Jessica Pegula, numer 4 w rankingu WTA, robiła co mogła, żeby finał turnieju WTA 500 w Dosze był emocjonujący. Ale Amerykanka krótko wytrzymała tempo, jakie narzucała Iga Świątek.
Od stanu 4:3 w pierwszym secie nasza numer 1 wygrała już wszystkie gemy do końca. Wynikiem 6:3, 6:0 w finale Iga pokazała, że po Australian Open (tam odpadła w czwartej rundzie) weszła na poziom, jakim zachwycała w ubiegłym roku.
W drodze po obronę tytułu w Dosze Iga pokonała kolejno:
W pierwszej rundzie Polka miała wolny los, a w trzeciej, czyli w ćwierćfinale, wygrała walkowerem z Belindą Bencić.
Świątek nie musiała rozegrać wielu meczów, by zdobyć swój 12. tytuł WTA w karierze (na 14 finałów!), ale w tych, które rozegrała, straciła zaledwie pięć gemów (przy 36 wygranych). Tym samym Iga pobiła bardzo stary rekord.
W maju 1981 roku wielka Chris Evert w drodze po tytuł w Lugano straciła tylko siedem gemów. Spójrzmy na komplet wyników Amerykanki w tamtych zawodach:
Bilans meczów 5:0, bilans setów 10:0 i bilans gemów 60:7 uzyskany wtedy przez Evert jest pewnie jeszcze bardziej imponujący niż 3:0 w meczach, 6:0 w setach i 36:5 w gemach Igi z Dohy 2023. Ale fakty są takie, że Świątek zabiera rekord Evert.
Pod względem najmniejszej liczby straconych gemów w drodze po tytuł w turnieju najlepsza jest teraz Polka. Natomiast pod względem średniej przegranych gemów na mecz w jednym turnieju najlepsza pozostaje zwyciężczyni 18 turniejów wielkoszlemowych w singlu.
Evert w Lugano w 1981 roku przegrała średnio 1,4 gema na mecz (siedem gemów w pięciu meczach). Natomiast Świątek teraz w Dosze przegrywała średnio 1,66 gema na mecz (pięć gemów w trzech meczach).
Patrząc nie tylko na erę Open, ale na całą historię tenisa, rekordzistką pozostaje Suzanne Lenglen, która w Wimbledonie 1925 w pięciu meczach prowadzących do tytułu straciła tylko pięć gemów.