z poprzedniego roku tryb dominatorki. I to takiej z prawdziwego zdarzenia, bo jej specjalnością stały się mecze, w których traci jednego gema. Po pierwszym secie wydawało się, że Magda Linette pójdzie w czwartek w jej ślady. Ale o ile rozpoczęła jak liderka światowego rankingu, to potem niebezpiecznie przypominała Białorusinkę Arynę Sabalenkę, która po wygraniu pierwszej partii 6:0 niespodziewanie przegrała w czwartek w Dubaju.

Zobacz wideo Historyczny moment dla polskiego tenisa. "Trudno to będzie powtórzyć"

Linette włączyła tryb "Świątek"

31-latka z Poznania w meczu otwarcia w Meridzie - ku powszechnemu zaskoczeniu - skutecznie rozbudziła zaspanych fanów. W rozgrywanym w środku nocy dla krajowych kibiców pojedynku z Camilą Osorio (61.WTA) była bowiem o krok od porażki. 21. tenisistka świata przegrywała z mocno dopingowaną przez miejscowych kibiców Kolumbijką 2:5 w drugim secie i obroniła dwie piłki meczowe. Ostatecznie triumfowała 6:7 (2-7), 7:5, 6:2.

W czwartek było spokojniej, ale tylko w pierwszej odsłonie. 24-letnia Udvardy była wtedy jedynie tłem dla faworytki i to bardzo bladym. Linette grała bardzo pewnie, a 91. na światowej liście Węgierce jakby brakowało wiary, że będzie w stanie nawiązać z nią jakąkolwiek walkę. Efekt był taki, że po 24 minutach było już po secie, w którym niżej notowana z tenisistek nie zapisała na swoim koncie ani jednego gema, a w sumie zdobyła zaledwie sześć punktów. 

Niespodziewany powrót Udvardy, a potem łzy

Wydawało się wówczas, że poznanianka pójdzie za ciosem i zamknie spotkanie w niespełna godzinę, ale niespodziewanie w drugiej partii sytuacja znacząco się zmieniła. Polce jakby uciekła koncentracja, a rozbudziła się jej przeciwniczka, która na co dzień przeważnie startuje w imprezach niższej rangi (challengerach i zawodach ITF). Ta ostatnia zaczęła grać agresywnie i ryzykownie, co jej się opłaciło. Linette zaś oddała inicjatywę.

W niepokojącym stylu Polka przegrała wszystkie cztery swoje gemy serwisowe. O losach pojedynku zdecydował pech Węgierki. W jednej z wymian w ósmym gemie dość pewnie zmierzająca po zwycięstwo w tym secie zawodniczka poślizgnęła się i upadła, uszkadzając kostkę. Chwilę potem rozpłakała się, wiedząc już, że mimo prowadzenia 5:2 nie zdoła dokończyć tej partii. Po kilku minutach i krótkiej konsultacji z fizjoterapeutką skreczowała. Kort opuściła, korzystając z przyniesionych dla niej kul.

Ćwierćfinał okazją do wyrównania rachunków

Był to pierwszy pojedynek tych zawodniczek w tourze. Zmierzyły się za to wcześniej w spotkaniu pokazowym w 2020 roku w USA, gdy z powodu pandemii COVID-19 zawieszono rywalizację o stawkę. Wtedy Udvardy wygrała w dwóch setach.

W ćwierćfinale w Meridzie Polka zmierzy się z kwalifikantką Rebeccą Peterson (140.WTA). Szwedka, która jeszcze dwa i pół roku temu była w Top50 światowej listy, nadspodziewanie łatwo wyeliminowała w czwartek Alycię Parks. Pokonała rozstawioną z numerem piątym Amerykankę, zwyciężczynię rozgrywanego trzy tygodnie temu turnieju w Lyonie 6:4, 6:2. 

Linette ma z tenisistką ze Skandynawii rachunki do wyrównania. Dotychczas zmierzyły się trzykrotnie, a bilans jest nieznacznie korzystniejszy dla Peterson. Ostatnio jednak - dwa lata temu w pierwszej rundzie w Indian Wells - górą była Polka, która wygrała trzysetową konfrontację.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.