Iga Świątek ma za sobą udany weekend. Wygrała turniej WTA w Dosze, a już jutro rozpocznie grę w Dubaju. Liderka światowego rankingu w ostatnich kilkunastu miesiącach przyzwyczaiła nas do seryjnych zwycięstw, ale jak to bywa w sporcie, zdarzają się także porażki, a te budzą silne emocje.
Idze Świątek po porażkach zdarza się płakać, co absolutnie jest ludzką rzeczą. Tak było m.in. po porażce naszej tenisistki z Jessiką Pegulą (3. WTA) w finale United Cup. To właśnie do tego momentu w podkaście "Holding Court" z Patrickiem McEnroe nawiązała Mary Joe Fernandez. Amerykanka powiedziała, że nie lubi, gdy Polka płacze.
- Czy martwię się o nią? Może trochę. Chyba nie lubię, jak płacze po przegranej. Kiedy przegrała z Jessiką Pegulą w United Cup, trochę się załamała. Pewnie miała na to wpływ presja, ale ona też spodziewa się, że wygra za każdym razem - powiedziała zwyciężczyni Australian Open (1991) i Rolanda Garrosa (1996) w deblu.
Fernandez docenia jednak jej umiejętności. - Jest tak dobra, tak wysportowana, broni się agresywnie, trochę jak Djoković. Umieściłbym ją jako jedną z tych nie do pokonania, dlatego, że wygrała tak wiele, a zwłaszcza na mączce z tym jej silnym forhendem, którym nadaje tak dużo górnej rotacji - dodała dwukrotna mistrzyni olimpijska w deblu z 1992 i 1996 roku.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Amerykanka podkreśliła też, że Igę Świątek będzie ciężko "obalić" z pierwszego miejsca w rankingu WTA, ale jest bardzo ciekawa, jak nasza tenisistka poradzi sobie ze stresem i czy faktycznie uda jej się potwierdzić fenomenalny zeszły rok. Jak na razie Polka odpadła w czwartej rundzie Australian Open i wygrała wspomniany turniej w Dosze. Teraz jej celem jest triumf w Dubaju, a jako pierwsza na przeszkodzie stanie jej Kanadyjka Leylah Fernandez (39. WTA).